Jell: Dzięki.. *nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż Seung gdzieś
zniknął..*
Seung: Nie mogę tego mieć już i w razie gdyby napadli Cię.
Zrób z tym co chcesz. Pistolet ma wygnerowane moje imię ,ale zignoruj to.
*Odwrócił się w strone karczmy i poszedł.*
Jell: Po co mi ona ? *zapytałam zdziwiona*
Seung: Jell ! * Rzuciłem jej broń* Schowaj to proszę.
Jell: *Ubrałam płaszcz i wybrałam się do wyjścia karczmy*
Seung: *Poleciałem za Jell.*
Jell: *zeszłam po schodach na parter karczmy*
Jell: To się więcej nie powtórzy *powiedziałam*
Blair: ..ciemno , bardzo ciemno *Mamrotała po cichu pod
nosem.*
Blan: Magia jest dozwolona, ale nie w karczmie.. lecz i tak
dziękuje. *Spojrzałem na Blair*
Jell: *zauważyłam żę Blair delikatnie otwiera oczy..*
Jell: NIe używam magii od tak sobie tylko w ważnych
przypadkach..
Jell: Nie skądże.. Ciotka była wróżką/czarownicą *(taa biała
magia) wiele od niej się nauczyłam
Blan: Gdyby nie to ,że uratowałaś istocie życie to niestety
musiałbym zawiesić Cię w obowiązkach królewskich. Czyżby czarna magia?
*Spojrzałem na nią ukratkiem.*
Jell: Blair będzie musiała odpocząć. Za kilka dni wszystko
będzie już dobrze *oznajmiłam*
Jell: Pamiętajcie nic nie widzieliście..
Seung: Bedę Ci wdzięczny. *Złapałem za rękę Jell w ramach
podziękowania.*
Blan: Dziękuje ... *Odetchnąłem.*
Jell: *Kula zniknęła, ran się samoistnie zgoiła...*
Jell: *odprężyłam się po czym zaczęłam wypowiadać
zaklęcie..*
Jell: Mam ! *krzyknęłam uradowana*
Jell: *jeszcze przewróciłam 2 kartki i znalazłam odpowiednie
zaklęcie*
Jell: Jak co nic nie widzieliście *powiedziałam do Blana i
Seunga przewracając kartki książki*
Jell: *Wyciągnęłam z płaszcza małą grubą książeczkę*
Seung: Ja pójdę. *Pobiegłem po płaszcz jak najszybciej ,
przynosząc go Jell.*
Jell: W nim jest rozwiązanie..
Jell: Mój płaszcz został na dole..
Seung: Korka od butelki ..
Jell: Jakiej wielkości są kule ?
Seung: Tak.. *Załamany spytałem.*
Jell: Seung..
Jell: *rozejrzałam się po pomieszczeniu..*
Jell: Trzeba czymś wyjąć kulę..
Jell: *obwinęłam rękę bluzką*
Jell: Dzięki ... *odpowiedziałam*
Seung: *Zdarłem z siebie bluzke.* Proszę.
Jell: Prześcieradło czy coś innego !
Jell: *popatrzyłam na Blair jej ręka zaczęła strasznie
krwawić*
Blan: Nie ma "ale" , po prostu ten człowiek nie
rozróżnia do kogo strzela ,bo jest KRETYNEM. *Krzynąłem mu prosto w twarz.*
Jell: Nie. Ale jak mnie by tu nie było to wszystko by się
nie stało...
Blan: Ty strzelałaś ? * Zapytałem cały czerwony.*
Jell: Blan to moja wina. *powiedziałam*
Seung: Ja.. j-a prze-praszam.*Głos mi się urywał.*j-a
ch-ciałem chronić Jell..
Blan: Medyk jest parę mil z stąd , wszystko zabarykadowane.
Ona nie przetrwa tu nawet godziny.*Przykucnąłem koło niej po czym dodałem.* Kto
do cholery kazał Ci strzelać ? NO KTO ? Pytam się ? PO CO ? *Wydarłem się na
całą karczme.*
Jell: Nie jestem lekarzem lecz sądzę że będzie żyła..
Jell: Tętno jest wyczuwalne *powróciłam do sprawdzania*
Jell: Blan ! *krzyknęłam widząc go zezłoszczonego*
Blan: *Rzuciłem na podłoge blondwłosego.* Żyje ?
Blan: TY KRETYNIE ! *Rzuciłem się na brata.*
Jell: Nic straconego ! *krzyknęłam*
Jell: *Wzięłam jej nadgarstek po czym położyłam dwa palce na
żyłach..*
Jell: Poczekajcie *powiedziałam podchodząc do ciała Blair..*
Seung: ZABIŁEM JĄ *Opadłem na ziemie zrozpaczony.*
Blan: Bla... i...r miała go na sobie. *Załamanym głosem
pobiegłem w strone ciała.Odkryłem kaptur , ujrzałem twarz... *... O MÓJ BOŻE !
Jell: Jak twój ? *zapytałam*
Blan: Możesz przestać ! To nie twoja sprawa *Złapałem
Seung'a za krtań. Nagle ujrzałem kogoś na podłodze.* TO mój płaszcz *Wskazałem
na rannego/nie żyjącego osobnika.
Seung: A od kiedy ty się nią tak martwisz co ? Przecież od
pewnego czasu unikałeś jej jak lodu ,a jak przyszło co do czego robiłeś z niej
pośmiewisko! *Broniłem Blair.*
Blan: Przecież ona do was biegła ! *Krzyknąłem oburzony.*
Jell: Nie ma *odpowiedziałam spuszczając primitywną linę*
Blan: *Cały zdyszany pobiegłem na góre.* Jest tu Blair?
Jell: *wziełam stare prześcieradła po czym zrobiłam z nich
"linę"*
Jell: Jak jej nie ma ?! Przecież była jeszcze jak mnie tu
zabrałeś !
Seung: *Szybko pobiegłem na dół.Przeszukawszy wszystko
wróciłem.*Nie ma jej !
Jell: Seung
leć po Blair ! Ja sobię poradzę .. *oznajmiłam*
Seung: *Wyciągnąłem z płaszcza pistolet i postrzeliłem
rozbójnika w kapturze,twarzy jego nei było widać. On upadł i pociekła z jego
remienia krew.*
Jell: Nie o Blana chodzi ! *krzyknęłam na niego*
Seung: Blan sobie poradzi. *Mrugnąłem.*
Jell: Myślę że o kimś zapomniałeś ..
Seung: Słucham? *Odparłem blokując drzwi na wszelki wypadek*
Jell: Seung ?
Seung: Siądź tam i i być cicho ,bo nas dopadną.
Jell: A widziałeś go ? brr
Seung: Kobieto ! CICHO *Łapiąc się za serce pogroziłem jej.*
Seung: *Doprowadziłą mnie do zawału*
Jell: Aaa ! *krzyknęłam widząc dużego, grubego i włochatego
pająka*
Seung: Być może.. *Poprowadziłem ją na strych*
Jell: Dzieje się coś złego ? *zapytałam
Seung: Musisz się schować. * Słychać było kroki.*
Jell: Gdzie idziemy ? *zapytałam*
Seung: *Drzwi karczmy były przegrodzone stolikami ,krzesłami
,a na dodatej stało tam 4 ogrów . Jedyną drogą jaka pozostała ,były schody
,które prowadziły do pokoi karczemnych.*
Jell: *mruknęłam po czym zrobiłam to co powiedział Seung*
Heracim: Nooooo NIEEE *Rzuciłem się na grupe krasnoludów
próbujących przemycić wszelakie trunki alkoholowe.*
Seung: Chcesz przeżyć ? *Spojrzałem na nią z wyrzutami.*
Jell: Po co ? *zapytałam*
Seung: Nie bój się , złap mnie za nadgarstek i pochyl głowe.
*Spojrzał maślanymi oczami na dziewczyne widząc ,że ona kłamie ,gdyż widać było
strach w jej oczach.*
Heracim: *Złapałem za gardło mężczyzne ,który próbował zabić
Seung'a w czasie opieki na Jell.*
Jell: Tt-tak *odpowiedziałam*
Seung: Wszystko w porządku? .*Zmartwiony zapytałem
odpychając od niej rozbójnika.*
Jell: *Zauważyłam zbliżającego się Seunga i nożem*
Seung: *Wtargłem do karczmy usłyszawszy wieści ,wyciągłem
nóż widząc jak dwóch gargotłuków próbowało skrzywdzić Jell.*
Jell: *Przeraziła mnie krew na mieczach
"ochraniaczy"*
[Narrator]: *Z
karczmy dochodziły krzyki , było dużo krwi.*
Jell: *Przesiadłam się do stolika w kącie*
Heracim: *Władałem szablą jak opętany.*
Blan: *Zewsząd wzywano posiłki. Powalałem ledwo krasnoludów
,to było dramatyczne widowisko. Nagle rozległ się huk.*
Jell: *Potrząsnełam głową.. Wiedziałam że Blan sie wpakował
w kłopoty*
Blan: Bez obrazy ,ale to nie twoja sprawa więc nie dbaj o
to.. Pano Jell. * Podarłem pergamin, bo czym rzuciłem się do walki,.*
Heracim: *Wyjąłem z pancerza dużą ciężką broń razem z innymi
wdałem się w walke.*
[Narrator]: *Nagle do karczmy wlazła duża grupa pijaczyny
mieszczańskiej z dużymi maczetami i tasakami. Zaistniała sytuacja wprowadziła
ludzi w panike.*
Heracim: Rozumiem. *Wziąłem głęboki łyk koniaku*
Jell: *Spojrzałam znów przez okno*
Blair: ..i przywiązanie. *Otarłam z niej kurz.*
Heracim: Czyżby sentyment ? *Spytałem.*
Jell: Blan.. Wpakowałeś się w jakieś kłopoty ? *zapytałam
zaniepokojona*
Blan: Interesy z .. pewnymi osobami. *Przerwałem.*
Blair: Być może. Nigdy nie myślałam ,aby ją sprzedać.
*Oznajmiłam.*
Jell: Czemu ? Jeżeli mogę się dowiedzieć
Blan: Pogoda nam nie służy. *Syknąłem.* Dzisiaj jest kolacja
królewska ,lecz proszę mnie usprawiedliwić ,gdyż nie przyjdę.
Heracim: Mm.. bardzo wartościowa książka ,a także jej
zawartość nie jest niczego sobie. Nie jeden kupiec ostrzy sobie na nią zęby *
Oddałem księge Blair*
Jell: Hmm.. Zależy czy pogoda będzie sprzyjać
Blair: *Z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam.* Ależ proszę.
*Przesunęłam się strażnikowi podając książke.*
Heracim: *Ukratkiem spoglądałem na obecną sytuacje w
karczmie. Postanowiłem udać się do różowowłosej dziewczyny. * Witaj , mogę
dołączyć?
Blan: Myślisz ,że do końca tego roku można dokonać budowy?
*Zerknąłem ukratkiem na dziewczyne.*
Heracim: *Otworzyłem drzwi karczmy.* Witam wszystkich.
*Podszedłem do lady.* Butelka koniaku !
Jell: - Wyglądają obiecująco - oznajmiłam
Jell: *Obejrzałam plany*
Blan: *Podałem plany, szkice Jell nowych budynków. * Co o
tym myślisz?
Blair: *Zadygotałam pod wpływem głośnych kroków władcy
zauważając ,że to on. Odwróciłam się i poczęłam ponownie czytać udając ,że nie
jestem zmieszana.*
Jell: - Co się stało ? - zapytałam
Jell: *Nie wiedziałam o co chodzi Blanowi.. Lecz poszłam do
jego stolika*
Blan: *Rzuciłem szkicowniki , podałem kałamarz strażnikowi i
pod wpływem ignorancji Blair przeszedłem koło niej udając się ku Jell. Miałem
na sobie wzrok wszystkich bywalców karczmy. * Witam.. Panno Jell , zapraszam do
stolika. *Odwróciłem się wróciwszy.*
Jell: *Przyglądałam się Blanowi oraz Blair..*
Blair: *Wyjęłam z kuferka pięć złotych dukatów po złożeniu
zamówienia u karczmarza. Cierpliwie czekałam na trunek czytając książke.*
Blan: *Odwróciłem się .. ujrzałem Jell po północnej stronie
karczmy. Nagle przed moimi oczami ujrzałem w kącie karczmy Blair..*
Jell: *Spojrzałam na okno.. Zaczął delikatnie prószyć śnieg*
Jell: *Zauważyłam Blana.. Usiadłam na końcu karczmy.. Koło
okna*
Blan: *Wkroczył do karczmy ze strażnikiem. Bywalcy nie
odrywali od niego wzroku. On udał się majestatycznym krokiem do stolika,który
był przy kominku.*
Jell: *Dzisiejszego dnia założyłam płaszczyk po czym poszłam
do karczmy..*
Blair: *Ubrana elegancko, pomaszerowała do gmachu karczmy.
Otwierając drzwi zrzuciła z siebie leśne szaty i udała się do wolnego
stolika.Ułożyła delikatnie ręce na blacie stolika i czekała na obsługe.*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz