Social Icons

facebookgoogle plus

piątek, 28 lutego 2014

Wędrówka Yourichi


Noc, pełnia, Yourichi postanowiła udać się na spacer po lesie. Gdy tak wędrowała usłyszała znajomy głos który wola Yourich! Chodź tu Yourichi!
Biegłam ile miała mocy w nogach .Był to głos do złudzenia przypominający jej mamę ...Gdy już dotarła do leśnej polany, głos ucichł tylko było słychać szum drzew.
-To były tylko drzewa, to nie możliwe żebym spotkała mamę...-powiedziała cicho.
Gdy szlam przed siebie bez większego sensu zauważyła czerwone oczy w krzakach .Coś się tam porusza. To było zwierzę, rzuciło się na nią. Był to lis, złapała go jedną ręką i dusiła...
-To nie ten lis jest zwierzęciem tylko ja.-powiedziała puszczając  go.
Uciekł skamląc ,usłyszała ciche piski, podążała za nimi ,aż natknęła się na krzaki w których wylegiwała się lisica z małymi.
Dopiero teraz zauważyła że widać jej żebra, była wygłodzona. Czarnowłosa dziewczyna poszła upolować jakiegoś zająca, i ofiarowała go rudemu zwierzakowi do zjedzenia.
Lisica wstała, a Youri czuła lekki strach, nie wiedziała co zamierza, podeszła do czarnowłosej i polizała mnie ją po buzi.

Dziewczyna pogłaskała lisice, małe liski, odeszła .Gdy wracała do Soul of Chaos nie czuła smutku że nie spotkała mamy, wręcz przeciwnie, cieszyła się ze pomogła tej biednej lisiczce.

niedziela, 23 lutego 2014

Heracim Jinate "Początek"

Karoca zatrzymała się powoli przed wzjadem do zaułku, w którym gęstniała ciemność, a księżyc nie dosięgał swymi promieniami.
- Poczekaj tu. - odparł dość oschłym tonem, wychodząc na ulicę, na co mężczyzna jedynie kiwnął głową, przytrzymując rondel cylindra.
Długowłosy wyjął coś z kieszeni długiego do kolan brązowawego płaszcza, przybrudzonego w pewnych miejscach, by pewni mieszkańcy nie byli w stanie go rozpoznać. Rozwinął świstek pergaminu i sunąc spojrzeniem po wytłoczonych literach, zadumał się na chwilę. Po chwili uniósł wzrok na tabliczkę, widniejącą na budynku. Ulica się zgadzała. Z drugiej kieszeni wyciągnął brązowawą myckę w kratę i związawszy włosy w kuc, schował je pod nią. Po chwili ślad po nim zaginął, gdy kontury jego ciała rozlały się z głębią ciemności zaułku.

3 lata później.


- Bywało gorzej - starzec łypnął spojrzeniem na uciekającą sarnę, która w mgnieniu oka zniknęła za gąszczami krzaków i drzew. Czarnowłosy poklepał go po ramieniu, stojąc u jego boku.Po chwili starzec poczuł potrzebę podparcia się o pień i rzucił łuk na ziemię, by chwycić się za serce.
- Bersaklesie? - zaniepokojony ton wysokiego mężczyzny przyciągnął spojrzenie starca, który machnął ręką.
- Nic takiego. To tylko ta ziemia - wskazał ruchem dłoni na otaczający ich świat - zaczyna upominać się o moje ciało i duszę. To naprawdę nic takiego. - zauważywszy powagę na mężnej już twarzy jego ucznia, uśmiechnął się drwiąco - Śmierci się boisz jak spojrzenia bazyliszka, mój Heracimie. - po czym podniósł łuk i poprawił ruchem barków skórzany kołczan.
- Powinniśmy się bać. Strach to potomek rozsądku. - odparł czarnowłosy i schował sztylet do pochwy, kierując spojrzenie na mędrca, którego najwyraźniej wbiło w pień. Następnie wycofał się, kierując się w stronę ich drewnianego domu. Po kilku krokach, mędrzec odpowiedział głośniejszym tonem, by Jinate mógł go usłyszeć.
- Her!
Przystanął, wpatrzony w prześwity słońca, odbijające się na ziemi pomiędzy licznymi cieniami lasu. Obejrzał się.
- Tu jesteś już gotowy - odparł, wskazując na głowę palcem, odznaczonym piętnem minionych lat. Jego spierzchnięte usta rozciągnął życzliwy uśmiech, wypełniający głębokie zmarszczki.

sobota, 22 lutego 2014

2 dzień Sulime, rok 1741

Wieści z Imperium
2 dzień Sulime, rok 1741

          Najnowsze informacje traktują o rozległych zniszczeniach na terenie Zjednoczonych Emiratów: plaga skrzydlatych demonów od wielu już tygodni bezlitośnie pustoszy pustynne bastiony południa.
Na drodze rozhulanego stada krwiożerczych straszydeł znalazł się A’aret - osławiona stolica Emiratów.
 W związku z zaistniałą sytuacją kalif Hand’ulah ver Thalį ogłosił powszechną mobilizację wojsk. Armia nomadów powoli zbiera się pod wodzą samego kalifa, jednak wielu światowej sławy taktyków nie daje realnych szans na powodzenie tej akcji. Zarzucają pustynnemu przywódcy nieroztropność, wytykając jeden z najgorszych i najbardziej oczywistych błędów pozycyjnych jakim jest zebranie całości wojsk w jednym miejscu, gotowych do przyjęcia ostrzału.
Hand’ulah ver Thalį kontruje te słowa mówiąc, że cokolwiek miałoby się stać - nie może poddać stolicy.
Widząc beznadziejną sytuację Zjednoczonych Emiratów sam Cesarz wyciągnął pomocną dłoń ku ludom pustyni, rezygnując tym samym z dotychczasowej izolacji spowodowanej zamieszkami w swoim własnym państwie. Szczegóły pertraktacji nie są jeszcze znane, ale grupa dygnitarzy z Raan Annon oficjalnie przebywa na terenie emiratu już od blisko tygodnia.
          Chodzą słuchy, że bestie szalejące po piaskach południa przeszły przez astralne wrota, które to z kolei otworzyła grupa niewyszkolonych magów. Podstawą do rytuału była najpewniej jedna z antycznych ksiąg Dunstana, Podziemnego Pana.
Nieoficjalne źródła donoszą, że Inkwizycja zareagowała błyskawicznie, wysyłając swoich szpiegów, których zadaniem jest wyśledzić i stłamsić odradzający się kult Dunstana.
___________________________________________________________________________
    
   
         Co słychać w Souls of Chaos?

          Sprawa tragicznej śmierci Johana Jinate wciąż nie została wyjaśniona. Autopsja zwłok mężczyzny jasno wskazuje na atak wampira, jednak służby porządkowe Souls of Chaos wciąż nie mają żadnych konkretnych poszlak.
Makabryczny incydent spowodował falę aktów agresji i rasizmu względem przedstawicieli wampirze rasy. 


          Na zakończenie nieco weselszy akcent.
Zasłyszane w karczmie pod Pechowym Linoskoczkiem:



"Chłop do dziewki się dobierał! Kieckę w górę jej zadzierał! 
Hej ho! Wysoko ją zadzierał!


Ona dawać mu nie chciała, tego w głos się wydzierała! 
Nie nie nie! 
Aż tu nagle w ryj dostała! Oj dostała! 
Już się więcej nie wierzgała! 
Hej ho! Nie wierzgała!


Nogi szybko jej rozłożył!
Kuśkę wyjął, no i włożył! 
Jęknął sprośno, stęknął głośno! 
Oh oh oh! 


Chwila ta niedługo trwała, baba z cnotą się rozstała! 
Hej ho! Się rozstała!


On swą kuśkę w portki schował, pannę w czółko pocałował. 
Cmok cmok cmok..."


Od Aramuta "Polowanie"

Dzień był słoneczny, ciepły i bezchmurny. Większość cieszyła się z tej pogody, lecz nie Aramut. Tej nocy ma być nów, więc zmienił się w kota i nie może się odmienić. Jego grube futro było strasznie nagrzane, mimo tego, że było białe, a on sam leżał w cieniu. Nagle zaczęło mu burczeć w brzuchu. Z niechęcią wstał i poszedł na polowanie.  

~~Kilkadziesiąt minut później 

 Aramut co prawda nie znalazł jeszcze jedzenia, ale znalazł zimną i przyjemną wodę. Napił się i wykąpał. Gdy już miał iść dalej, usłyszał stado jeleni. Szykowało się owocne polowanie. Rzeczywiście, całe stado podeszło do wodopoju. Kotołak tylko na to czekał! Rzucił się na nie z kłami i pazurami. Dostał od samców rogami, ale się opłaciło. Zabił aż cztery jelenie. Dumny z tego wyczynu poszedł do cienia, gdzie był na początku. Jednakże po drodze spotkał biednego i wychudzonego wilczka. Aramut doskonale wiedział, że koty z psami się nie lubią, ale ten był mały i słaby. Prawdopodobnie także porzucony. Podarował więc mu jelenia i poszedł dalej. Znów niezbyt daleko coś spotkał. Tym razem był to dorosły tygrys. Dosłownie umierał z głodu. I tutaj kotołak nie był obojętny. Dał mu dwa jelenie. Tym samym Aramut mógł się co prawda nacieszyć tylko jednyą z czterech zdobyczy, ale uznał, że było warto. Od razu poczuł się lepiej i zasnął w chłodnym cieniu

piątek, 21 lutego 2014

Od Jell Grace Collins

Kolejny przepiękny dzień... Śnieg powoli topniał przez co zaczęły pojawiać się przebiśniegi. Jell poszła poszukać owych cdownych kwiatów, by móc je opisać w swym notatniku... Przebiegła kilka uliczek gdy usłyszała krzyk w sąsiedniej uliczce.. Bezzastanowienia pobiegła w uliczke by zobaczyć co się wydarzyło. Był to pan Johson...Jell pomagała mu w ukłdaniu wielkich i starych ksiąg..

- Cuż się stało panie Johsonie ?! - krzykneła dobiegając do uliczki
- Jestem bogaczem ! - krzyknął uradowany
- Jell proszę chodź na herbatę ! - zawołał znikając zamykając starą drewnianą okiennice.

Jell pobiegłapod drzwi mieszkania pana Johsona. Gdy chciała zapukać mężczyzna otworzył drzwi.

- Wchodź do środka Jell. Wejdź do salonu i rozgość się ja za tm czasem przygotuję herbatę.

Jell rozsiadła się w fotelu wyczekując na herbatę..

***
Pan Johson to starszy mężczyzna. Niestety ma słabe serce.. Na codzień udziany w koszulę kratkowaną.. Jego charakter jest poważny i spokojny lecz jest miły dla innych. Często odwiedza go Jell. Pan Johson posiada kotke Molly.. Mężczyzna przesiaduje dużo w bibliotece pielęgnując zakurzone stare księgi.. Pan Johson często zaprasza ludzi na herbatę..
***

Pan Johson wrócił z herbatą. Podał filiżankę Jell po czym wrócił się do kuchni po pierniki..

- Już jestem - uśmiechnął się po czym usiadł w fotelu..

Przybiegła Molly.. Wskoczyła na kolana Jell.. Domagała sie głaskania..

- No więc droga Jell.. Pewnie rozmyślasz, dlaczego jestem tam zadowolony dzisiaj jak nigdy wcześniej.. - zaczął pan Johson

Pan Johson przerwał wypowiedź łykiem herbaty..

- Otóż dziś z samego rana na strychu znalazłem antyczne księgi.. A w nich monety, naszyjniki i inne drogocenne rzeczy ! Jak bym to sprzedał pewnie byłoby mnie stać na jakiegoś dobrego lekarza.. - dokończył wypowiedź po czym napił sie herbaty

Jell spojrzała na pana Johsona z niedowierzeniem...

C.D.N

czwartek, 20 lutego 2014

Od Xarabelli

Była piękna pogoda. słońce świeciło jasno na błękitnym niebie a ptaki wesoło ćwierkały wśród koron drzew. Xaraella spacerowała leśna ścieżką i obserwowała otaczający ja świat.
 Zmierzała ku miastu na małe zakupy. wchodząc na teren targowiska rozglądała się uważnie by znaleźć ciekawe przedmioty , warte uwagi.
przechodząc miedzy stoiskami w gwarze miejscowej ludności * proszę tutaj ! zniżka! , świeże owoce , warzywa , tylko tutaj tanio! .... * na końcu ujrzała niewielki straganik a przy nim starszego pana sprzedającego przeróżne drobiazgi.
Podeszła don z serdecznym uśmiechem i zaczęła przeglądać rzeczy leżące na stoliku. były tam różnego rodzaju amulety łapacze snów przedmioty niby przynoszące szczescie a także różne przeklete elementy . Ale także zwyczajna biżuteria.
Wzrok dziewczyny przykół srebny medalion w kształcie księżyca, Na pozór zwyczajny , ale coś mówiło jej , ze ma on coś w sobie , wiec dziewczyna postanowila go kupic.
starzec uśmiechnal siś do niej i powiedzial ze medalion ma ukryta moc ale ujawni się ona gdy natrafi na właściwą osobę.
Xarabella pomyślała ze to jakieś wymysły starca i nie brała jego slow na poważnie mimo to kupiła naszyjnik i wróciła do domu.

czwartek, 13 lutego 2014

Jell Grace Collins CD


- Niemożliwe. - odpowiedział z nie dowierzeniem na oficera
- A jednak.. - westchnął Oficer
- Przecież od dawna nie było tu ataków wampirów.. - odrzekł Olgier
- Trzeba być od dziś bardziej ostrożnym..
- Tak. - poparł Olgier
- Mam wznieść rozkaz nie wychodzenia z domu w czasie nocy ? - zapytał towarzysz
- Nie. - odparł stanowczo oficer. - Nie możemy wywołać zamieszania wśród ludzi.

***
W lesie z małym wiklinowym koszykiem chodziła młoda kobieta schylając się i patrząc czy to te ziele. Była to zielarka. Szukała kwiatu Chondycji. Miał on wyrosnąć właśnie w tej nocy gdy księżyc był w pełni a na niebie gwiazdy były ułożone w wielki wóz..Był to jej wyczekiwany od dawna dzień.. Dziewczyna nie wiedziała nic o tajemniczym wampirze który zaatakował człowieka w pewnej małej uliczce.. Oraz nie wiedziała że jest zagrożone jej życie..

***
Już mineła dwudziesta czwarta... Kobieta chciała się już powoli poddać gdy zauważyła maleńkie świecące coś w środku krzaków dzikiej róży.. Podbiegła do niego. I delikatnie wkładając rękę do środka róży żeby zerwać ten kwiat delikatnie zraniła sobie dłoń.. Delikatny strumień krwi kapał na trawę.. Ucieszona kobieta chciała wrócić już do swojego domu kiedy jakiś cień mignął za jej plecami...

środa, 12 lutego 2014

Elanti Kúrumi CD

Johan wracał właśnie z karczmy "Pod ślepym ogrem". Było cudownie, Friderick postawił mu chyba z 10 kufli wspaniałego, aerańskiego, piwa. Ach... błogosławiony stan ogarnął młodego mężczyznę po 3 kuflu, a pozostałe 7 wypił tylko po to, aby sprawić przyjemność Friderick'owi. 
Johan, rozmyślając o szczęśliwych chwilach spędzonych w karczmie, wodził oczami po gargulcach na szczytach domków zbudowanych jeden obok drugiego. Były jak żywe, więc nie zdziwił się, kiedy jeden z nich się poruszył. Szedł dalej ciemną uliczką, oświetloną jedynie światłem księżyca w pełni.

*** 
Czarnowłosa postać śledziła pijanego człowieka już od chwili wyjścia z karczmy. Dzisiejsza noc była wprost wymarzona do okrutnego mordu. Elanti już wyobrażała sobie rozkoszny smak krwi w ustach i jej strumienie pomiędzy brukiem uliczki. Wyobrażała sobie jej piękną barwę w świetle księżyca. Wstrząsnął nim dreszcz rozkoszy. Człowiek właśnie spoglądał na gargulce stojące najbliżej niego. Chyba nie zauważył nieroztropnego ruchu, albo był zbyt pijany, żeby zwrócić uwagę na taki szczegół. Cesarzowa cicho odetchnęła, wiedząc, że jej ofiara już nie ucieknie i teraz zastanawiała się tylko nad sposobem dokonania tej pięknej zbrodni. Doszła do wniosku, że nie ma się co zastanawiać. Należy działać...

*** 
Johan ziewnął sennie, a spoglądając w górę zauważył spadającą na niego ciemną postać. W czarnej sylwetce wyróżniały się tylko nadnaturalnie duże i ostre kły, oraz długi, czarny warkocz, ciągnący się za postacią...

*** 
Elanti obaliła człowieka na ziemię, wbijając kły w jego odsłoniętą szyję. Odrzuciła warkocz na plecy i w chwilowym spokoju piła napój życia prosto ze źródła. 

Kiedy odchodziła, nasyciwszy się już wspaniałym smakiem i widokiem krwi zaczęła rozmyślać. Zaskoczeniem dla niej było to, że jej ofiara nie wydała żadnego dźwięku. Zwykle krzyczą, błagają o łaskę. Po dogłębnym przemyśleniu sprawy wampir doszedł do wniosku, że nie dał mężczyźnie zbyt wiele czasu na jakąkolwiek reakcję. Roześmiała się, a śmiech jego niósł się uliczkami miasta... 

*** 
- Jasny szlag! - zaklął oficer Służb Porządkowych Oraet. - Co to do cholery było?! - Olgier spojrzał na człowieka, którego twarz była zasłonięta czarnym kapturem. Tajemniczy człowiek podszedł do trupa. Po wstępnych oględzinach zauważył dwie małe dziurki na szyi ofiary. 
- To był wampir, Olgier. - Oficer spojrzał na mężczyznę ze zdziwieniem.
 
Blogger Templates