Social Icons

facebookgoogle plus

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jinate


Noc w tym dniu była wręcz piękna.

~~~~~~~

Nieopodal chaty znajdowała się stajnia. Posiadała 2 konie, rodzeństwo rasy fryzyjskiej. Mieścili się bowiem w oddzielnych dwóch boksach, odnowionymi po niedawnym pożarze. Świeżo malowane i odbudowane a siano i woda były codziennie regularnie wymieniane.
Kobieta miała w głowie dużo myśli...co teraz stanie się z tym pół żywym, czy wróci. ,,Cóż niby uczynił że tak się nim interesuję?! Czy jedno niefortunne zdarzenie może tak zmienić jej życie..? "Nie dostaniesz odpowiedzi albowiem sama musisz na nie odpowiedzieć...lecz jak...".
Siedząc przy starym kominku, a w dłoni trzymając kufel z napojem nie wiedziała co ma teraz czynić. Z zewnątrz słuchać było tylko deszcz omijający się o kamienny chodnik i trawę. Jej włosy były delikatnie mokre, niedoschnięte. Jedynie co mogła zrobić to załamać ręce i siedzieć w milczeniu. ..

Heracim?

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Niewielki domek wraz z przyległą do niego nieco większą szopą. Brak jakiegokolwiek ogrodzenia, a przed budynkami jest jedynie słupek na uwiąz i obok niego koryto z wodą dla konia oraz nieokryta studzienka, a obok niej drewniane wiaderko. Wokół panuje cisza, którą jedynie zakłóca wiatr i radośnie śpiewające ptaki. Brak jakiegokolwiek mieszkańca.
Drzwi domku są jedynie zabezpieczone przez amatorsko zrobioną zasuwę, która by puściła przy pierwszy lepszym kopnięciu, choć to zbędne, ponieważ wystarczy ją przesunąć i wkroczyć do dwuizbowej chatki.
Pierwsze pomieszczenie służyło gospodarzowi za skromny spichlerz i kuchnię, gdzie przechowywał skromne zapasy jadła. Stoi tu stół, niewielka szafka, jest palenisko w kącie... Tu też suszył wyprane odzienie, co można zobaczyć, bo schnie sobie na jakimś sznurku dość mocna i całkiem nowa koszula. W dodatku ciemna i z pewnością nie z taniego materiału. Czyżby prezent od pewnej przyjaciółki?
Ta część domku jest skromniejsza od drugiej, która pełni funkcję sypialni, bo znajduje się tu skromne łóżko, schowku na bardziej cenne towary, choć te są teraz głównie na wozie gdzieś w mieście, a te nieliczne skarby... Cóż, zostały schowane przed potencjalnymi złodziejaszkami. Tak samo pieniądze.
Domek jest skromny i nawet bardzo ubogi jak przyzwoitą dziewczynę, jednakże miała to, czego potrzebował i najwidoczniej więcej nie potrzebowała. W szopie prócz sterty siana i słomy nie ma kompletnie nic.
***************

Śledząc niebieskooką, Heracim bez trudu odnalazł dom, którego szukał mimo nieprzyjemnego uczucia niepewności czy to było dobrym pomysłem. Przy najmniej nie dostało mu się wielkim liściem w pysk od dziewczyny. Wampiro-człowiek zdążył wykształcić znieczulicę na tego typu wydarzenia po wszystkich dziwactwach, które miał okazję przeżyć, od kiedy ma na pieńku z dziewczyną,
Heracim nie był zbyt imponujący acz prawie na pewno ukrywał w sobie coś wartościowego, kto wie, może przyjdzie mu znaleźć coś, co świadczyłoby, że faktycznie pałał do niej uczuciem?!Mimo, iż jego umysł świadomie temu zaprzeczał. Her poprawił kaptur, w nadziei, że ewentualny ciekawski przechodzień uzna go za właściciela i podszedł do drzwi, które aż krzyczały "Obrabuj mnie". Wystarczyło przesunąć zasuwę by znaleźć się w środku, co mężczyzna z całą radością planował uczynić i jak najszybciej zamknąć za sobą drzwi by mieć spokój w środku. Po zostaniu przywitanym przez coś na kształt prostej kuchni, przyjdzie mu zabrać się do szukania dokumentów związanych z hierarchią i tą dziewczyną. Przetrząśnie szafki i szuflady, kieszenie wypranych ciuchów, kopnie nawet palenisko dla pewności a wszystko to stawiając ciężkie kroki, nasłuchując w poszukiwaniu pustych przestrzeni pod podłogą i kroków dziewczyny.
Po opuszczeniu kuchni, przejdzie do sypialni, gdzie powtórzy czynności odbyte już w poprzednim pomieszczeniu, dodając do tego wybebeszenie łóżka na wszelkie sposoby, sprawdzając nawet w nogach skromnego mebla. Schowek oczywiście sprawdzi acz nie planował porywać żadnej broni, chyba, że wręcz krzyczała "zabierz mnie".  Jego trud przezwyciężenia z profesją był ciężki. Potrzebował się ogarnąć i zdobyć jakieś informacje ,które ukażą mu informacje o tej kobiecie tak bez szwanku i niezauważalnie.

Eli?

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jintae



Dzień ustąpił miejsce nocy ujawniając niebieskie ciała.
Pełnia tejże późnej godziny nastąpiła a księżyc wyszedł na przekór nieba dając swój blask. Ciemność ustąpiła światłu drogi równając się niczym harmonia.

~~~~~~

Kobieta stała, nie ujawniając ani słowa, ani myśli. Nogi jej wyglądały jakby zaraz miały się połamać i zostawić resztę ciała na ziemi. Drżącymi rękoma trzymała się drzewa, lecz nie zbyt mocno ukazując swoją bezsilność ww tej chwili.
,,Czemu musiało to nastać? Nie wielu krzywd w życiu mym nastało że teraz tak muszę cierpieć? Cierpieć...nie cierpieć...jąkać się co teraz będzie...co ta sytuacja uczyniła ze mną.."...
Dalej miała zamknięte oczy, jej włosy ułożyły się jak zawsze sięgając do jej ramion i poza nimi.
Na swojej skórze poczuła drobną kroplę deszczu, która dawała znać, że niedługo może zacząć lać ulewa dająca życiodajną ulgę roślinom i drzewom.
Otworzyła lekko oczy i ujrzała piękny krajobraz ciemnego malowidła. Świetliki mrugały swym światłem oświetlając także róże i jezioro w krystalicznej postaci. Blask księżyca oświecił pewną postać. Mężczyznę, który właśnie zakręcił w jej głowie, siedzącego pod jednym z drzew.
O własnych siła wstała i powoli podeszła do niego ukazując się w świetle księżyca. On tylko skierował lekko wzrok na mnie dając znak obojętności.
Uklękłam przy nim. ,,...czemu?" -tylko to pytanie miała w głowie klęcząc przy nim. W tej sytuacji nie wiedziała, co począć. Uniosła delikatnie dłoń ponad jego głową i przymrużając lekko oczy ukoiła go dotykiem kładąc ową dłoń na jego głowie.
Pogoda nie dawała za wygraną. Deszcz zaczął spowijać całą okolice.
Kobieta po chwili gwałtownie uniosła dłoń i wstała po czym zaczęła oddalać się od niego w stronę domu.

Heracim? Masz głaskanie :p

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Las znajdujący się nieopodal traktu prowadzącego z Wolenwain do Derin, rozciągający się od zachodniej strony traktu, ciągnący się nawet aż do szczytów otaczających rzemieślnicze miasto. Las w znacznej części przynależał do właśnie do Derin. Swoją nazwę zawdzięcza niezwykłemu gatunkowi drzew w nim rosnących, a które prócz charakterystyczną brunatno-brązową barwą kory, rozłożystych koron składających się z plątaniny drobnych gałązek odróżniały się od innych drzew kolorem niewielkich, podłużnych liści w kolorze brązu, miedzi, a nawet czerwieni. Liście te gęsto rosną na gałęziach tych wysokich drzew. Były twarde, wąskie i nie opuszczały gałęzi drzew nawet zimą. Las był pełen zwierzyny, a w zachodnich obszarach lezących nieopodal już samego miasta, roiło się od licznych jaskiń.

*******************

Jego czarne średniej długości włosy delikatnie wachlowały w powietrzu zahaczając końcówkami o włosy kobiety ,które też lekko opadały na jej twarz ,a dokładnie na policzkach. Pomimo zamkniętych oczu obojga postaci w tamtym momencie już było dosyć ciemno.W milczeniu wóz wjechał do lasu.W milczeniu wóz wjechał do lasu.W milczeniu wóz wjechał do lasu.W milczeniu wóz wjechał do lasu.W milczeniu wóz wjechał do lasu. W tym ubłogim wqeqqWWssssssedadwqdxwdQADS

W tamtym ubogim milczeniu można dostrzec pogłosy świerszczy i delikatne wycie wilków. Z ponurym wyrazem twarzy Heracim nie dawał po sobie znaku ,iż to zdarzenie wpłynęło na niego co było złym stwierdzeniem. Sam ze sobą w myślach począł się kłócić ,a nawet po konwersował licznie ze swoim sumieniem tak jakby obwiniał wszystko ani jeżeli siebie. Pomimo zahamowań sterczał jak osioł w tej samej pozycji i ani nie drgnął.Tamta chwila wyglądała obiecująco ,ale tylko przez ułamek sekundy."Brak porządnego przemyślenia przed działaniem sprowadził mnie do czegoś takiego"- syknął sam do siebie w myślach."Co począć.. przecież już umarłem, ale musi być jakieś wyjście z sytuacji."
Lekko odchylił bez dźwięcznie prawą powiekę ,aby przekonać się o tym czy jednak to nie szczęście się stało. Widząc ,iż jednak to nie były żadne halucynacje ,gwałtownie odlepił swoje przeszczepy od dziewczyny w tym łapiąc się za głowę i bluzgając już w tym czasie dość głośnio. W wielkiej fatydze opadł na ziemie oprawszy się o drzewo plecami z bezsilności.
Eli?

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jinate


Niebo zatoczyło się w ciemność a chmury zniknęły z powierzchni nieba dając ustęp gwiazdom, niczym małym świetlikom ukazującym piękno i światło. Miliony ich ciał dawało obraz jaki chciałby zobaczyć każdy z wszystkich wcieleń a jakże i człowiek..

----

Mężczyzna podszedł szybko do kobiety opierając siebie jak i ją do starego drzewa które rosło wielce i potężnie przy czystym strumyku. W okół niego znajdowały się piękne krzewy porośnięte kwiatami róż przeróżnych kolorów.
Dziewczyna otarła tylko swe dłonie na korze drzewa i opierając swe ciało do prostej pozy. Patrzyła tylko tajemniczymi niebieskimi oczami raz na jego twarz a na jego zbliżające się usta do jej twarzy. Wiedziała, że pewnie będzie chciał ją ugryźć lub chociaż to upozorować.
Nie dając za wygraną próbowała się wydostać z jego uścisku ale siła mężczyzny dawała większą przewagę. Na wysokości jej twarzy także były jego ręce przybite mocno do drzewa aby nie mogła uciec. Zaczęła delikatnie obracać głową aby nie doszło do ,,ugryzienia". Zamknęła oczy, bowiem wiedziała, że to może się stać. Odwróciła szybko głowę na przeciw jego twarzy. Palce bardziej zacisnęły się na reakcję przerażenia, co może się stać...ale zamiast poczuć ,,to coś" na swojej szyi, poczuła to na swoich ustach..
Nie otworzyła oczu, dalej miała je zamknięte. Słychać było tylko ich wspólne oddychanie a dłonie jej nieco się poluzowały i nie wiedząc nawet jak zamieściły się na ramionach mężczyzny.

Heracim?

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Jego wzrok spoczął na kobiecie. Wmurowało go , co ledwo mógł wykrztusić choćby jedno słowo. Miał wielki kłębek myśli ,które dawały mu siwe znaki ,aby jako tako normalnie zareagować. Był bardzo zmieszany sytuacją ,a zwłaszcza tym jak blisko niego kobieta wypowiadała się.. byli w nos ,w nos ,a on czuł się jakby mogła go każdym mały gestem pochować w czeluściach piekielnych. Nie wiadomo co go tak peszyło, lecz można było się spodziewać ,że jako wielki złodziej podszywający się jako goniec pod władze Imperium nie miał ,żadnych słabości. Jednak można pominąć jeden mankament w jego życiu. Niestety zwykle miał na pieńku nie tylko z gwardią, rządem ,królestwem ,ale także ledwo dogadywał się z kobietami. Najczęściej miał wielką burdę za niekulturalne zachowanie wobec nich i one odpłacały się za na dobre. A tutaj jest inaczej. Mężczyzna nie przewidział tego iż na niebieskoocej nie zrobi tego wrażenia co na większości "bab". To że liczył ponad 189 cm wzrostu to nie był z kobietą twarzą w twarz ,ale można to tak porównać ,że kurcząc się przy niej w efekcie przerażenia co "ta baba ode mnie chce". Próbował jakoś skłamać i dać znak ,że " ja chce jeszcze żyć" ,lecz nic mu nie przychodziło logicznego do głowy.
-Em.. hmnn.. ymm.. a może mam plan ? I dlatego Cię nie zabiłem !- zapodał dość "błyskotliwą" odpowiedź z wielkim wytrzeszczem ,aby przerazić kobietę swą zlewającą bladością.
-Ohmn .. daj mi spokój ! Co ty , ty mi nie wierzysz , nie ? -burknął lekko odchylając się od kobiety ,aby cokolwiek mu nie zrobiła.
-Nie- spontanicznie dała wyraźny znak wraz z uśmiechem ,że to nie robi na niej żadnego wrażenia.
Wtedy po tej odpowiedzi Heracim wyszedł z siebie. Jako ,że jest to bardzo "inteligenty mężczyzna" wymyślił sobie ,że upozoruje ugryzienie ów kobiety która swoją bliskością peszyła mężczyznę.
Gwałtownie  przyparł dziewczynę do drzewa tak ,aby zdała sobie sprawę ,że jego słowa nie poszły nadaremno. I to by zapewne wystarczyło ,lecz pod wpływem presji  nachylił się celując na pierwszaka "w szyję" która nie okazała się szyją ,a twarzą.. jeszcze dokładnie policzko-kącikiem ust. Wszystko było by dobrze gdyby nie reakcja dziewczyny która obróciła głowę na przeciw jego twarzy. No i stała się tragedia. A może nie ?!

Eli? Nie bij.

Gasai Yuno cd Raphaël S.Ceant

 Yuno szła uliczkami miasta ze spuszczoną głową , była w nowym miejscu i nikogo nie znała. czuła się jeszcze bardziej samotna niż zwykle. Jednakże była uśmiechnięta  i miała nadzieje że spotka na swojej drodze kogoś kto przykuje jej uwagę lub poprostu spotka kogokolwiek. Był wczesny  wieczór a na ulicach oświetlonych bladym blaskiem księżyc i pojedynczych latarni nie było żywej duszy. Może jedynie koty baraszkujące po śmietnikach . Dziewczyna usiadła na przydrożnej ławce i patrzyła w księżyc . - czy zawsze będę samotna? na co ja właściwie czekam? czego szukam?     Yuno rozmyślała tak przez chwile bawiąc się scyzorykiem , który znalazła pod ławka,  Gdy tak siedziała coś poruszyło się w krzakach , dziewczyna odwróciła się powoli  zaciskając w dłoni nożyk  . Niestety był to tylko wiatr .Gasai była znudzona cichym wieczorem więc postanowiła choć trochę się rozerwać. Wstała i poszła w kierunku tutejszej karczmy.   Szla  zaledwie kilka merów i z daleka usłyszała głośne dźwięki muzyki.  Po paru minutach uchyliła drzwi i weszła do zatłoczonego pomieszczenia. Rozejrzała się dookoła  i westchnęła cicho.     Yuno podeszła do jednego z wolnych stolików i osiadła przy niem. Patrzyła na dobrze  bawiący się tłum, tez chciała zacząć się bawić ale nie wiedziała jak ,  nigdy nie chodziła na miejskie imprezy...  po chwili ktoś podszedł do stolika....    Był to wysoki blondyn.                                                                                                              
                                                                                       Raphael?
                                                                                      

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jinate


Lekko przymrużając oczy, kobieta nie dawała po sobie oznaki skruchy czy obojętności. Stojąc przyglądała się nieznajomemu z ciekawością a włosy opadały na jej ramiona.
Opierając swój podbródek na lewej dłoni odparła lekko.
-Niczym skromność twej osoby nie odzwierciedla tego co czynisz...ale czym się dziwić-idąc powoli ignorując jego wzrok-Czym że jest złość którą tak mnie ujmujesz? Czyż nie wiadomo Ci, że gdybym chciała Cię oddać złym, to po cóż bym Cię leczyła?-szła dalej patrząc w bok i na chwile przystanęła pokazując tylko prawy profil swojej twarzy i ukazując niebieskie jakże oczy zasłonięte czarnymi rzęsami-Niebezpieczeństwo które mi doświadczono dawno minęło a potyczek i słów za dużo doświadczyłam...jakbyś chciał mnie zabić, dawno byś to zrobił, a nadal stoję na własnych siłach-po wymówionych słowach odwróciła się do mężczyzny ukazując jej całą swoją figurę.
Robiło się ciemniej, słońce już zaledwie spotykało się z horyzontem a chmury zaczęły tracić białą barwę i przeistaczać się w niewidzialną aurę..

Heracim?

Heracima Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Udając ,że go to nie ruszyło tylko syknął w między czasie kopiąc szmatkę która wpadła z wielkim pluskiem do pobliskiej rzeki. Lekko zakręciło mu się w głowie ,podparł się o stary konar dębu ,który na szczęście był najbliżej w okolicach jego zasięgu. To już definitywnie nie był deficyt jego wampirzych zachcianek genowych ,lecz osłabienie spowodowane mocnym uderzeniem o skamielinę.
Szybko powrócił do siebie i począł kontynuować rozmowę z nieznajomą dość humorzastym sposobem.
- Mogłaś mi od razu powiedzieć .. Lubisz tak męczyć pokrzywdzone osoby ? - zapodał jej komiczny wzrok mordercy. Dziewczyna ledwo,ledwo po wstrzymywała swój śmiech ,aby nie "urazić godności" mężczyzny.
-Nic nie powiesz ? A może jesteś jedną z tych co tam stoją w Hierarchii Imperium ,aby mnie przymknąć?! - podejrzliwie począł robić kręgi wokół jej osoby wolnymi kroczkami w tym kręcąc głową i dumając nad tym co zrobić z niebieskooką.
-Co z takim babsztylem jak to mam począć ? Jednak nie to że Cie chce urazić ,ale moje treningi i do tego moc .. mutanta. -splunął wydzieliną na glebę co rzadko to robił, było mało to efektywne i definitywnie nie pasowało do niego.- Ajj .. nie boisz się że jesteś w niebezpieczeństwie ?!
Można było zgadywać ,że dziewczyna była podirytowana sytuacją i zachowaniem "Czarnego" ,ponieważ on powinien zawdzięczać jej życie.Niestety defakto Pan Jinate minimalnie drwi z kobiety ,ale z jakiego to powodu ? Hmn.. zapewne jego duma nie pozwoliła na pogodzenie się z tym ,że jest egoistą w pułapce bez wyjścia.

Eli?

niedziela, 29 czerwca 2014

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jinate


,,Popisuje się..".
Westchnęłam po czym spoglądając na swój łuk spojrzałam w niebo.
-No na co czekasz? -odparł trzykrotnie i złapał się za głowę. Moje kąciki ust lekko poruszyły się w górę. Stanęłam dosłownie nad nim a on skierował wzrok lekko w górę dalej trzymając się za głowę.
-Nie usłyszałam jeszcze ,,dziękuję"-złożyłam ręce z uśmieszkiem.
-Nie będę Ci za nic..Au!-próbując wstać lekko zwił się z bólu. Przewinęłam oczami i podeszłam do niego pomagając mu wstać.
-Czemu mi pomagasz? Mogę Cię zabić-trzymał się dalej za głowę nie otwierając oczu przez sęk odzwierciedlający się na jego twarzy.
-Nie jestem z kamienia..z resztą nie lubię mieć trupów w ogrodzie-pomogłam mu do końca wstać i stał na prostych nogach. Potem spojrzałam na niego i ukryłam uśmiech w dłoni.
-A ciebie co tak śmieszy?-powiedział prostując się.
-To-zdjęła z jego głowy mokrą tkaninę mając dalej uśmiech na twarzy.
W oddali słychać było szum drzew obijających gałęzie o swoje liście i pozostałych.

Heracim?

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Lokację miejsca można wyznaczyć, wytyczając linie wiodące dokładnie na północ od Ainuri oraz na zachód od Lasves i szukając na ich przecięciu. Południowowschodnią część terenu stanowi niezbyt zróżnicowana, zielona łąka, niemal pozbawiona kwiatów. Naprzeciw niej znajduje się podnóżek góry, na którym flora zdaje się już przegrywać walkę z trudnymi warunkami klimatycznymi – ziemię znaczą spore plamy zbrązowiałej, uschniętej roślinności, pojedyncze, powyginane od wiatru drzewa stoją niemal nagie; nawet iglaki mają przerzedzoną koronę. Wzdłuż jednego z podejść, z zachowaniem równych odstępów, znajduje się pas powbijanych w ziemię niewysokich palików, zaś w pewnej odległości stoi równolegle ułożony kamienny murek, sięgający mniej więcej do pasa dorosłemu człowiekowi. Biorąc pod uwagę fakt, iż znajduje się (dosłownie) w rozsypce, jak i brak innych elementów architektonicznych, można z czystym sumieniem założyć, iż jakikolwiek był zamysł twórcy, został dawno już porzucony. Pomiędzy świeżą a usychającą częścią podnóża przepływa niezbyt szeroki, skalisty potok, w najgłębszym miejscu nie sięgający nawet do kolan.
********
Poczuł delikatny kobiecy dotyk dłoni na swoim czole. Był jeszcze pół przytomny ,a mógł wyczuć specyficzny zapach osoby chrzątającej się przy nim. Zamknięte powieki lekko odchylały się w górze , lecz zamazany obraz dawał siwe znaki co do jakości komunikacji wzrokowej. Ponownie zamknął swoje oczy tak ,aby kobieta ,która zamaczała jakiś materiał w wodzie nie zauważyła jego przytomności. Chciał jeszcze trochę odpocząć i wrócić do prawidłowego stanu umysłowego. Jego samo poczucie poprawiało się z minuty na minute, lecz lęk przed aktywnym uczuciem pragnienia wzmagał się. Co stało się z półtorej godziny temu .. nie pamiętał ,ale wróciły do niego wspomnienia z uczuciem pogardy tamtego dnia ,kiedy odebrano mu człowieczeństwo. Mężczyzna przez około dwie godziny zmagał się ze samym sobą bacznie czuwając czy kobieta nie odpuści sobie i nie odejdzie od niego, ponieważ w gruncie rzeczy mężczyzna nie wiedział czemu kobieta postanowiła obtaczać opieką takiego kogoś jak on. Nawet nie wiedząc o tamtym zdarzeniu czuł że ktoś taki jak on nie zasługuje na dobroć drugiej osoby.
-Odsuń się ! - jego oczy paliło jasne światło, zasłaniając dłonią twarz z przymrużonymi oczyma bez żadnej rezygnacji zwrócił się do niebieskookiej która obrócona do niego tyłem lekko wzdrygnęła po czym spojrzała na niego z wyrzutem tak jakby chciała dać znać ,że nie ma pojęcia o co mu chodzi.
-Idź sobie .. pach pach - zagestykulował machając dłonią na znak odejścia kobiety ,w tym jęknął z dwa razy łapiąc się prawą ręką lewego nadgarstka ,który nie dawno był w ruchu.
-Poszła ! Bo Cię zjem.. - syknął myśląc ,że na dziewczynie zrobi to jakieś wrażenie.

<Eli?>

Od Elizabeth Ann Darkness C.d Heracim'a Jinate

Mężczyzna upadł po chwili. Ja tylko trzymałam w dłoni swój łuk i obmyślając, co teraz mam zrobić. Patrzyłam na niego z lekkim przerażeniem ale także nieco ze spokojem. Jasne, że to wampir ale nie taki, jak inni.On był inny, uratował mnie ale sam się okaleczył.Uratować go czy zostawić? W tej chwili w mojej głowie brzmiało mnóstwo pytań, nie znając odpowiedzi. W oddali słuchać było śpiew ptaków, nie przejmującymi się zdarzeniem które nastąpiło w tejże chwili.
,,W końcu..uratował mnie więc też jestem mu to winna" ,,Ale...jak mnie zabije?"..nie wiedziałam co wybrać..ale..z resztą jakby odebrał mi życie nie miałabym co do stracenia..Samotność, ból i rozpacz..jedyne co mi pozostało..
Podeszłam do niego powoli, nie za szybko aby sprawdzić czy się poruszy, czy żyje. Gdy byłam prawie przy jego ciele uklękłam i odgarnęłam jego włosy znad jego oczu.Czarny brąz zanikł.. Obejrzałam go dokładnie dookoła głowy.Nie  było śladu krwi ale był nieprzytomny...jeszcze zjawiły by się władze,dzikie zwierzęta albo inne kłopoty..
Uniosłam go lekko ponad ziemię i przeniosłam na świeżą trawę. Leżał na plecach więc mogłam go lepiej opatrzyć. Nie znałam się za dużo na medycynie, zaledwie z widzenia lub z pamięci dzieciństwa.
Ułożyłam jego głowę nieco wygodniej na miękkim mchu i liściach a miejsce w którym się bardzo otłukł (na głowie) okryłam kawałkiem tkaniny zamoczonej w zimnej wodzie jeziorka. Uklękłam przy nim i odgarnęłam bardziej jego włosy dając więcej ulgi i świeżości dla rany.Lecz gdy je odgarnęłam zobaczyłam otwarte oczy mężczyzny.

Heracim?

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness



Odgarnął włosy ,musnął opuszkami swą mocno zarysowaną twarz. Trafiło w niego uczucie gorąca, przeszyło ostre pieczenie w gardle po czym upadł na kolana wbijając gwałtownie swoje dłonie w glebę tak jakby chciał ją zgładzić w niewiadomy sposób. Widok przed jego oczyma był zaskakujący. Wizja małych płomyczków na tle czerwonej masakry w tym ta .. kobieta. To były halucynacje spowodowane odrzuceniem niektórych genotypów wampirzych. Mutacja nie powiodła się w stu procentach ,a rzekome zachowanie mężczyzny było tego dowodem.

Niebiesko oka próbując nawiązać z nim kontakt popełniła błąd. Za pierwszym wy powiedzianym jej słowem on był tuż przy jej twarzy przygotowując się do po delektowania jej czerwonej cieczy obserwując ją magnetycznym szkarłatnym wzrokiem. Była w centrum nie szczęścia objęta jego dość nienaturalnie bladymi rękami z których o dziwo wynurzały się czarne szpony.

Można było zauważyć ,że nieznajoma pożegnała się z ówczesnym widokiem mrużąc oczy.W ułamku sekundy delikatnie mężczyzna zahaczając o naskórek swojej ofiary odepchnął się od niej ,dość silnie upadając głową o krawędź przy bliskiej skały.
<Eli?>

Od Elizabeth Ann Darkness Cd. Heracim'a Jinate

Mały dom z cegły,stary opuszczony.Podobno to ten,w którym kiedyś zamieszkiwałam,a teraz..pusty, bez żadnej oznaki życia. Po paru dniach wyglądał jak dawny, żadnych osmolonych ścian ani pajęczyn na starych meblach. Wszystko wyglądało na odnowione i w końcu zaczęło pojawiać się.. życie.
Zaledwie dwa dni później pojawił się pewien element, który przypomina człowieka. Ranny? Nie, ale na pewno wewnątrz... Miasto znajdowało się niedaleko wioski więc lekarstw i pożywienia starczyło na zapas. Opatrzyłam go.  Stałam nad nim, ciągle miał zamknięte oczy, a brązowe włosy spadały lekko na jego prawe oko.Oddychał, więc żyje, ale nie nie odzywa się, wiec pozostaje tylko czekać.
Z pozoru jego twarz przypominała mi kogoś..ale sama, nie wiedziałam co. Coś z przeszłości, coś dalekiego ale zarówno bliskiego. Sama już nie wiem.
Usiadłam koło niego na wysokości jego torsu,na łożu spowitym białym prześcieradłem ręcznie cerowanym, rodzinnie.Mężczyzna przykryty był kremową kołdrą, puchatą jak bawełna.
Nachyliłam się nad nim aby bardziej się mu przyjrzeć.Nagle jego rzęsy lekko zadrżały. Wstałam szybko spowijając się w cień korytarza kątów komnaty. Mężczyzna wstał.Spowity zaledwie w białą koszulę,spodnie czarne i buty ze skóry domyślił się i usłyszawszy jezioro niedaleko niemal bezdźwięcznie dotarł do niego.
Zeszłam powoli za nim wśród kamiennych korytarzach biorąc po drodze mój łuk stojący prawie przy wyjściu z budynku.Nie wiedziałam czy jest po stronie dobra czy zła więc nie chciałam ryzykować życia.
Idąc po gęstej trawie do jeziorka zatrzymałam się za nim. Nie chciałam straszyć nowego gościa swą obecnością, lecz bardziej go poznać.
Gdy usłyszał ciche kroki za sobą,wstał i odwrócił się. Spojrzał na mnie szybkim wzrokiem, a jego twarz nie wyrażała żadnego zdumienia.Podszedł o krok bliżej a ja stałam bez żadnego ruchu.
-Kim jesteś? Co Cię tu sprowadza?-spytałam delikatnym głosem a moje włosy lekko poruszały się na wietrze układając się z powrotem po odejściu wiatru.

Heracim?

Heracim Jinate Cd. Elizabeth Ann Darkness

Wampir-człowiek obudził się, nie bardzo zdając sobie sprawę, gdzie się znajduje. Powieki ciążyły mu tak bardzo, że nie miał ochoty ich otwierać. Dopiero po kilku chwilach przypomniał sobie niedawne wydarzenia. Ale się porobiło ... 
Spokojnie, z wysiłkiem, uchylił powieki. Nad nim rozpościerała się przepiękna kopuła komnaty. Uśmiechnął się, czując jak powietrze wypełnia mu płuca - było czyste, wilgotne, lekkie. Coś sobie przypomniał. Gwałtownie usiadł, co spotkało się protestem mięśni. Nim zdążył porządnie się rozsadowić, upadł z powrotem na plecy. Drugie podejście było wolniejsze, wyważone. Udało mu się. Czuł się jak po tygodniowym treningu w gildii. Jednak oprócz bólu obitych mięśni, zupełnie nic mu nie było. Rozejrzał się dookoła. Nie było go. Odszedł? Przecież obiecał, że go zabije. Wstał. 
Do jego uszu dotarł nienaturalny plusk wody. Poczuł jak bardzo chce mu się pić. Od jak dawna tu spał? Mięły godziny? Dni? Ostrożnie podczołgał się na skraj urwiska, by sprawdzić skąd pochodzi niepokojący odgłos. Dzięki swoim umiejętnościom mógł to zrobić zupełnie bezdźwięcznie. Wychylił się za brzegu. 
Pod nim rozpościerało się spore jeziorko." Czarny" od razu został uderzony podmuchem magii. A więc ono było źródłem wypełniającej jaskinię magii. Albo coś co w nim żyje. Z zachwytem w oczach oglądał skalne rzeźby, dziką roślinność. Przez chwilę zapragnął zostać tutaj na zawsze. Szybko jednak przypomniał sobie o celu swojego życia. Nie mógł tu zostać. Musi się stąd wynosić. Natychmiast. 
Już miał wstać, kiedy jego wzrok spoczął na .. niebieskookiej kobiecie.

<Eli?>

niedziela, 8 czerwca 2014

Od Xarabelli c.d Volbrid


Dziewczyna patrzyła chwilę na wampira po czym  powiedziała z radością
- wianek dla .... dziewczyny? Kawai!   jasne , że pomogę. Xarabella wzięła  garść kwiatów  pokazała Volbritowi jak należy je zaplatać ze sobą by powstał wianek. po 10  minutach chłopak chyba załapał o co chodzi i sam plótł kwiaty.  siedzieli tak na trawie długi czas, aż skończyli *robotę*  Wianuszki wyszły im naprawdę przepiękne.Dziewczyna założyła swój wianek na głowę po czym podeszła do jeziora i przejrzała się w tafli. Patrzyła tak przez chwilę , a następnie odwróciła się, w stronę  wampira - może pójdziemy do karczmy? Volbrid patrzył na nią z prawie niewidocznym uśmiechem , podniósł się z trawy wziął wianek do ręki  i skierował w tamtym kierunku. Pogoda była ładna , nie było ani za gorąco ani a zimno .  Droga zajęła im około 15 minut.

 < Volbrid?sorki , że tak długo , ale nie miałam czasu ani  pomysłu<
 
Blogger Templates