Dziewczyna spogląda po sobie. Noc nie może skryć plam na
szkarłatnym kaftanie, aksamit jest szorstki i sztywny, jakby został zanurzony w
jakimś ohydnym krochmalu. Ręce, przeznaczone pierwotnie do tkania i haftu,
ściskają teraz miecz, który pokrywa lepka czerwoność. Rubinowe krople kapią na
buty z miękkiej skórki… Jedna…druga…tysięczna…
Rozpaczliwie stara się rzucić broń, ale rękojeść przywiera
do dłoni, pali ogniem.
„Będziesz się smażyć w Cath, dziwko!!!”
Demony wyciągają szponiaste dłonie, a każdy z nich ma rysy
Aldana.
„Nigdy przede mną nie uciekniesz, znajdę cię nawet w
piekle!”
Bat ze świstem przecina powietrze, podczas gdy ona pełznie
do kolan swego oprawcy w niemej prośbie o życie…
...kamienne pięści miażdżą jej żebra…
Filozof Smark wlewa jej do ust gorzki wywar.
Najlepiej by było, gdybyś umarła.
Ktoś wrzeszczy przeraźliwie. Rozpoznaje własny głos.
Cathérin (Kwiat Nocy):
***
*Delikatnie otworzyła oczy.. jeszcze nie umarłam? To piekło
? Niebo ?Zastanawiała się gdy ból zawistnie przeszywał jej ciało ,prawie
rozerwane na strzępy.*
-Witaj *Skądś dobiegał nieziemsko poważny ,męski głos.
Wszystko widziała jak przez mgłę ,a w pomieszczeniu panował gwar. Czuła się
krytycznie , tak jakby miała za chwilę umrzeć.
- Dwa żebra. Cud, że nie przeciął jej na pół. Partacz, miecz
pewnie obrócił mu się w dłoni. Ta mała ma więcej szczęścia, niż na to
zasługuje. *Znów odzywa się ten sam głos.*
- Cholera ! *Syknęła w bólach*
- Już dobrze, jesteś bezpieczna .. i prawie cała *Pochylił
się nad nią elegancki czarnowłosy mężczyzna, który delikatnie kącikiem ust
uśmiechał się.*
-Jakim cudem.. *Skierowała zaćmiony wzrok na strażnika*
-Jaki kretyn pragnął śmierci takiej pięknej kobiety.. *Fuknął
oburzony.*
-Zapewne wyglądam teraz strasznie i tak się czuję.. *Pełna
żalu odparła.*
-Cóż Ci pozostało ..
-O czym też Pan mówi ?
-A wiesz gdzie jesteś?
-Mm.. w mieście Geron? *Próbowała się ostatecznie ocknąć ,a
Heracim usłyszawszy jej odpowiedź tylko pokręcił głową.*
***
*Minęło paręnaście miesięcy .. Cath była cały czas pod
opieką Heracima . Gdyby nie towarzystwo strażnika nie wiadomo czy mieszczanka stanęła
by na nogi. Noc ,czy dzień Pan Heracim dbał i odwiedzał ją w lecznicy,a także
zabierał ją w pewne miejsca dla otuchy.*
W karczmie:
Właśnie byłem na warcie tej nocy – Heracim wziął głęboki
oddech. - Księżyc, wredny gnojek, gdzieś się skrył. Ciemno jak… - spojrzał na Cath
- … To znaczy BARDZO ciemno. Jak w piwnicy bez okien – uśmiechnął się
porozumiewawczo. - Chłopie, a kiedy tak błyskało, to w tej przeklętej przełęczy
wszystkie cienie do tańcowania się zabierały. Mówię ci, można się normalnie
zerżnąć w pory!
Bernard zachichotał sarkastycznie.
- Widzisz, kto nas tu strzeże i broni? – rzekł gospodarz,
spoglądając na dziewczyne. - Stado drabów wielkich jak domy, co mają pełno w
porach, kiedy deszcz leci.
Niespodziewanie Heracim obrzucił dziwnym spojrzeniem czarnowłosą,
akurat, kiedy ta wychylała kolejny łyk już nie tak chłodnego piwa.
Ta odwzajemniła się pytaniem w ciemnych niebieskich, jak
firmament bez gwiazd, źrenicach.
Trwało to kilka uderzeń serca, w czasie których Bernard
obserwował obydwoje gości z uśmiechem błąkającym się tuż pod powierzchnią
twarzy.
- Tak pięknej elfki jak Ty jeszczem nie widział. Właściwie
to jesteś pierwszą, która mi się podoba – wystrzelił Arako, a jego zmarszczone
brwi dodały jeszcze osobliwości całej sytuacji.
Kwiat Nocy (Cathérin )opuściła na chwilę wzrok, pochylając
jednocześnie głowę. Wyglądało, jakby zawstydził ją komplement.
Nie dziwne więc, że tak to odebrał Bernard. Sam się stropił,
uśmiechnął i rzekł:
- Nie chciałem cię zawstydzać.
Heracim, tymczasem, zasłonił sobie dłonią usta, że niby
drapał się po policzku; oczy mu jednak iskrzyły.
- Już to dziś tłumaczyłam – dosłownie syknęła, nie podnosząc
głowy.
Bernard nie zrozumiał, za to Heracim drapał się coraz
mocniej.
Włosy Cathérin posypały się na jej pochyloną twarz,
pozostawiając środkiem szparę zbyt wąską dla ust.
- Objaśniałam dziś to samo Blair – podniosła głowę, wciąż
bardziej sycząc, niż mówiąc. Odsunęła niesforną grzywkę.
Bernard był zagubiony; nie wiedział, co się właściwie stało.
Najpierw jego komplement wywołał zawstydzenie, tak mu się przynajmniej
wydawało, a teraz złość. Co się stało? Oczywiście, nie przyszło mu do głowy
szukać pomocy u Heracim, której ten by pewnie i tak nie udzielił.
Heracim:
- Jestem .. wody.
- Żywiołakiem wody? – Bernard jak dziecko, bo też tylko
młode, naiwne, nieobeznane z mechanizmami i zasadami świata dziecko, mogło tak
niefrasobliwie igrać z gniewem kobiety, tej kobiety.
Heracim dłużej nie mógł wytrzymać. Wciąż zakrywał usta, jak
potrafił najlepiej, ale radość już zaczynała nim trząść.
- Nie, nie jestem żadnym żywiołakiem! Jestem .. wody!
- Jesteście jakąś podrasą? – On był niesamowity.
Heracim wprawiał już w ruch ławę, na której siedział.
- Nie! Jestem demonem ! Przecież mówię wyraźnie! I na pewno
nie jestem żadną PODrasą! Nie jestem żywiołakiem, półelfką wody, pod czy
nadelfką też nie! Nie jestem czarną, ciemną, szarą, ani
cienistą! Jestem DEMONEM. Po prostu, tylko i wyłącznie! –
zakończyła.
Chyba udało jej się go uciszyć, bo z otwartymi ustami tylko
gapił się przed siebie, czyli na nią.
Heracim wreszcie sobie odpuścił i huknął śmiechem, tworząc
ślinowy deszcz.
Mroczna spojrzała na niego groźnie, Bernard ze zdziwieniem.
- Nie śmieję się z ciebie – rozradowany Heracim zamachał
przecząco rękoma, co wyglądało jak niezdarna próba obrony przed napaścią. Może
wiedział, że mu ona grozi. - Po prostu znałem kiedyś jednego mrocznego wcale
nie żywiołaka – mrugnął. - Nawet dwóch. Byli dokładnie tak samo drażliwi na tym
punkcie. A że mało kto rozumiał te ich, i Twoje, wyjaśnienia, a jeszcze mniej
było tych, co w nie wierzyli, to jak tylko któryś z nich usłyszał, że jest elfem,
miał ochotę zabijać – zakończył śmiechem.
Bernard szybko się otrząsnął i prawie od razu ponownie objął
przewodnictwo.
- To pewnie dlatego jesteś najładniejszą…
„To już nie najpiękniejszą?” – Kwiat Nocy nie mogła
przegapić tak istotnej różnicy, oczywiście.
- …elfką, jakom widział, boś wcale nie elfka – uśmiechnął
się, ale trudno było w tym uśmiechu doszukiwać się choć śladu niedawnej wpadki
i próby jej naprawienia. Pewnie już zapomniał.
- I pamiętaj synu: nie półelfką, nie pod i nie nad, nie czarną,
szarą, brązową czy niebieską, ani cienistą, ani brudną też nie. – Wyszła w
potrzasku zamykając głośno drzwi karczmy. Heracim nie patrząc na Bernarda
nerwowo zebrał się z drewnianego krzesła i wyruszył biegiem za Catherin. Wreszcie
dogonił ją nie zauważony w ciemności. Skrycie szarpnął ją za rękę i pociągnął
ją do siebie. Wpatrywał się w nią ze wzrokiem zabójcy i dodał..
-Jak mogłaś mi to zrobić..
-.. przecież
-Jeszcze raz się oddalisz ,a pożałujesz ! * Oburzony
odpowiedział po czym.. *
Cathérin & Heracim :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz