Social Icons

facebookgoogle plus

sobota, 30 listopada 2013

Awans : nowy szlachcic kr贸lestwa

♣ Severus Ime 



Imi臋: Severus
Nazwisko: Ime
Ranga: Szlachcic
Rasa: Wampir
Klasa: Arcymag
Wiek: 42 Lat
Urodziny: 6 Stycznia
Rodzina:Matka-Sarai Ime,Ojciec-Desto Ime,Siostra-Caro Ime
呕ona/dziewczyna : -

Podanie na szlachcica : 

Moja posta膰, Severus Ime ubiega si臋 o rang臋 szlachcica dworu. Moim zdaniem jest to dla niego doskona艂e zaj臋cie. Severus jest bardzo silny umys艂owo, zawsze s艂u偶y dobr膮 rad膮, co w przypadku szlachcica jest bardzo przydatne. Pomimo i偶 jest teraz zwyk艂ym mieszka艅cem, stara si臋 troszczy膰 o dobro kr贸lestwa, i cz臋sto rozmy艣la nad tym, jak uczyni膰 je jeszcze wspanialszym. Jest idealist膮, kt贸ry zawsze ma dobry plan na wyj艣cie z nie komfortowej sytuacji ca艂ego ludu. Pomimo i偶 jest troch臋 nie przyjemny w kontaktach nie wynika to bynajmniej z tego 偶e jest wredny, tylko 偶e jest bardzo powa偶ny. Jego charakter jest nie tyle co z艂y, ale bardzo skryty. Severus obdarza szacunkiem nie tylko ,w艂adz臋 ale i nawet najbiedniejszych mieszka艅c贸w kr贸lestwa. Zawsze jest sprawiedliwy i 艂atwo mu rozstrzyga膰 spory. Sev sprawdza si臋 tak偶e jako strateg wojenny oraz doskona艂y mag. Nie interesuj膮 go rzeczy materialne i nie jest chciwy, najwa偶niejsze dla nie go jest to, by Honriette przetrwa艂o wieki.

ZAAKCEPTOWANE !! : Przez administratora Jang / Park GeunCheo.

pi膮tek, 29 listopada 2013

Powitajmy Heracim'a Jinate z Sinth !


± Heracim Jinate ±


Imi臋: Heracim
Nazwisko: Jinate
Przydomek: „Czarny”
Ranga: Stra偶nik Kr贸lestwa Honri猫tt茅
Wiek: 25 lat
Urodziny: 27 Czerwiec
Rasa: 呕ywio艂ak Ognia
Klasa: Wojownik/Le艣niczy
Rodzina :  Anresa (kuzynka), Rachell (siostra), Dante (kuzyn)
Partner / ka : Nie posiada
Miejsce zamieszkania: Sinth
Charakter: Praworz膮dny z艂y
Patron: Patron smoka krwistego

Historia : Zatrzyma艂em si臋 na skraju lasu. Nie chcia艂em wychodzi膰 z ukrycia, 偶eby przypadkiem kto艣 mnie nie zauwa偶y艂. Przyjrza艂em si臋 ziemi膮 nale偶膮cym do tego grubego Murwicka. Nieprzyzwoicie bogaty i sk膮py dziadyga. Ale na ka偶dego znajdzie si臋 spos贸b. Gwizdn膮艂em z podziwu. W swoim ogrodzie Murwick mia艂 ponad sto drzew Kolianu. R贸偶nie na nie m贸wi膮, ale jedno nie ulega w膮tpliwo艣ci: ich owoce nale偶a艂y do najcenniejszych dar贸w natury. Ba! Zabijano si臋, byle tylko zdoby膰 kilka z nich. Grubas pewno najch臋tniej zamkn膮艂by je w swojej fortecy, ale to oczywi艣cie niemo偶liwe. Otoczy艂 je za to wysokim p艂otem. Pewnie my艣li, 偶e to go uchroni. O, nic z tego! Nasza grupa z pewno艣ci膮 mu je wydrze. To jasne jak S艂o艅ce! G艂upi mur nas nie powstrzyma. Zakl膮艂em szpetnie. W艂a艣nie zobaczy艂em co艣, co jednak mo偶e nas pohamowa膰. Bogaty Murwick zainwestowa艂 w siln膮 obron臋. Kupi艂 sobie Terrossy. Najokrutniejsze z wszelkich bestii. W艂a艣nie wa艂臋sa艂y si臋 spokojnie po ogrodzie. Paskudne potwory. Nie jestem ma艂y, a i tak s膮 sporo wi臋ksze ode mnie. G贸ry napi臋tych jak struny mi臋艣ni, poro艣ni臋tych g臋stym futrem. Paszcze pe艂ne ostrych k艂贸w i 艂apy wyposa偶one w mordercze szpony. B臋dzie ci臋偶ko. Ale nie zrezygnujemy! Nie my!
Powoli wycofa艂em si臋 z mojego stanowiska obserwacyjnego. By艂em pewien, 偶e 偶aden z Terross贸w mnie nie zauwa偶y艂. Gdyby tak si臋 sta艂o pewnie by mnie pogoni艂. My艣l臋, 偶e mimo wszystko bym mu uciek艂, ale to nie jest mi艂e wra偶enie gdy sunie za tob膮 艣mier膰. Prze偶y艂em ju偶 to w swoim 偶yciu. Bardzo bole艣nie to wspominam, gdy偶 moja ukochana nie zdo艂a艂a unikn膮膰 艣mierciono艣nych pazur贸w. Do dzi艣 dzie艅 pami臋tam jej rozdarte cia艂o i po偶eraj膮cego j膮 Terrossa. Bardzo du偶o czasu min臋艂o nim si臋 z tego otrz膮sn膮艂em. Wtedy w艂a艣nie przy艂膮czy艂em si臋 do bandy, kt贸rej przyw贸dczyni膮 by艂a Krecha. Nazywamy j膮 tak, poniewa偶 na czubku g艂owy ma siw膮 pr臋g臋. Wiele os贸b si臋 krzywi my艣l膮c, 偶e co to za banda, kt贸r膮 baba przewodzi. G艂upcy! Nie znam nikogo, kto nadawa艂by si臋 na herszta naszej bandy bardziej ni偶 ona. Jest bezwzgl臋dna dla swoich wrog贸w, ale dla przyjaci贸艂 zawsze ma otwarte serce. Co prawda nie jest 艂atwo si臋 z ni膮 zaprzyja藕ni膰, jest nieufna. Krecha wiele prze偶y艂a. Nie opowiada o tym nikomu, jednak to ju偶 na pierwszy rzut oka wida膰. Zreszt膮, b膮d藕my szczerzy. Kt贸偶 z naszej bandy nie mia艂 jakiego艣 dramatycznego prze偶ycia? Wi臋kszo艣ci zgin膮艂 kto艣 bliski. My艣l臋, 偶e i Kreska nosi w sercu podobn膮 histori臋, cho膰 odnosz臋 wra偶enie, 偶e jest co艣 jeszcze. Bardzo j膮 lubi臋. Ona mnie te偶. Mo偶e gdyby okoliczno艣ci by艂y inne... Kto wie? Teraz trudno nam o tym my艣le膰. Ka偶dego dnia kto艣 z nas mo偶e zgin膮膰. Ba! By膰 mo偶e nawet wszyscy, ca艂a grupa. Trudno si臋 do kogo艣 przywi膮za膰 偶yj膮c z tak膮 艣wiadomo艣ci膮. Albo mo偶e raczej trudno si臋 do takiego przywi膮zania przyzna膰. Dlatego ka偶dy robi to co do niego nale偶y. Krecha koordynuje dzia艂ania ca艂ej bandy, a ja odpowiadam za zwiady. Jestem w tym najlepszy. Dlatego nazywaj膮 mnie Czarny, bo w nocy staj臋 si臋 ca艂kowicie niewidoczny. A po cz臋艣ci i dlatego, 偶e natura szczodrze obdarzy艂a mnie tym kolorem. Czasem m贸wi膮, 偶e jestem czarniejszy ni偶 smo艂a. „Szczeg贸lnie serce” 偶artobliwie dodaje zawsze wtedy Krecha.
Tymczasem zbli偶y艂em si臋 do naszego obozowiska. Ju偶 z daleka s艂ysza艂em radosny gwar mojej weso艂ej kompanii. Nie by艂o 偶adnych stra偶y, nie potrzebowali艣my tego. Znienacka wyskoczy艂em zza drzewa i klepn膮艂em w plecy moj膮 przyjaci贸艂k臋.
- Czo艂em Kreska!
- Czarny! Ty zawsze potrafisz mnie zaskoczy膰!
- Co tam u grubego Murwicka? - zapyta艂 rzeczowo Po艂贸wka.
- Dajcie chwil臋 odsapn膮膰.
Nie, nie by艂em zm臋czony, ale chcia艂em w ciszy poobserwowa膰 ca艂膮 band臋. Patrzyli na mnie z podziwem. Kreska bardzo nie lubi jak kto艣 wita si臋 z ni膮 zdrobniale. Ju偶 niejednokrotnie nam grozi艂a, 偶e nogi nam z dupy powyrywa jak tak b臋dziemy na ni膮 m贸wi膰. A jednak mi od czasu do czasu takie zachowanie uchodzi艂o p艂azem. Nie by艂o tajemnic膮, 偶e mam u niej specjalnie wzgl臋dy. Po艂贸wka mierzy艂 mnie swym jedynym okiem. Dlatego tak go w艂a艣nie nazywamy, bo widzi tylko po艂ow臋 艣wiata. Onegdaj adorowa艂 nasz膮 herszt, jednak gdy straci艂 oko troch臋 si臋 od nas odizolowa艂. Owszem, nadal ch臋tnie planowa艂 r贸偶ne napady, ale ju偶 nie by艂 taki rozmowny jak kiedy艣. Wszyscy wiedzieli, 偶e nie czuje si臋 w pe艂ni warto艣ciowym cz艂onkiem naszej grupy. Nam nie przeszkadza艂o jego kalectwo. Nadal by艂 艣wietnym taktykiem, cho膰 rzeczywi艣cie, w polu straci艂 sporo ze swojego nieocenionego potencja艂u.
- Mam trzy wiadomo艣ci. Dobr膮, z艂膮 i bardzo z艂膮.
- Zaczynaj od dobrej. Co z Kolianem?
- Ponad sto drzew. Owoce s膮 ju偶 dojrza艂e.
Radosne gwizdy ponios艂y si臋 po ca艂ej polanie. To by艂a bardzo dobra nowina. Mogli艣my si臋 nie藕le ob艂owi膰.
- No a te z艂e?
- Naliczy艂em siedmiu ludzi z 艂ukami.
T臋 wiadomo艣膰 ponownie skwitowali gwizdami. Tym razem jednak pogardliwymi. Z tych naszych gwizd贸w jeste艣my s艂ynni. Wyra偶amy nimi wszelkie emocje. Zreszt膮, nie bez kozery zw膮 nas Gwi偶d偶膮c膮 Band膮.
- A bardzo z艂a? Dw贸ch z nich umie strzela膰? - za偶artowa艂a Krecha.
- Nie. Murwick kupi艂 Terrossy.

Odpowiedzia艂a mi cisza. Wszyscy dobrze wiedzieli co to oznacza. Nawet je偶eli uda nam si臋 obrabowa膰 Murwicka, nie wszyscy wyjd膮 z tego ca艂o. Terrossy s膮 urodzonymi mordercami. Ich nie da si臋 pokona膰.

W艂a艣ciciel : Kantonino / Heracim

czwartek, 28 listopada 2013

Blair c.d Severus & ca艂e kr贸lestwo

Blair nie spa艂a, na swym 艂贸偶ku p贸艂 le偶a艂a - p贸艂 siedzia艂a, opieraj膮c na podci膮gni臋tych kolanach plik zszytych pergamin贸w; co艣 pisa艂a, co chwil臋 robi膮c przerw臋 na kr贸tkie zastanowienie.

Dochodz膮cy zza okna gwar miasta 艂udz膮co upodabnia艂 ten poranek do wszystkich innych .

Mia艂a burz臋 zmienno-kolorowych w艂os贸w, zadarty nos i, co do艣膰 rzadkie w jej profesji, szeroki, szczery u艣miech. By艂a 艣redniego wzrostu, mia艂a g艂臋bokie szare oczy. Bardzo pi臋kne oczy. Ubrana by艂a w sukienk臋 koloru chabru ,kt贸ra powiewa艂a ,kiedy przebiega艂a przez miasto .Nagle roztargniona 艣piesz膮c si臋 do swoich obowi膮zk贸w znalaz艂a si臋 na 艣rodku ulicy omal nie podeptana przez p臋dz膮cego Morgula prowadz膮cego przez Severusa.


W tym samym momencie ,zachodz膮ce s艂o艅ce zaczerwieni艂o chmury, obla艂o krwawym blaskiem niebo. Niesamowite cienie igra艂y w艣r贸d drzew na horyzoncie. Tu偶 przy ziemi unosi艂a si臋 lekka mg艂a - wspomnienie o upalnym i m臋cz膮cym dniu. Gdzie艣 po prawej odezwa艂o si臋 cykanie 艣wierszczy i kwilenie jakiego艣 nocnego ptaka. Wszystko zamar艂o, jakby w oczekiwaniu na co艣...

Uwaga!

Chcia艂abym og艂osi膰 偶e b臋d臋 rzadko wchodzi膰, gdy偶 jestem w 偶a艂obie.
Wczoraj m贸j ukochany umar艂. 
Chc臋 was prosi膰 o jedn膮 malutk膮 rzecz - o troch臋 czasu.
Musz臋 si臋 pozbiera膰. Nie martwcie si臋 b臋d臋 zawsze z wami i gdy dojd臋 do siebie zjawi臋 si臋 na blogu.

                                                          ~~Wasza moderatorka Eli

poniedzia艂ek, 25 listopada 2013

Od Severusa c.d ca艂e kr贸lestwo

Po wielu tygodniach 偶mudnego rejsu po tajemniczych wodach morza Mare ,na horyzoncie ukaza艂o si臋 miasto Vinthaler. Wiedz膮c, 偶e cel podr贸偶y jest ju偶 coraz bli偶ej za艂o偶y艂em moj膮 czarn膮 peleryn臋 z du偶ym kapturem i wyszed艂em na pok艂ad okr臋tu. Jak zwykle panowa艂 tam niewyobra偶alny ha艂as spowodowany przez za艂og臋 kt贸ra krz膮ta艂a si臋 po ca艂ym statku, nosz膮c tam i powrotem przyprawy, tkaniny i zwierz臋ta przywiezione z dalekich l膮d贸w. Od razu ca艂e miasto wyda艂o mi si臋 dobrym miejscem dla kogo艣 takiego jak ja. Bo chyba tylko w Honriette upiory i inne stworzenia mog膮 czu膰 si臋 bezpiecznie bez wzgl臋du na r贸偶nice. Gdy dobili艣my do stoczni, marynarze wyprowadzili spod pok艂adu Margula, i starali si臋 za艂o偶y膰 mu uzd臋 i siod艂o(Morgul tego nie lubi wi臋c mieli problem X3).Tym czasem ja zeszed艂em z okr臋tu i wesz艂em na molo, by spotka膰 si臋 z Barkym Andersem , kt贸ry pi臋膰 miesi臋cy temu zaoferowa艂 mi mieszkanie w tym kr贸lestwie za dosy膰 ma艂膮 sum臋. Rozejrza艂em si臋 i zobaczy艂em niskiego, pulchnego brodatego m臋偶czyzn臋 z szerokim u艣miechem.
-No witaj Sevy!-krzykn膮艂 -Jak tam podr贸偶?
-M臋cz膮ca-odpowiedzia艂em kr贸tko gdy偶 nie nale偶臋 do os贸b rozmownych
-A…masz pieni膮dze?
-No pewnie-przewr贸ci艂em oczyma po czym wr臋czy艂em kupcowi sakw臋 z monetami
-Mi艂o robi si臋 z tob膮 interesy.-mrukn膮艂 u艣miechaj膮c si臋 pod nosem
-Nawzajem.-powiedzia艂em i k膮tem oka zobaczy艂em jak marynarze staraj膮 si臋 wyprowadzi膰 Morgula.Podesz艂em do zwierz臋cia i szybko znalaz艂em si臋 w siodle
-Dzi臋kuj臋 panowie-uk艂oni艂em si臋 po czym pogalopowa艂em w g艂膮b miasta, gdzie natkn膮艂em si臋 na…

<Na kogo si臋 natkn膮艂em?>

niedziela, 24 listopada 2013

Og艂oszonko :D

Wi臋c tak : Jang wpad艂a na pomys艂 stworzenia serii koszulek Kr贸lestwa Honriette. Pomys艂 zostanie zrealizowany przez Jang i Jell. Zabieramy si臋 do roboty. Jak koszulki b臋d膮 gotowe na pewno wam poka偶emy ;3

Oczywi艣cie po koszulkach we藕miemy si臋 za robot臋 innych rzeczy <gad偶et贸w>.

Z poszanowaniem i ch臋ci膮 do roboty Jell i Jang

Przyby艂 nowy chowaniec



Imi臋 : Morgul
P艂e膰 : samiec
Wiek : 5 lata
Rasa : Saltus Mortem- po 艂acinie le艣na 艣mier膰, Jest to ogromny jele艅(ok. 2 m. wysoko艣ci w k艂臋bie) 偶ywi膮cy si臋 mi臋sem. Zamiast twarzy ma czaszk臋 wyposa偶on膮 w ostre z臋by stworzone do rozrywania wrog贸w na kawa艂ki.Istnieje wiele odmian sier艣ci tego stworzenia, ale Morgul jest ciemno-br膮zowy
呕ywio艂 :Nieznany
Moce : Nieznane
Rodzina : Severus Ime
Partner : szuka
Historia : Severus znalz艂 go w wieku 2lat podczas podr贸偶y i go przygarn膮艂

W艂a艣ciciel : Severus

Powitajmy nowego mieszka艅ca :

Severus Ime 


Imi臋: Severus
Nazwisko: Ime
Ranga: Mieszkaniec
Rasa: Wampir
Klasa: Arcymag
Wiek: 42 Lat
Urodziny: 6 Stycznia
Rodzina:Matka-Sarai Ime,Ojciec-Desto Ime,Siostra-Caro Ime
呕ona/dziewczyna : -
Szczeg贸lne znaki: Ma na plecach d艂ug膮 blizn臋 z szwami, kt贸re s膮 ju偶 prawie nie widoczne, i znamie w kszta艂cie czaszki jelenia na ramieniu
Charakter: Praworz膮dny z艂y
Miejsce zamieszkania: Vinthaler
Patron: Diamentowy Smok
Historia:Severus jeszcze za 偶ycia mieszka艂 daleko poza Kr贸lestwem Honriette w ma艂ym miasteczku GoldShire.Zajmowa艂 si臋 tam badaniami nad Illithidami, lecz nie przynosi艂o mu to wi臋kszych efekt贸w.Pewnej nocy zszed艂 do piwnicy, w celu dogl膮dni臋cia jego ,,podopiecznych''.Ca艂e pomieszczenie by艂o ciemne, a drog臋 o艣wietla艂a mu jedynie 艣wieca.Nagle z niewiadomej przyczyny pad艂 na ziemi臋, a sz艂ysz膮c ha艂s jego 偶ona od razu zbieg艂a na d贸艂.Zasta艂a tam martwego ma艂偶onka, kt贸ry z niewiadomych przyczyn zaliczy艂 zgon.Severus Ime zmar艂 w tajemnicych okoliczno艣ciach w ieku 37 lat, a pochowano go na cmentarzu w zachodniej cz臋艣ci GoldShire.O dziwo, po 3 latach stwierdzono, 偶e cia艂a pana Ime nie ma ju偶 w grobie.Evena Ime wzi臋艂a to za g艂upi rzart, i nakaza艂a rozpocz膮膰 poszukiwania cia艂a jej m臋偶a.W nocy, gdy wdowa k艂ad艂a si臋 spa膰, dok艂adnie o godzinie zgonu Severusa Ime, kto艣 zapuka艂 w jej okno.Bez namys艂u je otworzy艂a i zobaczy艂a swego wybranka ju偶 jako wampira.Pomimo i偶 Severus bardzo cieszy艂 si臋 spotkaniem, Evena by艂a przera偶ona.M艂ody wampir uzna艂 偶e nie ma ju偶 nic do szuknia w GoldShire.Zapomnia艂 o dawnym 偶yciu i ruszy艂 do Honriette.Podczas podr贸偶y pozna艂 wiele os贸b i opanowa艂 magi臋 krwi

Przedmioty niezb臋dne:               R贸偶d偶ka z w艂uknem z serca smoka


Ksi臋ga magii;




W艂a艣ciciel: Tygrysica

sobota, 23 listopada 2013

Zaktualizowanie profilu i historii :


 Blair Vanth 



Imi臋: Blair
Nazwisko: Vanth
Ranga : Scenograf
Wiek : 18 lat
Urodziny:  9 Kwietnia
Rasa: Ikavanin (P贸艂-kot)
Klasa: Zaklinacz / Hipnotyzer
Umiej臋tno艣ci : Panowanie nad instynktami zwierz臋cymi, umiej臋tno艣ci magiczne.
呕ywio艂y : Ziemia 
Partner: Nie posiada i jak na razie nie ma\ w planach. 呕yj臋 samotnie.
Dzieci /potomstwo : Nie posiada

Historia : Victoria.M贸j najgorszy koszmar. Ot tak, ona wesz艂a w moje 偶ycie. Ba艂am si臋 jej, przera偶a艂a mnie jakakolwiek my艣l o niej, ale nie ucieka艂am. Sta艂a przede mn膮. A raczej sta艂o co艣, co by艂o ni膮. I nie sta艂o tak dos艂ownie, tylko zmaterializowa艂o si臋 w lustrze. Nie wiem, dlaczego si臋 ba艂am skoro w pewnym sensie ona by艂a od niego zale偶na. Nie mog艂a mnie skrzywdzi膰, a mimo to dalej trz臋s艂am si臋 ze strachu. Jej zielone oczy przeszywa艂y mnie na wylot, a na twarzy mia艂a wypisan膮 ch臋膰 mordu i rzezi. Temperatura wok贸艂 opad艂a, a w powietrzu wyczu艂am ostre napi臋cie.
- Czego chcesz? - Wychrypia艂am, jednocze艣nie rozgl膮daj膮c si臋 za ratunkiem. Nie wiem, czy kto艣 mnie widzia艂 albo czy widzia艂 j膮. Bo偶e, ale to musia艂o wygl膮da膰. Jaka艣 nastolatka gadaj膮ca z lustrem. Na wspomnienie Jev'a i tego, jak nazwa艂 mnie niezr贸wnowa偶on膮, za艣mia艂am si臋 z napi臋ciem.
- Co za ironia. - Szepn臋艂am sama do siebie.
- Wiesz, czego chc臋. - Moje rozmy艣lania przerwa艂 g艂os Victorii. Pierwszy raz z ni膮 rozmawia艂am, w og贸le pierwszy raz rozmawia艂am z kim艣, kto nie 偶yje. Jej g艂os przypomina艂 mi t艂uczone szk艂o, kt贸re rani艂o. Tak samo jej g艂os rani艂 moje uszy. Energicznie pokr臋ci艂am g艂ow膮. Sk膮d mia艂am wiedzie膰, czego ona ode mnie chce?
- Nie mam poj臋cia.
- G艂upia! - Krzykn臋艂a, a lustro zacz臋艂o dr偶e膰 i lekko p臋ka膰. Ruchem r臋ki stara艂am si臋 j膮 uspokoi膰, oczywi艣cie na marne. - Odejd藕, a przestan臋 ci臋 n臋ka膰.
- Gdzie mam odej艣膰? - Unios艂am lekko brwi.
- Masz zostawi膰 moje zabawki w spokoju. - Odpowiedzia艂a ostro.
- Jakie zabawki? - Je艣li wszystkie duchy by艂y takie wredne, to wola艂am 偶y膰 w nie艣wiadomo艣ci.
- Wiedzia艂am, 偶e ludzie s膮 g艂upi, ale 偶eby a偶 tak... - Jej oboj臋tny ton i morderczy wzrok pozbawia艂y mnie tchu.
- Ty te偶 by艂a艣 cz艂owiekiem... - Powiedzia艂am tak cicho, jak mog艂am, ale i tak to us艂ysza艂a. Od razu po偶a艂owa艂am tych s艂贸w. Lustro p臋k艂o i jeden ostry kawa艂ek z niezwyk艂膮 pr臋dko艣ci膮 wystrzeli艂 w moj膮 stron臋. Instynktownie odchyli艂am si臋 w bok, a on drasn膮艂 mnie bole艣nie w policzko. Dzi臋ki Siedzibie za treningi!


- Nigdy, ale to przenigdy, mnie do siebie nie por贸wnuj! - Wrzasn臋艂a pot臋偶nie. - I zostaw Hunter贸w w spokoju! Oni nale偶膮 do mnie, nie do ciebie! Zawsze b臋d膮 nale偶e膰 do mnie. Zawsze... Dopilnuj臋 tego, mo偶esz mi wierzy膰 lub nie, g艂upia. - Wierzy艂am jej, 偶e na pewno tego dopilnuje, ale nie mog艂am siedzie膰 cicho. Cole i Jev nie nale偶eli do nikogo. Ani do niej, ani do mnie... M贸j strach zamieni艂 si臋 w gniew i gorycz. Serce Cole'a by艂o wolne, nie nale偶a艂o do nikogo. Mo偶e kiedy艣 Victoria by艂a pani膮 jego serca i w nim go艣ci艂a, ale to si臋 sko艅czy艂o. Nie powinna ju偶 nikogo terroryzowa膰. Mo偶e kiedy艣 m贸wi艂 jej, 偶e j膮 kocha, 偶e jest dla niego wszystkim. Zapiek艂y mnie oczy. Nie wiem, co bardziej bola艂o. Zranione i krwawi膮ce policzko, czy fakt, 偶e jeszcze nie us艂ysza艂am od Cole'a tych dw贸ch s艂贸w. Nie wytrzyma艂am.
- Zamknij si臋! Cole, nie nale偶y do ciebie! Bawi艂a艣 si臋 nim, zrani艂a艣 go... On nigdy nie nale偶a艂 do ciebie. Nie nale偶y te偶 do mnie. - G艂os mi si臋 za艂ama艂. Skro艅 pulsowa艂a bole艣nie, a r臋ce bola艂y i dziwnie mrowi艂y. Nawet nie zauwa偶y艂am, 偶e zacisn臋艂am pi臋艣ci, tym samym wbijaj膮c sobie paznokcie w sk贸r臋. Do oczu nap艂yn臋艂y 艂zy. Szybko si臋 ich pozby艂am, ale jedna ulecia艂a i sp艂yn臋艂a na otwart膮 ran臋, kt贸ra strasznie zapiek艂a. - Przesta艅 traktowa膰 ich jak swoj膮 w艂asno艣膰! Oni ci臋 nienawidz膮! - Sko艅czy艂am ci臋偶ko dysz膮c.
- Skoro mnie nienawidz膮, to dlaczego pami臋taj膮? Dlaczego chc膮 pami臋ta膰? Dlaczego o mnie 艣ni膮? - Victoria wiedzia艂a, 偶e nie umiem odpowiedzie膰 na te pytania. By艂am na przegranej pozycji. Coraz bardziej narasta艂a we mnie niewyt艂umaczalna w艣ciek艂o艣膰. Jeszcze mocniej zacisn臋艂am r臋ce i wrzasn臋艂am z frustracj膮. I sta艂o si臋 co艣 niewyt艂umaczalnego. Mia艂am wra偶enie, 偶e czas zwolni艂. Wszystko sta艂o si臋 inne, wyraziste i takie... przyjemne. Nagle to wszystko stan臋艂o, spowi艂a mnie ciemno艣膰, a potem w powietrzu zawis艂 krzyk. Powoli wraca艂 mi obraz, a d藕wi臋ki sta艂y si臋 wyra藕ne. Jak mog艂am tego nie s艂ysze膰? Wsz臋dzie panowa艂 straszliwy ha艂as. P艂acz i krzyki ludzi. Czu艂am ich strach i zdenerwowanie. Nie wiem, jak i dlaczego, ale gdy si臋 odwr贸ci艂am, wszystko by艂o jasne. Centrum zamieni艂o si臋 w pobojowisko. Stalowe i ci臋偶kie ozdoby le偶a艂y na ziemi, obr臋cz powykrzywiana, a w niekt贸rych miejscach nawet jej nie by艂o. Z przera偶eniem patrzy艂am na pod艂og臋 pe艂n膮 krwi. Nie wiem, jak to si臋 sta艂o, ale by艂am pewna jednego. Ju偶 nie by艂am ofiar膮, kt贸ra ucieka przed b贸lem i 艣mierci膮. Teraz by艂am oprawc膮, kt贸ry ni贸s艂 艣mier膰 niewinnym ludziom.
- Co ja zrobi艂am? - Wyszepta艂am w powietrze, wiedz膮c, 偶e nikt mnie nie us艂yszy.
****
Uciek艂am. Uciek艂am jak tch贸rz i jaki艣 przest臋pca. W ko艅cu to ja by艂am odpowiedzialna za to, co si臋 sta艂o. Sta艂am si臋 potworem. Brzydzi艂am si臋 sob膮, a najbardziej brzydzi艂am si臋 tego, 偶e ca艂e to zaj艣cie napawa艂o mnie satysfakcj膮. Chcia艂am wi臋cej. Je偶eli poczucie winy mnie nie zabije, to sama to zrobi臋. Mia艂am 艣wiadomo艣膰 ,偶e m贸j brat i m臋偶czyzna wa偶ny memu sercu nie 偶yj膮 , gorszy by艂 fakt ,i偶 sp贸藕ni艂am si臋 ,aby ich uratowa膰 ,a co tylko mog艂am zrobi膰 to napawa膰 si臋 ,偶e blu藕nierczo za艣mia艂am si臋 w twarz Victorii. To ta ,kt贸ra odebra艂a mi osoby ,kt贸re by艂y dla mnie bardziej potrzebne ni偶 tlen. Od tego momentu wszystko si臋 zmieni艂o ,moje 偶ycie si臋 zmieni艂o ,a ja wraz z nim. Zacz臋艂am now膮 艣cie偶k臋 偶ycia w Kr贸lestwie.

(Victoria – matka Blana ,kt贸ra w gruncie rzeczy prowadzi艂a dwa 偶ycia : Jako przyk艂adna 偶ona i kochaj膮ca matka ,a w tajemnicy czci艂a si臋 jako ladacznica ,kochanka dla wielu m臋偶czyzn, morderczyni i kobieta lekkich obyczaj贸w, kt贸ra odbiera艂a za pomoc膮 iluzjonierskich, magicznych umiej臋tno艣ci m臋偶贸w/narzeczonych wielu kobietom. Blair nie jest tego 艣wiadoma kogo jest synem przyk艂adny w艂adca  ,nawet nikt z kr贸lestwa o tym nie wie ,a co dopiero jego brat. A sk膮d Blan wie o tym ? Poniewa偶 by艂 艣wiadkiem karygodnych rzeczy ,kt贸re wyprawia艂a jego matka.)

W艂a艣ciciel : Jang / Park GeunCheo  


Nie ma to jak w domu : Hana & Yoh , CD wszyscy


 Hana: Nie bardzo ogarniam, co si臋 sta艂o?
Yoh: ja nie wiem jak on to zrobi艂 ale jestes jestes tu ze mna i to sie liczy chodz do domu
 Hana: Ok *poszed艂em za tat膮*
Yoh: Weszli艣my do domu pio cichu Anno? spyta艂em
 Anna: *by艂am w kuchni i robi艂am obiad* Jestem na nogach ju偶 od d艂u偶szego czasu...
 Yoh: to dobrze podjdz tu na chwile ale obiecaj ze nie udusisz nikogo zrado艣ci
 Anna: A niby czemu mia艂abym to zrobi膰? *podesz艂am do nich*
 yoh: podejdz i zoacz sama
 Anna: *przysz艂am bli偶ej* hej, Hana
 Hana: Hej, mamo
Yoh: teraz mo偶emy zy膰 jak dawniej , jak mormalna szczesliwa rodzina * powiedzialem patrzac na nich z usmiechem a serce wali艂o mi z rado艣ci jak oszala艂e*
Ana i Hana: popatrzylismy na niego nie wiedz膮c o co chodzi*
 Yoh; nie wa偶ne z reszt膮, to co teraz robimy?* spyta艂em zmieniaj膮c temat*
Hana: ja nie mam poj臋cia
Anna: ja teraz robi臋 obiad
Yoh: hmmm to mo偶e ci pom贸c?
Anna: Mo偶esz, nie mog臋 sobie poradzi膰 z tym przepisem...
 Yoh: kt贸rym? * podszed艂em i wzi膮艂em kartk臋 z przepisem* hmmm poczekaj zaraz cos wymysle
Anna: *usiad艂am na krze艣le*
Yoh: hmmm  przeczyta艂em ponownie przepis moze zacznijmy od pokrojenia ryby a nast臋pnie no reszte to nie jest tak zawi艂e  jak mi si臋 wydawa艂o po erwszym przeczytaniu
Anna: jest prawie gotowe przecie偶
Yoh: a wi臋c zosta艂o jeszcze tylko par臋 szczeg贸艂贸w
Anna: Pr贸bowa艂am, a tobie to si臋 chyba nie uda
 Yoh: ale czenu tak my艣lisz? FOCH tywe mnie nie wierzysz * odwr贸ci艂em si臋 do niej plecami i za艂o偶y艂em r臋ce*
Anna: Wszyscy wiedz膮, 偶e gorzej gotujesz ode mnie
Yoh: nie prawdaaa , nie wszyscy ..  Odwroci艂em smiej膮c si臋
 Anna: Jak jeste艣 taki m膮dry to sam to spr贸buj zrobi膰
 Yoh: A 偶eby艣 wiedzia艂a , 偶e spr贸buj臋 (B)
Anna: Prosz臋 ci臋 bardzo
Yoh: *zacz膮艂em kroi膰 warzywa *
Anna: *wzi臋艂am jaki艣 magazyn i zacz臋艂am czyta膰*
Yoh: kroj膮c je na szybko ciachna艂em sie w palec , lec tego nie zauwazylem i krilem dalej , a krew ciekla na tacke
Anna: *patrzy艂am co Yoh robi w przerwach w czytaniu* uci膮艂e艣 sobie palec...
Yoh: naprawd臋? * popatrzylem na reke * cho*e*a  ! *powiedzia艂em i poszd艂em do 艂azienki *
Anna: Nie przeklinaj
yoh: to nie jest przeklenstwo tylko choroba
 Anna: Nie gadaj, 偶e jeste艣 chory *spojrza艂am na niego*
 Yoh: bardzo 艣mieszne . * usmiechnalem sie do niej i powrocilem do kuchni*
Anna: *znowu wr贸ci艂am do czytania*
 yoh; zacza艂em bawic sie ryba a偶 w kncu chyba wysz艂o

 Anna: Sko艅czy艂e艣 ju偶?
Yoh: tak  chyba tak wiekrzosc ty zrobilas
Anna: No, prawda
Yoh: no wi臋c .... naloze na taleze
 Anna: tylko ostro偶nie, mo偶e si臋 rozlecie膰
 yoh; zacz膮艂em powoli nakladac 2 pierwsze taleze sie udalo ale oczywiscie zawsze musze cos zepsu膰 i gdy nakladalem ostatnie kawalki sie zaczelo mi rozwalec no coz bywa
 Anna: *spojrza艂am na talerz*
 Hana: *cicho wymkn膮艂em si臋 z domu*
 Yoh: zanios艂em talze do salonu
 Anna: *spr贸bowa艂am* ca艂kiem nie藕le ci wysz艂o...
 Yoh:   *rozejrza艂em si臋 * gdzie jest Hana?
 Anna: *rozejrza艂am si臋* nie mam poj臋cia...
 Yoh: ko艅cz膮c jedzenie powiedzialem* moze pojde go poszukac?
 Anna: P贸jd臋 z tob膮
 Yoh: no dobra ale jak my艣lisz gdzie on m贸g艂 p贸j艣膰  nie mowiac nam , ze wychodzi?
 Anna: Sama nie wiem... *znowu si臋 troch臋 gorzej poczu艂am*
Yoh: w sumie nie ma ju偶 2 lat zapytamy go jak wroci
Anna: Pewnie masz racj臋... z reszt膮 - wsz臋dzie ci膮gle... gdzie艣 ucieka艂...
Yoh: mam tylko jedna nadzieje .... ze Zeke sie nie dowie ...
 Anna: Czego... mia艂by si臋... dowiedzie膰...?
Yoh; nie niczego jakos mi sie tak powiedzialo , nie wane
 Anna: Owszem, wa偶ne...
 Yoh;  nie naprawde , nie wazne g艂osno myslalem
 Anna: Yoh... powiedz prawd臋!
Yoh: mowie przeciez , nie wazne * usiad艂em na kanapie i popatrzy艂em w okno*
 Anna: *spojrza艂膮m na niego*
 Yoh:  zamy艣li艂em si臋 obserw贸j膮c niebo * moze pojdziemy si臋 przej艣膰 ?
 Anna: Ale... znowu si臋 gorzej... czuj臋...
 Yoh: a wi臋c id藕 spa膰
 Anna: *posz艂am do sypialni i zasn臋艂am na 艂贸偶ku*
yoh: patrzy艂em jeszcze przez chwile przez okno a nastepie wysed艂em przed dom i usiad艂em na prohu
 Hana: *poszed艂em poszuka膰 Diany, dawno si臋 z ni膮 nie widzia艂em, ale nigdzie nie mog艂em jej znale藕膰*
 Yoh: siedzia艂em na progu i my艣la艂em
 Amidamaru: nad czym rozmy艣lasz?
 Yoh: hmmm  nie wiem wszystko jest teraz tak inaczej...
 Hana: *wszed艂em na jak膮艣 g贸r臋, widzia艂em st膮d ca艂e kr贸lestwo*
 Yoh: Postanowi艂em i艣膰 na polane i zdrzen膮膰 si臋 pod swoim ulubionym drzewkiem*
 Hana: *doszed艂em na szczyt, widzia艂em nawet granice kr贸lestwa*
 Yoh; *szed艂em a gdy by艂em na ,miejscu zasna艂em*
 Hana: *usiad艂em na tej g贸rze*

Kto艣 doko艅czy?

pi膮tek, 22 listopada 2013

Powstanie R5 - Ross

- Ross ! - zawo艂a艂 mnie brat (Riker) z jakimi艣 kartkami w r臋ce
- Co si臋 sta艂o ? - zapyta艂em zdyszanego brata
- Zobacz - powiedzia艂 podaj膮c mi kartki z jakimi艣 tekstami piosenek
- Ale co to ? - zapyta艂em jeszcze zaspany
- Tekst piosenki nie wida膰 ? - powiedzia艂 oburzliwie
- Wida膰 ale po co mi one ?
- Lepiej wo艂aj Jell, Rocky'iego i Ellington'a... Niech zabior膮 instrumenty ! - powiedzia艂
- No ok - powiedzia艂em trzymaj膮c nadal kartki

Poszed艂em najpierw po Jell...

- Jell... - powiedzia艂em lecz ona si臋 nie obudzi艂a
- Jell... - powt贸rzy艂em
- Co chcesz ?! - powiedzia艂a zas艂aniaj膮c oczy przed promieniami s艂o艅ca
- Riker co艣 wymy艣li艂 - powiedzia艂em
- Znowu偶 ?! - powiedzia艂a oburzona powoli wstawaj膮c
- Taaa - powiedzia艂em
- Zaraz b臋d臋 gotowa - powiedzia艂a
- Pff zaraz... id臋 po Rocky'iego - powiedzia艂em

*Pod drzwiami domu Rocky'iego*

- Wstawaj ! - krzyn膮艂em przez drzwi
- Co  ?- zapyta艂 czyszcz膮c sw膮 gitar臋
- Chod藕 do Rikera - powiedzia艂em
- Albo id藕 po Ellington'a - doda艂em

*U Rikera*

- Jeste艣my - powiedzieli艣my b臋d膮c u niego
- Dobrze zaczynajcie - powiedzia艂 daj膮c kartki

Jell wzie艂a si臋 za gr臋 na pianinie Ellington na perusji a ja, Riker i Rocky za gitary...

(膯wiczenia)


- Ju偶 nie daj臋 rady - powiedzia艂a wyczerpana Jell
- Po co nam to ? - zapyta艂 Rocky
- Nie rozumiecie ?! - powiedzia艂 Riker
- Nie wiesz - powiedzia艂a Jell
- A co gdyby艣my utworzyli zesp贸艂 ? - zaproponowa艂em
- 艢wietna my艣l - powiedzia艂 Eligton
- Hmm mo偶e by膰 powiedzia艂a Jell
- To co ? - zapyta艂 Riker
- Wchodz臋 w to - powiedzia艂 Rocky
- Ja te偶 - powiedzia艂a Jell
- To ja te偶 - Elligton
- Czyli.. Jaka nazwa ?
- Hmm R5 ? - zaproponowa艂a Jell
- Mo偶e by膰 - powiedzia艂em
- Top R5 zaczyna dzia艂alno艣膰 - powiedzia艂 Riker
- Tak - powiedzia艂 Rocky

艣roda, 20 listopada 2013

Dziwna choroba i powr贸t* cz 2 cd Anna

 Yoh:* Sta艂em przez chwil臋 w miejscu nie wiedz膮c gdzie zacz膮膰 szuka膰 . Postanowi艂em przej艣膰 si臋 po kr贸lestwie i poszuka膰 . Obszed艂em ca艂e miasteczko i go nie znalaz艂em wie膰 poszed艂em do lasu i... us艂ysza艂em za sob膮 szelest. Domy艣li艂em si臋 , 偶e to on i specjalnie szed艂em dalej w stron臋 polany. Szczepan szed艂 za mn膮 jak cie艅. Doszed艂em na polane i usiad艂em pod drzewem.*
  mo偶esz ju偶 wyj艣膰 * powiedzia艂em  patrz膮c w niebo*
nic si臋 nie sta艂o , lecz szmer ucich艂.
*Szczepanie wiem , ze tam jeste艣 wyjd藕 , chyba , ze sam mam do ciebie podej艣膰
*Przedemn膮 ukaza艂a si臋 posta膰 m臋偶czyzny. * 
 Szczepan: co tu robisz samotnie bez swojej rodzimki? * spyta艂em patrz膮c na niego z szyderczym u艣miechem* Dobrrze nie odpowiadaj wiem po co tu jeste艣 , ale nie powiem ci nic dopuki nie bedziesz ze swoja rodzink膮
Hana: *poszed艂em do kuchni zrobi膰 sobie co艣 do jedzenia*
Yoh: hmmm to bedzie maly problem bo oni sa w domu..
Szczepam : dla mnie 偶aden  id藕 po nich poczekam. 
Yoh:  * wsta艂em i i pomyslalem* nie wiem czy to dobry pomysl , lecz poszedlem bo mialem nadzieje ze tamten sen to byl kajis znak.* po 15 min bylem w domu*
Hana: *jad艂em kanapk臋* Hej tato
Yoh: hej.. *powiedzialem zamyslony * wiesz nznalazlem go... ale jest jakis dziwny
Hana: To znaczy?
Yoh: powiedzia艂 mi , 偶e nic mi nie powie ale wie co chce od nigo i nie powie NIC dopuki nie pojawimy sie tam wszyscy cala *rodzinka*
 Hana: To idziemy?
Yoh: wiesz..  mam dziwne przeciuci , ze to nie jest dobry poysl a wlasciwie to mieszane uczucia bo niby chce by moj sen stal sie prawda ale jednoczesnie wydaje mi sie ze szczepan nie jest do konca ... h mmm dobry i ze cos sie stanie
 Hana: ja tak nie s膮dz臋
 Yoh:  Ja nie wiem ale no dorze  chodzmy hmm Anna 艣pi?
 Hana: 艣pi
 Yoh: no wiec chodzmy nie bedziemy jej specjalnie budzic. * wyszlismy z domu i poszlismy w strone polany*
Hana: *id膮c pogwizdywa艂em*
 Yoh: * weszlismy na polane ON czekal na nas. 
 Szczepan: no nareszcie jeste艣cie popatrzy艂em na Hane dawnos my sie widzieli..
Hana: Prawda, ale gdzie ja ci臋 ostatnio widzia艂臋m - nie pami臋atam
 Anna: *obudzi艂am si臋*
 Szczepan: aaa szczerze to ina艂es mnie raz na zakupach.. ja wtedy pozna艂em kim jestes i poczolem ze a z reszta to nie wa偶ne
 Hana: prawda... umiesz mnie przywr贸ci膰 do 偶ywych?
 Szczepan: moze umiem , mo偶e nie a ty sk膮d wiesz? hmm widze , ze tw贸j tata to straszny gadu艂a 
 yoh: * podrapa艂em sie po g艂owie i spojzalem na hane potem na niego i powiedzialem* a wiec umiesz czy nie?
szczepan: moze umiem , moze nie kto to wie kto wie...( droczy艂em sie z nimi bo dawlo mi to radoche )
 Hana: Go艣ciu, gadaj, bo jak nie...
 Szczepan: bo jak nie to ? zdania nie dokonczy艂es. a z reszta grozby to do kogos innego bom ja nie jestem cz艂owiekiem a pytanie wasze uprzedze bo kim jestm nie powiem. ale sprawe mam do ciebie Hano (usmiechna艂em sie szyderczo)
 Hana: Jak膮偶 to?
 Szczepan: taka jedna ale o niej dowiesz sie innym razem gdy bedziesz mi potrzebny... ale teraz Ja chc臋 ci pomuc i zrobie to  jesli ty tego chcesz
 Hana: Oj, chyba prawie ca艂a moja rodzina chce, wi臋c ja te偶
 Sczepan: u艣iechn膮艂em si臋 z艂owieszczo i rzek艂em  a wiec chodz ze mn膮 a nie znaczy st贸j a ja reszte zalatwie
 Yoh: ale o asz zamiar dokladnie zrobic?
 Szczepan:  hmmm to nie jest twoja sprawa jak chyba starczy odpowiedz jakos . a teraz do rzeczy *  wyciagnalem czarna peleryne i nazucilem na mnie i n aHane przeteleportowalismy sie w magiczne iejsce puste a kjednak pelne gwiazd i jasnego swiatla
 Hana: *rozejrza艂em si臋* co to za miejsce?
 Szczepan:  magiczne miejsce zwane potocznie PRZYSTANIA
 Hana: A jaki ono ma sens istnienia?
 Yoh: znikneli a ja zastanawialem sie co sie dziej
 Szczepan: Sens ma ogromny jest to przestrzen ktora jest jednoczesie niczym z niej powstanie kiedys cos...
 Hana: *ziewn膮艂em* nudzisz. mo偶na po ludzku?
 Szczepan: ahh z tego cos kiedys b臋dzie
 Hana: Rozumiem. Tooo... po co tu przyszli艣my?
Szczepan: bo ty tesz mozna zec czyms bediesz. dobra bez gadania teraz sie skupic musze.Zamkn膮艂em oczy i zacz膮艂em wymawia膰 s艂owa nie znane dla zadnej obcej rasy m贸wi膮xc sypa艂em magiczny Filetofy py艂. , kt贸ry moja rodzina przekazuje z pokolenia pokolenie by moc byc wilekim i wsechmocnym. Po zako艅czonej ceremoni  艣wiat艂o艣膰 cgas艂a i 艣wici艂a nad ch艂opcem , kt贸ry zasn膮艂.  *Zes艂a艂em go na ziemie*
Yoh: Nagle z Niebo si臋 rozt膮po艂o i b艂ysn臋艂o fioletoffym o艣lepiaj膮cym swiat艂em. Zzamkn膮艂em oczy a gdy je otworzy艂em na ziemi zobaczy艂em ... Mojego syna. Chcia艂em podbiec do  niego jak najszybciej lecz nie mog艂em bia艂a sciana zagrodzi艂a mi droge mog艂em tylko patrzec co sie dzieje. Po chwili obok chany ukaza艂 sie szczepan .
Szczepan : stana艂em kolo ch艂opca , ktory sie w艂asnie ockn膮艂 i szepna艂em mu na ucho * Odp艂acisz  mi za pomoc w swoim czasie gdy bede tego potrzebowa艂 i znikn膮艂em*
Yoh: Podbieg艂em do niego i  przytuli艂em .
 Hana: Nie bardzo ogarniam, co si臋 sta艂o?
 Yoh: ja nie wiem jak on to zrobi艂 ale jestes jestes tu ze mna i to sie liczy chodz do domu
 Hana: Ok *poszed艂em za tat膮*
 Yoh: Weszli艣my do domu pio cichu Anno? spyta艂em
 Anna: *by艂am w kuchni i robi艂am obiad* Jestem na nogach ju偶 od d艂u偶szego czasu...
Yoh: to dobrze podjdz tu na chwile ale obiecaj ze nie udusisz nikogo zrado艣ci

Anna? i jak zareagujesz na niespodzianke?

poniedzia艂ek, 18 listopada 2013

od Yoh i Anny z udzia艂em kasandry * dziwna choroba i powr贸t * cz臋艣膰 1

  Anna: *siedzia艂am na skraju lasu*
Yoh :   idac przedsiebie  o niczym nie myslac gdy zobaczylem Anne - hej co tu robisz?
 Anna: Nic, a co?
 Yoh: nie nic tak tylko pytan ,a co nie moge?  (Usmiechnalem sie)
 Anna: mo偶esz,  mo偶esz
 Yoh: idziesz sie przejsc?
 Anna: mog臋 i艣膰 i tak nie mam nic lepszego do roboty...
 Ok, byle szybko
 Jestem na chwile
 Yoh; *wzi脿lem ja za reke i poszlismy w glab lasu*
 Anna: *rozejrza艂am si臋 po lesie*
 Yoh: nikogo tu nie ma eee chyba cos sie stalo?
 Anna: co? Przepraszam,  nie us艂ysza艂am...
Yoh: nic takiego
 Anna: *us艂ysza艂am jaki艣 szelest*
 Yoh "za duze na myszy " pomyslalem
 Anna: *zacz臋艂o mi si臋 kr臋ci膰 w g艂owie, czu艂a, 偶e co艣 mia艂am na r臋ku*
 Yoh: Anno   Co sie stalo? Dobrze sie czujesz?
 Anna: n-nie wiem c-co s-si臋 dz-dzieje... *spojrza艂am na r臋k臋,  by艂 tam olbrzymi kleszcz*
Yoh: kochanie ty to masz pecha z tymi kleszczami
 Anna: n-nigdy 偶adnego n-nie mia艂am...
Y a ostatnio? Hmnn chyba ze cos mi sie pkrecilo , omuc ci z ttm?
 Anna: *s艂abo pokiwa艂am g艂ow膮* ale i t-tak ju偶 m-mam b-borelioz臋...
 Yoh wyciagnalem kleszcza i zucilem gdzie w gtrawe. Nie przesadzaj  to tylko 1 kleszcz
 Anna: w-wiesz 偶-偶e w-wystarcz膮 trzy d-dni? T-ten m-musia艂 tyle s-siedzie膰...
Yoh: mog艂a艣 mi powiedzie膰 wcze艣niej 
Anna: n-nie wiedzia艂am o n-nim... *zacz臋艂am ci臋偶ko oddycha膰*
 Yoh: wiesz moze wracajmy do domu ok?
 Anna: m-masz racj臋... 
 Yoh zaczelismy isc w strone domu
 Anna: *gdy byli艣my w po艂owie drogi,  nie mog艂am dalej i艣膰 i zas艂ab艂am*
Yoh:  Anno! - krzykn膮艂em 艂api膮c j膮 w ostatniej chwili
Anna: *delikatnie otworzy艂am oczy* spokojnie... nic mi nie... b臋dzie...
Yoh:  jakbys upadla moglabys sobie zrobic krzywde dojdziesz na wlasnych nogach? Bo moge cie zaniesc
 Anna: n-nie mog臋...
Yoh : wzioalem  anne na rece i doszlismy do domu
 Anna: dz-dzi臋kuj臋... *powoli zamkn臋艂am oczy*
Yoh: polozylem ja na lozku mialem nadzieje ze wszystko bedzie w pozadku i ze jest zdrowa. Po czym wyszed艂em z domu i zacz膮艂em my艣le膰 
Kasandra: *Chodzi艂am bez celu po terench Kr贸lestwa*
 Yoh:  szedlem przed sieboie gdy zauwazylem kasandre* hej powiedzialem
Kasandra: -Witaj Co tam u Ciebie?
 Yoh : ee wiesz niezbyt dobrze.
 Kasandra: -A co si臋 takiego sta艂o? -zapyta艂am zaskoczona
Yoh :  sam jestem zaskoczonyy ale Anne dziabnal kleszcz i nic mi nie powiedziala i miala go 3 dni a jak wracalismy do domu to upadla ni mogla dalej isc zabralem ja do domu i teraz spi ale mowila mi ze chyba ma jakas chorobe przenoszona przez kleszcze marywie sie o ni膮 
 Kasandra: Aha to bardzo smutne ale mog臋 znale藕膰 jakie艣 lekarstwo je艣li tylko chcesz? Mam gdzie艣 ksi臋g臋 o leczeniu z chor贸b
Yoh to bardzo mile z twojej strony ale nie wiadomo co tak naprawde jej jest.. Ale warto sprobowac
 Kasandra: -Czy mog臋 i艣膰 z Tob膮 zobaczy膰 Ciocie Anne?
 Yoh: TAK chodzmy moze juz wstala..
 Kasandra: *sz艂am za wujkiem*
 Yoh: *weszli艣my po cichutku do domu*
 Anna: *le偶a艂am wci膮偶 na 艂贸偶ku, 藕le si臋 czu艂am*
 Yoh: Anna ? lepiej sie czujesz?
 Anna: Jako艣... nie...
 Yoh: kasandro bedziesz w stanie pom贸c?
 Kasandra: -Tak raczej tak. Powiedz czy co艣 Ci臋 boli?
 Anna: Brzuch najbardziej i troch臋 g艂owa...
 Yoh; no dobrze . Zlapa艂em Anne za r臋ke wyjdziesz z tego zobaczysz
 Anna: Mam... nadziej臋...
 Yoh: napewno.  teraz zostalo czekac na kasandre
 Anna: *patrzy艂am na drzwi*
 **20minut p贸藕niej**
 Kasandra: *wbieg艂am do domu cioci* -Mam -powiedzia艂am ucieszona i poda艂am wywar wujkowi
 Yoh: i to napewno pomo偶e?
Yoh: Anna ? lepiej sie czujesz?
 Anna: Jako艣... nie...
kasandra: na pewno pomo偶e , podgrzej to tylko i zobaczysz , 偶e podzia艂a  , ja musze i艣膰 mam wiele spraw do za艂atwienia , pa . Wysz艂am i zamkn臋艂am drzwi.
 Yoh : dpbra , Anno wypij to , powinni ci pomuc
 Anna: *wysy艂am i nagle poczu艂am si臋 strasznie 藕le, ale zacz臋艂o mi przechodzi膰*
 Yoh mam nadzieje , 偶e bedzie dobrze
 Anna: *u艣miechn臋艂am si臋 do Yoh*
 Yoh: lepiej sie czujez?
 Anna: o wiele...
Yoh: cos jest nie tak bo wiecznie ci臋 艂apie straszny b贸l a potem sam z siebie przechodzi .. ma nadzieje , 偶e nie bedzie nast臋pnego ataku
 Anna: a co je艣li to co艣 powa偶nego?
yoh: chcia艂by powiedziec napewno nie , ale nie wiem co myslec jak wr贸i kasandra to opowiemy jej o objawach i moze znajdzie cos w swoch ksi膮偶kach
 Anna: no miejmy nadziej臋...
 Yoh: chcesz mo偶e herbaty?
 Anna: z ch臋ci膮 si臋 napij臋
 Yoh; poszed艂em do kuchni i zrobi艂em herbate po chwili wr贸ci艂em i poda艂em jej kubek
 Anna: dzi臋kuj臋 *napi艂am si臋*
 Anna: *spojrza艂am na niego*
 Yoh co艣 sie sta艂o?
 Anna: nie, chcia艂am ci odda膰 kubek
Yoh: wzi膮艂em kubek i zanios艂em go do kuchni 
Anna: *ziewn臋艂am*
 Yoh: spa艂a艣 tyle czasu    i jeszcze jestes zm臋czona ? *U艣miechn膮艂em sie * 艣pij kochanie powiedzia艂em i przytuli艂em j膮
 Anna: dobrze... *prawie natychmiast zasn臋艂am*
 Yoh: Anna spa艂a a ja przenios艂em si臋 do kuchni i tam sobie siedziai艂em
 Hana: *niespodziewanie pojawi艂em si臋 obok taty* hej!
 Yoh: Hana co tu robisz?
 Hana: nic, rodzinoy ju偶 odwiedzi膰 nie mo偶na? *za艣mia艂em si臋*
 Yoh:  oczywisciue,ze moNa , ale mnie zaskoczyles
 Hana: serio?
 Yoh:Tak czy to takie dziwne?
 Hana: owszem, my艣la艂em, 偶e ciebie ju偶 nic nie zaskoczy *znowu si臋 za艣mia艂em*
Yoh:  mmm to przez to ,ze ciagle mysle o annie cos jest nie tak...
 Hana: co si臋 dzieje z mam膮?
 Yoh:  ciagle ma straszne bole glowy i niewiadomo skad przechodz膮
 Hana: rzeczywi艣cie to 藕le... (wejd藕 na c wiesz ze oshat, sama jestem :<)
 Yoh: mhm wiesz sniles mi sie ostatnio..
Hana: Serio?
 Yoh:  no tak..
 Hana: a w jakiej sytuacji?
 Yoh:  wiesz tkiej dziwnej.... *podrapalem sie po glowie*
 Hana: To znaczy?
 Yoh:  wiesz byl tam taki czlowiek  widzialem go przez chwile i ciebie byles no eee czlowiekiem ... I ja nie mam pojecia o co chodzi
 Hana: Ciekawe, ciekawe...
 Yoh: *zamyslilem sie*
 Hana: Taaatooo, zay艣li艂eeee艣 si臋臋臋臋! xD
 Yoh:  ee tak... Hmmm jak myslisz powinienem znalezc tego czlowieka?
 Hana: wed艂ug mnie tak
 Yoh: hmmm tak zrobie
 Hana: Ja mog臋 popilnowa膰 mamy
 Yoh: no dobrze... Wstalem i podszedlem do  drzwi 
 Hana: *poszed艂em do pokoju mamy* 
Yoh: wyszed艂em z domu i zastanawia艂em si臋 gdzie zacz膮膰 szuka膰 tego tajemniczego cz艂owieka zwanego Szczepan ll.....

C.D.N

pi膮tek, 15 listopada 2013

Od Olivii

Nast臋pny dzie艅... Rano jak zwykle k艂贸tnia Olivii z rodzicami o to 偶e nie mo偶e 艣piewa膰... Zez艂oszczona Olivia decyduje si臋 na co艣 powa偶nego co mo偶e p贸藕niej 偶a艂owa膰 lecz przez napi臋cie nie my艣li o tym o bedzie robi膰, lecz pakuje si臋 po艣piesznie po czym wychodzi z domu nie 偶egnaj膮c si臋 z rodzicami... Nawet nie spojrza艂a ostatni raz na sw贸j dom z zewn膮trz. M艂odsza siostra patrzy za ni膮 t臋sknym wzrokiem a rodzice siedz膮cy w kuchni nawet nie wiedz膮 o tym co ich c贸rka postanowi艂a zrobi膰... Olivia wesz艂a do stajni bior膮c z niej swoj膮 jasnokasztanow膮 klacz - Katy.


- Katy wio - powiedzia艂am siedz膮c na koniu

Ko艅 pos艂usznie pos艂ucha艂 rozkazu... Przecie偶 by艂 szkolony w najlepszej hodowli. Olivia galopowa艂a na klaczy dzielnie przed siebie niezwa偶aj膮c na niebezpiecze艅stwa lecz 艣piewaj膮c :






- Katy szybciej ! - krzykn臋艂a zadowolona

Klacz przy艣pieszy艂a przeskakuj膮c opad艂e pnie drzew.

- Jestem wolna ! - krzykn臋艂a b臋d膮c w 艣rodku lasu

Galopowa艂y wzd艂u偶 brzegu jakiej艣 rzeki. Klacz zm臋czona zacz臋艂a pi膰...

- Tak musimy mie膰 chwil臋 odpoczynku - powiedzia艂a

*3 godziny p贸藕niej*

Min臋艂y 4 lasy i przesz艂y 1 g贸r臋... By艂y zm臋czone gdy Olivia zauwa偶y艂a na horyzoncie jakie艣 zamkie i inne rzeczy...

- Katy musimy jeszcze dzisiaj doj艣膰 tam - powiedzia艂a wsiadaj膮c na klacz

*2,5 godziny po藕niej*

By艂y ju偶 na terenach jakiego艣 Kr贸lestwa..

- Przepraszam mo偶esz mi powiedzie膰 jak to si臋 nazywa Kr贸lestwo ?  - zapyta艂a
- Kr贸lestwo Honriette - powiedzia艂 艣miej膮c si臋
- Dzi臋kuje- powiedzia艂a lecz ten znikn膮艂 jej z oczu

Olivia zajrza艂a do portmonetki...

- Katy nie mamy ju偶 nic... - powiedzia艂a spuszczaj膮c g艂ow臋

Nagle Katy i Olivia us艂ysza艂y krzyk :

- Ja tu sam nie dam rady !

Olivia posz艂a w tamto miejsce.. By艂a to karczma..

- Witaj.. Masz jak膮艣 prac臋 ? Lub wiesz gdzie jest jaka艣 ? - zapyta艂a grzecznie
- Pomo偶esz mi - powiedzia艂 stawiaj膮c j膮 za lad臋.
- Ale co mam robi膰 - zapyta艂a s艂ysz膮c jedynie
- To co si臋 robi w karczn=mie czyli...
- Pff wielka pomoc - powiedzia艂a id膮c z MENU do jakiego艣 stolika

Mine艂o na tej pracy oko艂o 3 godzin

- Ok. Spisa艂a艣 si臋 - powiedzia艂 daj膮c jej troch臋 dukat贸w
- Dzi臋kuj臋 - odpowiedziala kieruj膮c si臋 do wyj艣cia
- Jutro przyjd藕 - powiedzia艂

Olivia znalaz艂a sobie k膮t do zamieszkania i stajni臋 dla konia.. I tak min膮艂 pierwszy dzie艅 do艣膰 m臋cz膮cy dla Olivii....

Og艂oszonko

W Kr贸lestwie powstanie zesp贸艂 muzyczny - R5 :D. Do zespo艂u s膮 potrzebne jeszcze 3 osoby :

Riker :


Rocky :

 

Ellington :




Czyli 3 osoby poszukiwane ;). Jak nikt si臋 nie zg艂osi zrobi臋 postacie sama

Mo偶ecie stworzy膰 now膮 posta膰 w kr贸lestwie (mile widziane) to wtedy pomog臋 w wype艂nianiu kreatora ;) Je偶eli jednak jeste艣 leniwy mo偶esz w zespole by膰 jedn膮 z postaci ju偶 kt贸ra znajduje si臋 w kr贸lestwie (swoj膮 !). Masz pytania ? Kieruj na howrse (gwiazdunia), pod postem (komentarz) lub gdy jestem dost臋pna na chatcie to na priv ;D


~ Jell


Ot贸偶 piosenka kt贸ra mnie nak艂oni艂a do tego czynu xD

 http://www.youtube.com/watch?v=9P0gVaVJVOs

(Nie mog艂am da膰 tego w tym takim okienku wi臋c da艂am link)



wtorek, 12 listopada 2013

Od Claire do Kuchareczki

- Blair.Hmm... Gdy ona si臋 zjawi艂a Blan uwa偶a艂 j膮 jako siostr臋 p贸藕niej si臋 to zmieni艂o i Blan zacz膮艂 j膮 wykorzystywa膰. - powiedzia艂am smutnym tonem
- Mhh - mrukn膮艂
- Ale wiedz 偶e Blan te偶 mo偶e zna膰 tw贸j s艂aby punkt - ostrzeg艂am


"Seung kuchareczka i padaczka" CD Claire



Jego s艂aby punkt .. *Pomy艣la艂em .* Odk膮d tu jestem jest jaki艣 dziwny , a kiedy ostatni raz go widzia艂em to by艂o sze艣膰 miesi臋cy temu , by艂 taki jak kiedy艣. Szkoda ,偶e go nie zna艂a艣 wcze艣niej. * G艂owi艂em si臋 co by tu zrobi膰 ,aby rozwik艂a膰 zagadke.* Prawie w og贸le go nie znam. Tylko na apelach dworskich widuje go ,zawsze jest taki nieprzyst臋pny ,a wok贸艂 niego masa stra偶y. Musi by膰 bardzo wa偶ny prawda? *Zapyta艂a dziewczyna z ciekawo艣ci膮 .*




  Wa偶ny to on si臋 sta艂 , nawet nie wiem kiedy. Rok temu to jeszcze nie by艂o kr贸lestwo ,to by艂y szarpidruty , ba艂agan.. a on sam by艂 jednym z tych zagubionych ras ,kiedy uciek艂 z domu z w艂asn膮 ide膮. Rodzina by艂a z niego bardzo dumna ,a ja mia艂em nadzieje ,偶e to jaki艣 chory plan. Skubanemu si臋 powiod艂o dzi臋ki pomocy ,pewnym osob膮.*Wtr膮ci艂em.* Je艣li by艂 taki jak m贸wisz to musia艂o si臋 co艣 powa偶nego sta膰 i sta艂 si臋 kim si臋 sta艂. To mo偶e by膰 sedno jego s艂abego punktu. * Doda艂a u艣miechni臋ta Claire.* Czekaj ,czekaj.. ty wiesz czemu on tak pastwi si臋 nad t膮 mieszkank膮 Blair ?Podobnie偶 by艂o o niej g艂o艣no.. my艣lisz ,偶e ona ma co艣 z jego postaw膮 wsp贸lnego? * Nagle dosta艂em ol艣nienia , chwyci艂em delikatnie dziewczyn臋 za ramiona i potrz膮sa艂em j膮 rado艣nie z wy艂upiastymi oczyma.*

Od Claire cd Seung

Widzia艂am jego zmartwion膮 min臋. Sta艂 si臋 inny ni偶 by艂 w karczmie. Nie wiedzia艂am czemu偶 sta艂 si臋 inny.

- Czyli wi臋ksze szanse ma tw贸j brat ?  -zapyta艂am wiedz膮c co odpowie
- Nie wiadomo ale raczej tak - westchn膮艂
- Nigdy nic nie wiadomo, mo偶e nawet najs艂abszy wygra膰 z najsilniejszym tylko trzeba mie膰 spos贸b - powiedzia艂am tak膮 moj膮 z艂ot膮 my艣l
- Jak niby s艂aby ma wygra膰 z najsilniejszym ?! - oburzy艂 si臋
- Musisz znale藕膰 jego s艂aby punkt - powiedzia艂am

(Seung ? Ni ma ju偶 kuchareczki :< ?)

" Seung powr贸ci艂 do Seungowo艣ci. " CD Claire



Nigdy Ci臋 nie widzia艂em ,mo偶e to zbieg okoliczno艣ci , mo偶e przypadek . Jeste艣 tutaj now膮 mieszkank膮? * Zapyta艂em 偶yczliwie. *Mo偶e nie tak膮 now膮, ma艂o wychodz臋 z mojego „mieszkania”. *Zerkn臋艂a na mnie , troch臋 si臋 peszy艂a. Podnios艂em z ziemi szyszk臋 ,usiad艂em na konarze , zacz膮艂em ni膮 si臋 bawi膰 magicznie. W ka偶dym razie lewitowa艂a jak oszala艂a metr nade mn膮 . Dziewczyna ot臋pia艂a. * Nie jeste艣 tylko cz艂owiekiem prawda ? *Jej oczy rozb艂ysn臋艂y od samego patrzenia na zakl臋t膮 szyszk臋 przez ze mnie.* My艣lisz ,偶e szyszunia sama z siebie ma nadpobudliwo艣膰? Ojj .. nie. Jestem w po艂owie cz艂owiekiem ,kt贸rym mog臋 zosta膰 w ca艂o艣ci .. za jaki艣 czas * Dziewczyna zaciekawiona przerwa艂a mi i usiad艂a ko艂o mnie ci膮gle patrz膮c na fajerwerki otaczaj膮ce szyszunie.* Jak to ? Kim jeste艣 dok艂adnie? * Niezmiernie szybko si臋 otworzy艂a przed de mn膮 , ju偶 nie ba艂a si臋 mnie ,a ja zn贸w kontynuowa艂em. * Jestem Rakasasza .. p贸艂 d偶inem, p贸艂 cz艂owiekiem. Jeste艣my ras膮 ,kt贸r膮 na pierwszy rzut oka nie mo偶na rozpozna膰 , prawda? *Za艣mia艂em si臋.* 





Tak. Wynika z st膮d ,i偶 kr贸l te偶 jest d偶inem? * Odwzajemni艂a gest ,a ja ci膮g艂em dalej.* Jest tak samo jak ja p贸艂 –d偶inem. Pewnie spytasz czemu ci膮gle daje nacisk na to „P贸艂”. Poniewa偶 osoba z genami Rakasasza maj膮ca rodze艅stwo do 25 lat jest p贸艂-d偶inem i po uko艅czeniu w艂a艣nie tego wieku nast臋puje test od kt贸rego zale偶y czy jeden z nas b臋dzie rasowym d偶inem dwa razy silniejszym ni偶 by艂. Przegrany traci swoj膮 moc ,a sam pozostaje odmienn膮 ras膮. To zale偶y od wielu rzeczy w co si臋 zamieni. Mo偶e by膰 normalnym cz艂owiekiem. Jedynacy to szcz臋艣ciarze , nie musz膮 si臋 o to martwi膰* Sko艅czy艂em zw膮tpiony.* To straszne. My艣l臋 ,偶e to troszeczk臋 nie fair. * Poklepa艂a mnie po ramieniu.* Wiesz to ju偶 taki zwyczaj nic nie mog臋 niestety poradzi膰. 

poniedzia艂ek, 11 listopada 2013

Od Claire cd do Seunga

Zatrzyma艂am si臋 widz膮c 偶e kto艣 mnie goni z czym艣 ma艂ym... By艂 to ten z Karczmy.

- To chyba twoje - powiedzia艂 daj膮c mi portmonetk臋
- Och w og贸le o niej zapomnia艂am - powiedzia艂am po czym doda艂am - Dzi臋kuj臋...
- Nie ma za co - powiedzia艂 drapi膮c si臋 po g艂owie

(Seung?)

Powitajmy Reno Renah`a ^.^


Imi臋: Reno
Nazwisko: Renah
Historia postaci: Urodzi艂 i wychowywa艂 si臋 w mie艣cie, kt贸re by艂o centrum wszystkiego. Jednak偶e by艂o ono zepsute. Pracowa艂 dla organizacji zwanej "Turkowie" (p艂atni zab贸jcy), ale da艂 sobie (jak na razie) z tym spok贸j.
Wiek: 22 lata
Urodziny: 11 Marzec
Rodzina: Nie pami臋ta
Szczeg贸lne znaki: Czerwone kreski przy oczach, d艂ugi kucyk
Przedmioty niezb臋dne postaci: Metalowa pa艂ka
Rasa: Cz艂owiek  
Klasa: Wojownik
Charakter: Neutralny  
Miejsce zamieszkania: Vinthaler  
Patron: Czarny smok
Ranga: Brak

W艂a艣ciciel: smok7 

Serdecznie witamy i 偶yczymy mi艂ej zabawy!
~~Moderator Kasandra                              

"Seung dobroduszna wr贸偶ka" CD Claire

*Sko艅czywszy toast wzniesiony za m膮 osob臋.. za m膮 postaw臋 wr贸ci艂em do swoich obowi膮zk贸w. Sytuacja si臋 zmieni艂a do艣膰 biegle ,gdy偶 osoby przesiadaj膮ce w karczmie inaczej mnie traktowa艂y , traktowa艂y mnie jak wcze艣niej ,wyj膮tkowo. Przy pracy z brudnymi naczyniami zauwa偶y艂em ma艂膮 portmonetk臋 , kt贸ra by艂a podpisana w 艣rodku na ma艂ej karteczce „Claire”.



 Wylecia艂em jak burza z karczmy przypominaj膮c ,i偶 ta dziewczyna mia艂a j膮 przy sobie. Zostawi艂em j膮 bez 偶adnej opieki , na samo zniszczenie . Sam nawet nie wiem czemu zale偶a艂o mi ,aby odnale藕膰 t膮 dziewczyn臋 i odda膰 jej zgub臋. By艂em w 艣rodku miasta. Obieg艂em dolin臋 , odwiedzi艂em wzg贸rze i nic. Pocz膮艂em i艣膰 w stronne lasu ,a p贸藕niej ska艂. Zauwa偶y艂em tam kogo艣 ,ale czy to by艂a ona ? Zm臋czony o resztkach si艂y pr贸bowa艂em dogoni膰 osobnika. By艂em coraz bli偶ej i… tak to by艂a ona. Wygl膮da艂o to do艣膰 komicznie : Ja w fartuszku kuchennym 艂api膮cy powietrze jakbym mia艂 si臋 udusi膰 ,a ona .. *

( Tylko go nie dobijaj cho膰 sta艂 si臋 troszk臋 wredot膮.)

niedziela, 10 listopada 2013

Prolog cz. 5

*Spali tak trzy godziny. Pi臋kny to by艂 widok. Nikt patrz膮cy na nich by si臋 nie spodziewa艂 ,偶e drwi膮 do siebie tak膮 nienawi艣ci膮. Pozory jednak myl膮, prawda? Blan ju偶 przez sen nie wygl膮da艂 a偶 tak gro藕ne ,a Blair by艂a naprawd臋 urocza ,kiedy delikatnie k膮cikiem ust u艣miecha艂a si臋 przez sen ,a jej w艂osy mieni艂y si臋 r贸偶norodnymi kolorami t臋czy.

Blair : 




Nagle gdy dziewczyna si臋 przebudzi艂a ,by艂a sama . Wsta艂a porozgl膮da艂a si臋 po du偶ej bibliotece. Przechodz膮c ko艂o stolika nr.23 zauwa偶y艂a karteczk臋 : „Niedo艂臋go pod podany punkt na mapie masz zrobi膰 zakupy i je przynie艣膰 .” Bior膮c list臋 zn贸w spotka艂a Roxy. Dziewczyna zmartwiona mierno艣ci膮 Blair obarcza艂a win膮 Blana. By艂a z艂a na niego , zw艂aszcza to w jaki spos贸b on si臋 zachowywa艂 wobec niej samej i koloro-w艂osej. Czasem mia艂a ochot臋 mu przysadzi膰 za Blair.* Powiedz mi gdzie ty taka zaspana idziesz ? * Pr贸buj膮c wyrwa膰 jej kartk臋 z d艂oni zapyta艂a.* Na zakupy , po prostu na zakupy. Niestety du偶o pracy ,du偶o obowi膮zk贸w ,a za co艣 trzeba 偶y膰.* Za艂ama艂a r臋ce i oddali艂a si臋 od Roxy. 

Blan:



W tym samym momencie Blan w 艣rodku ma艂ej doliny majstrowa艂 przy nowym wynalazku. Tak w艂a艣nie odpoczywa艂 od kr贸lewskich obowi膮zk贸w. Mia艂 ze sob膮 plany , du偶膮 ilo艣膰 pergamin贸w ,pi贸r. By艂 tak tym poch艂oni臋ty ,偶e nie zauwa偶y艂 znajomej dziewczyny . By艂a to Roxy. * Id藕 z st膮d ! * Mrukn膮艂 z艂owieszczo pod nosem.* W艂adco.. ehh ,a nie mo偶na tak grzeczniej? * Wysz艂a z chaszczy.* Nie. Precz , nie mam zamiaru s艂ucha膰 tak marnych ,s艂abych ,beznadziejnych istot jak ty. *Zadrwi艂 po raz stokro膰 dziewi膮ty z mieszkanki.* No wie Pan .. ekhem Kr贸lu co !? Ju偶 tu nie chodzi o traktowanie mnie ,ale o panienk臋 Blair. Co Pan sobie my艣li ? 呕e co ,偶e taki frykas jak Pan to sobie mo偶e kimkolwiek pomiata膰 ? Co si臋 z kr贸lem sta艂o ,co ?Jeszcze par臋 miesi臋cy temu nic by w艂adc臋 nie zdenerwowa艂o ,ani nie trapio ,a co pomy艣le膰 ,偶eby z kogo艣 drwi膰 ,a teraz ? * Pocz臋艂a wytyka膰 sedno sprawy ,a on sam szprycowa艂 w 艣rodku machiny przys艂uchuj膮c si臋, udaj膮c ,偶e go to nie dotyczy.* Id藕 Pani z st膮d ,bo stra偶 wezw臋. * Sykn膮艂 grzebi膮c w szprychach spogl膮daj膮c na szkice instrukcji przez siebie wykonan膮. * My艣l臋 ,偶e si臋 dogadamy w tych kwestiach .. mam pa艅skie notatki na temat Blair. Wiem co Pan przed ni膮 ukrywa. 

Blair :



* Nagle powsta艂 ogromny huk. By艂 to Blan spadaj膮cy z drabiny.* CHOLERA !*Krzykn膮艂 w b贸lu. Wsta艂 ,wyszed艂 z konstrukcji machiny z papierem w r臋ku.* Od dzisiaj Roxy dama dworu ,zapewniony arystokracki dom i ani s艂owa.* Spojrza艂 szyderczo na ni膮.* Pod jednym warunkiem.*Doda艂a.* Stawiasz mi warunki ?Bezczelno艣膰 ! *Mrukn膮艂.*Szanuj Blair , jak nie, ju偶 po Tobie przyjacielu. *Odesz艂a ze 艣wistkiem w d艂oni.* Pf…pff pff Przyjacielu ? *Zadrwi艂 z Roxy ponownie kopi膮c w kamie艅. Czy偶by to jego nowe hobby ?


Blan:


Biedna Blair targaj膮c za sob膮 ci臋偶kie torby z zakupionymi tobo艂ami. Id膮c lasem straci艂a czu艂o艣膰 i orientacje b臋d膮c w po艂owie drogi. Usiad艂a na kamieniu , odchyli艂a w艂osy z odchylaj膮c kocie uszy. Zmartwiona co dalej pocz膮膰 nie mog艂a si臋 zdecydowa膰 czy zje艣膰 cokolwiek z torby b臋d膮c bardzo g艂odna. Z jednej strony ona kupi艂a, ona si臋 nam臋czy艂a ,ale to z pieni臋dzy Blana. Kiedy tak pr贸bowa艂a rozwin膮膰 sw贸j dylemat nagle kto艣 z drzewa skoczy艂 i rozwia艂 jej w膮tpliwo艣ci ,ale czy tak do ko艅ca ? Poniewa偶 by艂 do Blan.*

Blan i Blair :


Od Claire cd Seunga

U艣miechn臋艂am si臋 w stron臋 "tego kogo艣" po czym wysz艂am z karczmy..

- Ju偶 wi臋cej nie p贸jd臋 do karczmy o nie - powiedzia艂am do siebie

Ale opr贸cz tego kr臋ci艂y si臋 po mojej g艂owie pytania taki jak

- Kim on jest ?, Czemu t艂um kobiet si臋 na niego rzuci艂o

Posz艂am w niewiadome dla mnie miejsce... By艂o zimno.. Nie mia艂am co robi膰 wi臋c robi艂am to co zwykle wyci膮gn臋艂am flet po czym zacz臋艂am gra膰 po chwili zacz臋艂y si臋 zbiega膰 zwierz臋ta...

(Seung ? Kuchareczko nie martw si臋 Claire nic nie zrobi. Na razie...)

"Seung i jego seksowny fartuszek" CD Claire


Co to do .. kurrdee jest ? * Wyjrza艂em za lad臋 widz膮c pijaka zwracaj膮cego na siebie uwag臋 gapi贸w drwi膮c z dziewczyny. Pozornie nie by艂o to nic powa偶nego . Pocz膮艂em kontynuowa膰 szukanie grubych ,wielkich kufli ,aby zape艂ni膰 je z艂otym alkoholem dla grupy krasnolud贸w. K艂ad膮c pe艂ne kryszta艂owe naczynia przed krasnoludami us艂ysza艂em wi臋kszy szmer. Rzuci艂em kart臋 menu na pod艂og臋 i szybszym krokiem podszed艂em do centrum awantury , gwaru. *Prosz臋 pa艅stwa o spok贸j.* Publiczno艣膰 zlekcewa偶y艂a mnie .* Mo偶ecie troszk臋 ciszej by膰 ? * Doda艂em , ponownie zlekcewa偶yli mnie.* ZAMKN膭膯 SI臉 ! ! DO JEGO PANA MA膯!



*Karczma ucich艂a .Wszyscy obr贸cili si臋 w moj膮 stron臋 o sto osiemdziesi膮t procent wok贸艂 w艂asnej osi.* Patrzcie ! Ooo matko to on ! *Zacz臋艂y popiskiwa膰 kobieciny.* To-ttooo-tt-ooo on ! Ale wygl膮da seksownie w tym fartuszku i muszce.* Kontynuowa艂y. * Ksi臋臋ciuuuu karczmarz? Kto by to widzia艂 * Zdziwienie ogarn臋艂o ca艂e pomieszczenie ,a ja sta艂em jak wryty widz膮c strach w oczach zmieszanej dziewczyny.* Zamilczcie ,a tego Pana prosimy o wyj艣cie. * Wzi膮艂em za fraki wielkiego gnoma kopi膮c go z ca艂ej „pety „ w cztery litery przy progach karczmy tak ,偶e zary艂 sw膮 zielon膮 brod膮 o gruz na drodze. Wygl膮da艂o to do艣膰 komicznie . Wielki gnom wyrzucony przez „cz艂owieka” . Teoretycznie tak , praktycznie przez d偶ina .. a to jest r贸偶nica , prawda ? Moje sumienie m贸wi艂o „Seung ty oszu艣cie” ,lecz istoty, ludzie z艂o偶y艂y toast na moj膮 cz臋艣膰.* Nie ma za co. * Szepn膮艂em w stron臋 nie艣mia艂ej dziewoi.*

Od Claire cd historii Seunga

By艂am pierwszy raz za moim terenem. Chcia艂am zobaczy膰 jak 偶yj膮 ludzie i inne stwory w tej krainie. Wesz艂am do karczmy... Niemi艂o powita艂 mnie jaki艣 cz艂owiek. Posadzi艂 mnie przy stoliku po czym zapyta艂 o zam贸wienie.

- Co chcesz do jedzenia lub picia ? - zapyta艂

Popatrzy艂am na niego niezrozumiale po czym zapyta艂am :

- O co chodzi ?
 - MENU co chcesz zam贸wi膰 ? - powiedzia艂 ziritowany
- Poprosz臋 szklank臋 wody - powiedzia艂am

W karczmie czu艂am sie nieswojo... Ruch, szum i zamieszanie.... Nie by艂o to dla mnie dobre miejsce... Blisko mnie siedzia艂 jaki艣 pijak kt贸ry wci膮偶 do mnie gada艂... Nie rozumia艂am go wi臋c zapyta艂am grzecznie :

- Mo偶e pan do mnie nie gada膰  ?
- Nie  nie mog臋 - powiedzia艂 huhaj膮c mi w twarz
-*pokaszln臋艂am po czym powiedzia艂am*
- Prosz臋 do mnie nie m贸wi膰 nie mam ochoty z panem rozmawia膰
- Pfff - fukn膮艂 wstaj膮c i trzymaj膮c r臋k臋 w g贸rze
- *Zamkn臋艂am oczy i zacisn臋艂am z臋by*

(Seung ? Kuchareczko odpisz :3)

"Seung Karczmareczka" Jego pierwszy raz.. w karczmie. CD Claire


Cholera jasna ! *Krzykn膮艂em upuszczaj膮c stert臋 naczy艅 t艂ocz膮c g艂o艣no je. Nowy dzie艅 w pracy , nowe otoczenie ,a motywacja spierniczy艂a na koniec 艣wiata ,albo i dalej. Zastanawia艂em si臋 „ Co ja tu robi臋” . Braciszek jednak nie wiedzia艂 co robi posy艂aj膮c mnie na to stanowisko, a mo偶e jednak ? Jako brat Blana wypada艂o mi mie膰 jak膮艣 przyzwoit膮 posad臋 . No w艂a艣nie, lecz mia艂em by膰 szefem .. i co ? To ma by膰 kara ..?* Oj po偶a艂uje tego kr贸lewicz zapa膰kany. *Splun膮艂em na pod艂og臋 w imieniu Blana i pocz膮艂em i艣膰 w stron臋 drzwi karczmy ,aby je otworzy膰 dla nowych go艣ci. Speluna zape艂ni艂a si臋 r贸偶norakimi stworami, istotami. Lata艂em tu i tam , mia艂em do艣膰. Nagle do karczmy wesz艂a dziewczyna ,a jaa.. zirytowany posadzi艂em j膮 i zapyta艂em o zam贸wienie za偶enowany zakrywaj膮c si臋 kartk膮 ,aby nikt nie pozna艂 ,i偶 jestem TYM miastowym ,znanym braciszkiem ksi臋偶ulkiem bractwa De Anthelon*


D艂ugo oczekiwany : Seung De Anthelon



※ Seung De Anthelon ※



Wiek : 21
Rasa: Rakasasza (P贸艂-d偶in)
Klasa: Iluzjonista
Rodzina : Brat - Blan De Anthelon
Partner / ka : Nie posiada
Ranga: Karczmarz
Miejsce zamieszkania: Vinthaler
Charakter: Przyjazny dobry
Patron:  Patron smoka krwistego



Motto : „Jestem zadowolony gdy m贸wi mi si臋, 偶e jestem dobrym facetem, poniewa偶 to jest prawda. Znam swoje granice. Dlatego przekraczam je.” – Seung De Anthelon



Historia: Seung. Cho膰 jest starszym ( o zaledwie pare minut. )bratem Blana nie osi膮gn膮艂 tyle co on. My艣licie ,偶e zazdro艣膰 go z偶era ?Hmn.. nie. Sam w sobie jest jeszcze ma艂ym szesnastolatkiem ,kt贸ry pragnie gwaru wok贸艂 siebie .Co innego m贸wi jego wiek oraz wygl膮d , zw艂aszcza uroda. Lubi ten chaos i be艂koty panien na jego temat, lecz bez przesady. Cho膰 w po艂owie jest postrzegany jako d偶entelmen klasy obibok to i tak popularno艣膰 zdobywa nie tylko z w艂asnej r臋ki ,a tak偶e z bycia bratem Blan’a. Wi臋cej na jego temat nic nie wiadomo cho膰 to tak barwna posta膰.

Od Kasandry Rozalii i Kastel'a MISJA "Smok"


 Od jakiego艣 czasu na terenach kr贸lestwa sieje postrach mroczny smok. Postanowi艂am dzia艂a膰. Wzi臋艂am kilka ksi膮g o smokach i po艂o偶y艂am je na stole. Zacz臋艂am czyta膰.
-Czego szukasz w tych ksi膮偶kach? -zapyta艂a Aqua
-Jak pozbawi膰 smoka 偶ycia albo wygna膰 go z tych teren贸w -wyja艣ni艂am
-Aha, a Ty ca艂y czas o tym my艣lisz
-Tak, poniewa偶 zniszczy艂 moje ukochane miejsce
-Daj spok贸j to i tak nie ma sensu
Wczyta艂am si臋 w Ksi臋g臋 pt. "Smocze zwyczaje"
-Mam co艣! Nareszcie... -krzykn臋艂am pe艂na rado艣ci
-Co takiego?
-Tu pisz膮 偶e smoki s膮 krwio偶erczymi stworzeniami lecz uleg艂ymi... -m贸wi艂em tak jeszcze kila minut
-Ale zauwa偶 to s膮 ogromne stworzenia, a Ty jeste艣 w dodatku wampirem -powiedzia艂a Aqua
-Tak i co z tego... to nie ma znaczenia. Musi zap艂aci膰 za to co zrobi艂. Mo偶emy si臋 cieszy膰 偶e jeszcze nikogo nie zabi艂 ten stw贸r
-Ale... -zacz臋艂a Aqua
-呕adnych ale zrozum trzeba go st膮d przegna膰 bo w innym razie wszyscy zginiemy -powiedzia艂a szykuj膮c si臋 na wyj艣cie
Ubra艂am si臋 w zbroj臋 po ojcu. Wysz艂am z domu i posz艂am w miejsce gdzie cz臋sto go widywano. Po drodze spotka艂am Kastiel`a. Spojrza艂 na mnie i podbieg艂.
-Co planujesz? -powiedzia艂 zaskoczony Kas
-Witaj Kas...yyy...
-Co planujesz? -zapyta艂 ponownie pe艂en obaw mojej odpowiedzi
-Odpowiedz!-krzykn膮艂
-Id臋 pozbawi膰 smoka 偶ycia...
-Oszala艂a艣 On Ci臋 zabije!
-No i co z tego je艣li go nie przegonimy nasze 偶ycie b臋dzie w gorszych tarapatach... -m贸wi艂am
-Id臋 z Tob膮
-Nie -powiedzia艂am stanowczo
-Nie pozwol臋 Ci i艣膰 tam samej
Posz艂am za Kasen do niego do domu. Zobaczy艂am ciekaw膮 ksi膮偶k臋 na temat przemian w inne stworzenia. Wzi臋艂am J膮 i zacz臋艂am czyta膰.
-Zostaw! -krzykn膮艂 Kastiel
Przestraszy艂am si臋 i upu艣ci艂am ksi膮偶k臋. Kas w ostatniej chwili z艂apa艂 J膮
-Co si臋 sta艂o? -zapyta艂am zaskoczona
-Nie dotykaj tej ksi膮偶ki
-Czemu?
-Ta oto ksi臋ga jest magiczna...-zacz膮艂
-Tak no i co?
-Tej ksi臋gi nie mog膮 czyta膰 wampiry
-Czemu? -zapyta艂am zaskoczona
-Poniewa偶 to co w niej jest wampir nie mo偶e pozna膰
-Dlaczego?
 -A chcesz zgin膮膰?
-Oczywi艣cie 偶e nie -odpar艂am
-To prosz臋 Ci臋 tak nie dotykaj jej -powiedzia艂em- ksi臋ga by Ci臋 zabi艂a
-Dobrze
Kas po艂o偶y艂 ksi臋g臋 wysoko na p贸艂ce i poszed艂 si臋 szykowa膰. My艣la艂am jak mog臋 porozmawia膰 ze smokiem. Kas przyszed艂 do pokoju.
-No tak! -powiedzia艂am
-Co?
-Nie nic takiego... gdy b臋dziesz gotowy przyjd藕 do mnie -powiedzia艂am wychodz膮c
Wysz艂am, rozejrza艂am si臋 i pobieg艂am do siebie.
**W domu**
Wyci膮gn臋艂am medalion kt贸ry stworzy艂am dawno temu do porozumiewania si臋 ze zwierz臋tami i magicznymi stworzeniami. Za艂o偶y艂am go .





Pomy艣la艂am o Kastiel`u i jak On b臋dzie rozmawia艂 ze smokiem. Wyci膮gn臋艂am naszyjnik w kszta艂cie smoka. Wyci膮gn臋艂am kilka innych potrzebnych rzeczy.
 **Kilka minut p贸藕niej**
-Gotowe -powiedzia艂am

 

 -Dzi臋ki niemu Kas b臋dzie m贸g艂 porozmawia膰 ze smokiem -powiedzia艂am do siebie
 Nagle kto艣 zapuka艂 do drzwi. Posz艂am otworzy膰. W wej艣ciu ujrza艂am Kastiel`a w zbroi.
 -Za艂贸偶 go -powiedzia艂am daj膮c mu naszyjnik
 -Po co?
 -By艣 m贸g艂 porozumie膰 si臋 ze smokiem
 Kastiel za艣mia艂 si臋.
 -Ja nie potrzebuj臋 tego. W tej ksi臋dze, kt贸r膮 wzi臋艂a艣 w moim domu by艂o napisane 偶e osoba, kt贸ra potrafi zmieni膰 si臋 w inne istoty nie potrzebuje 偶adnych rzeczy do zrozumienia mowy. Od razu po zmianie potrafi臋 m贸wi膰 w j臋zyku ludzi i w tym przypadku w j臋zyku smok贸w -wyja艣ni艂 Kas
 -Aha... A wi臋c chod藕my
 Wyszli艣my z mojego domu. Skierowali艣my si臋 na smoka. Szli艣my tak 10-15 minut gdy nagle z krzak贸w wy艂oni艂a si臋 Rozalia gotowa do walki.
 -Roza spokojnie! -krzykn臋艂am
 -Wybaczcie mi my艣la艂am 偶e to smok... -wyja艣nia艂a
 -Wg co tu robisz? -zapyta艂 Kas Rozalii
 -Chc臋 przegoni膰 st膮d tego smoka
 -Ty te偶 sama przychodzisz by pozbawi膰 smoka 偶ycia -powiedzia艂 za艂amany Kas -Przecie偶 wiesz ze jeste艣 medyczk膮, gdyby艣 zgin臋艂a Kr贸lestwo podczas epidemii by艂o by skazane na wymarcie, sama kr贸lowa nie mia艂aby czas na leczenie wszystkich chorych i zajmowaniem si臋 jednocze艣nie sprawami wa偶nymi
 -Doskonale o tym wiem...
 -Wi臋c czemu tak robisz? -zapyta艂a zdenerwowany Kas
Oni zacz臋li si臋 k艂贸ci膰. Us艂ysza艂am ha艂as i wyczu艂am niebezpiecze艅stwo.
 -Milczcie! -powiedzia艂am g艂o艣no
 -Czemu? -zapytali jednocze艣nie
 -Smok si臋 zbli偶a przygotujcie si臋. Roza 艂ap! -rzuci艂am Jej naszyjnik
 Rozalia za艂o偶y艂a naszyjnik. Kas zmieni艂 si臋 w smoka i wzlecia艂 do g贸ry.

 


 Wyci膮gn臋艂am miecz, bez u偶ycia s艂贸w. Aqua by艂a w miecz. Nagle pojawi艂 si臋 smok.


 Stworzenie to wzlecia艂o w powietrze. Chyba nas nie zauwa偶y艂o. Kas by艂 przed smokiem.
 -Czego tu szukasz? To m贸j teren -powiedzia艂 smok
 -Odejd藕 st膮d! -rykn膮艂 Kas
 -Niby dlaczego?
 -Poniewa偶 to jest m贸j teren -powiedzia艂 Kas
 -Chyba 艣nisz! -powiedzia艂 kpi膮co smok
 Nagle us艂yszeli艣my ma艂e smoki. Kas ujrza艂 ma艂e.
 -Wi臋c jeste艣 smoczyc膮 -powiedzia艂 Kas
 -No i co z tego?
 -Czy mo偶esz odej艣膰 z tych teren贸w? -zapyta艂 Kas
 -Mo偶e tak...
 -Nigdy Ci臋 tu nie widzia艂am -doda艂a smoczyca
 -Mo偶liwe ale Ja tu mieszkam i tylko Ja mog臋 zagra偶a膰 temu oto Kr贸lestwo -powiedzia艂 Kas
 -Przepraszam ale Ja teraz nie odejd臋. Moje dzieci s膮 jeszcze za ma艂e
 -Pomog臋 Ci znale藕膰 nowy dom -zaproponowa艂 Kas
 -Dzi臋kuj臋 Ci -powiedzia艂a patrz膮c na Niego
 Smoczyca spojrza艂a w d贸艂 i zobaczy艂a mnie i Rozali臋. Usiad艂a na ziemi i chcia艂a nas po偶re膰 lecz Kas Jej na to nie pozwoli艂. Wyl膮dowa艂 przed Smoczyc膮.
 -Co Ty robisz? -zapyta艂a Smoczyca
 -Nie pozwol臋 Ci ich po偶re膰 -rykn膮艂 Kas
 -Dlaczego?
 -Bo to moi przyjaciele
 Smoczyca zamilk艂a. Spojrza艂a na nas.
 -Wiem gdzie mo偶esz zamieszka膰 -powiedzia艂 Kas
 -Gdzie?
 -Podaj mi r臋k臋
 Poda艂a.
 Kas pokaza艂 Jej miejsce jako艣 300 km dalej.

 

 -Podoba Ci si臋?
 -Tak... Pomo偶esz mi zabra膰 tam ma艂e?
 -Oczywi艣cie
 Wzi臋li ma艂e i polecieli.
 **1 godzin臋 p贸藕niej**
 Czeka艂y艣my z Roz膮 na powr贸t Kas. Ujrza艂y艣my go. Wyl膮dowa艂 na ziemi. Od razu zmieni艂 si臋 w cz艂owieka.
 -I jak gdzie ich zanios艂e艣?-zapyta艂am
 -W g贸ry Mordoru tam b臋dzie im lepiej -u艣miechn膮艂 si臋 Kas
 Nagle us艂yszeli艣my ha艂as. Po kr贸tkiej chwili wysz艂a armia 偶o艂nierzy. Na ich czele stali w艂adcy.

 (Jang? Jell? Doko艅czycie?)

sobota, 9 listopada 2013

Od Jell cd Roxy "Chochliki"

Wr贸ci艂am z spaceru.. Roxy czeka艂a na mnie przed zamkiem. Zaniepokoi艂am sie 偶e co艣 jest nie tak

- I co z chochlikami ?  -zapyta艂am
- Posz艂y sobie - powiedzia艂a
- Och jak dobrze nie b臋d膮 mi ju偶 przeszkadza艂y - powiedzia艂am rado艣nie
- Mhh
- Poczekaj na mnie
-- Dobrze - powiedzia艂a

Posz艂am do jednej z komnat z k膮d z szafki wyci膮gn臋艂am dukaty

- Prosze to dla ciebie 100 dukat贸w za uratowanie mnie przed tymi chcochlikami  -powiedzia艂am wr臋czaj膮c jej sakiewk臋 z dukatami

- Dzi臋kuje - powiedzia艂a odchodz膮c uradowana

Ja zatem posz艂am do zamku odpoczywaj膮c od chochlik贸w

Promujcie na Facebooku. (Offtopic.)

Kr贸lestwo jest ju偶 na facebook'u. Administracja b臋dzie tam wpisywa膰 nowo艣ci , informancje ,konkursy i eventy. Mo偶ecie teraz 艣ledzi膰 nas 24h  ,a pomoc udzielimy szybciej i zr臋czniej. My艣l臋 ,偶e staniemy si臋 bardziej komunikatywni poprzez ten portal . Nie chcemy tkzw., fejmu ,lecz z trudno艣ci膮 walczymy o rozw贸j 
Honri猫tt茅 . Jeszcze du偶o przed nami. Jeste艣my rzadkim blogiem ,kt贸ry si臋 tak d艂ugo trzyma i do tej pory nie zosta艂 zawieszony. Mamy nadzieje ,偶e jeszcze d艂ugo przetrwamy z wasz膮 pomoc膮. Podzi臋kowania kierujemy  zw艂aszcza do starszych graczy ,a nowych przyjmujemy z otwartymi ramionami.

Administrator Jang/Park GeunCheo



 
Blogger Templates