җ Blair Vanth җ
Imię: Blair
Nazwisko: Vanth
Ranga : Scenograf
Wiek : 18 lat
Urodziny: 9 Kwietnia
Rasa: Ikavanin (Pół-kot)
Klasa: Zaklinacz / Hipnotyzer
Umiejętności : Panowanie nad instynktami zwierzęcymi, umiejętności
magiczne.
Żywioły : Ziemia
Partner: Nie posiada i jak na razie nie ma\ w planach. Żyję
samotnie.
Dzieci /potomstwo : Nie posiada
Historia : Victoria.Mój najgorszy koszmar. Ot tak, ona weszła w moje
życie. Bałam się jej, przerażała mnie jakakolwiek myśl o niej, ale nie
uciekałam. Stała przede mną. A raczej stało coś, co było nią. I nie stało tak
dosłownie, tylko zmaterializowało się w lustrze. Nie wiem, dlaczego się bałam
skoro w pewnym sensie ona była od niego zależna. Nie mogła mnie skrzywdzić, a
mimo to dalej trzęsłam się ze strachu. Jej zielone oczy przeszywały mnie na
wylot, a na twarzy miała wypisaną chęć mordu i rzezi. Temperatura wokół opadła,
a w powietrzu wyczułam ostre napięcie.
- Czego chcesz? - Wychrypiałam, jednocześnie rozglądając się
za ratunkiem. Nie wiem, czy ktoś mnie widział albo czy widział ją. Boże, ale to
musiało wyglądać. Jakaś nastolatka gadająca z lustrem. Na wspomnienie Jev'a i
tego, jak nazwał mnie niezrównoważoną, zaśmiałam się z napięciem.
- Co za ironia. - Szepnęłam sama do siebie.
- Wiesz, czego chcę. - Moje rozmyślania przerwał głos
Victorii. Pierwszy raz z nią rozmawiałam, w ogóle pierwszy raz rozmawiałam z
kimś, kto nie żyje. Jej głos przypominał mi tłuczone szkło, które raniło. Tak
samo jej głos ranił moje uszy. Energicznie pokręciłam głową. Skąd miałam
wiedzieć, czego ona ode mnie chce?
- Nie mam pojęcia.
- Głupia! - Krzyknęła, a lustro zaczęło drżeć i lekko pękać.
Ruchem ręki starałam się ją uspokoić, oczywiście na marne. - Odejdź, a
przestanę cię nękać.
- Gdzie mam odejść? - Uniosłam lekko brwi.
- Masz zostawić moje zabawki w spokoju. - Odpowiedziała
ostro.
- Jakie zabawki? - Jeśli wszystkie duchy były takie wredne,
to wolałam żyć w nieświadomości.
- Wiedziałam, że ludzie są głupi, ale żeby aż tak... - Jej
obojętny ton i morderczy wzrok pozbawiały mnie tchu.
- Ty też byłaś człowiekiem... - Powiedziałam tak cicho, jak
mogłam, ale i tak to usłyszała. Od razu pożałowałam tych słów. Lustro pękło i
jeden ostry kawałek z niezwykłą prędkością wystrzelił w moją stronę.
Instynktownie odchyliłam się w bok, a on drasnął mnie boleśnie w policzko.
Dzięki Siedzibie za treningi!
- Nigdy, ale to przenigdy, mnie do siebie nie porównuj! -
Wrzasnęła potężnie. - I zostaw Hunterów w spokoju! Oni należą do mnie, nie do
ciebie! Zawsze będą należeć do mnie. Zawsze... Dopilnuję tego, możesz mi
wierzyć lub nie, głupia. - Wierzyłam jej, że na pewno tego dopilnuje, ale nie
mogłam siedzieć cicho. Cole i Jev nie należeli do nikogo. Ani do niej, ani do
mnie... Mój strach zamienił się w gniew i gorycz. Serce Cole'a było wolne, nie
należało do nikogo. Może kiedyś Victoria była panią jego serca i w nim gościła,
ale to się skończyło. Nie powinna już nikogo terroryzować. Może kiedyś mówił
jej, że ją kocha, że jest dla niego wszystkim. Zapiekły mnie oczy. Nie wiem, co
bardziej bolało. Zranione i krwawiące policzko, czy fakt, że jeszcze nie
usłyszałam od Cole'a tych dwóch słów. Nie wytrzymałam.
- Zamknij się! Cole, nie należy do ciebie! Bawiłaś się nim,
zraniłaś go... On nigdy nie należał do ciebie. Nie należy też do mnie. - Głos
mi się załamał. Skroń pulsowała boleśnie, a ręce bolały i dziwnie mrowiły.
Nawet nie zauważyłam, że zacisnęłam pięści, tym samym wbijając sobie paznokcie
w skórę. Do oczu napłynęły łzy. Szybko się ich pozbyłam, ale jedna uleciała i
spłynęła na otwartą ranę, która strasznie zapiekła. - Przestań traktować ich
jak swoją własność! Oni cię nienawidzą! - Skończyłam ciężko dysząc.
- Skoro mnie nienawidzą, to dlaczego pamiętają? Dlaczego
chcą pamiętać? Dlaczego o mnie śnią? - Victoria wiedziała, że nie umiem
odpowiedzieć na te pytania. Byłam na przegranej pozycji. Coraz bardziej
narastała we mnie niewytłumaczalna wściekłość. Jeszcze mocniej zacisnęłam ręce
i wrzasnęłam z frustracją. I stało się coś niewytłumaczalnego. Miałam wrażenie,
że czas zwolnił. Wszystko stało się inne, wyraziste i takie... przyjemne. Nagle
to wszystko stanęło, spowiła mnie ciemność, a potem w powietrzu zawisł krzyk.
Powoli wracał mi obraz, a dźwięki stały się wyraźne. Jak mogłam tego nie
słyszeć? Wszędzie panował straszliwy hałas. Płacz i krzyki ludzi. Czułam ich
strach i zdenerwowanie. Nie wiem, jak i dlaczego, ale gdy się odwróciłam,
wszystko było jasne. Centrum zamieniło się w pobojowisko. Stalowe i ciężkie
ozdoby leżały na ziemi, obręcz powykrzywiana, a w niektórych miejscach nawet
jej nie było. Z przerażeniem patrzyłam na podłogę pełną krwi. Nie wiem, jak to
się stało, ale byłam pewna jednego. Już nie byłam ofiarą, która ucieka przed
bólem i śmiercią. Teraz byłam oprawcą, który niósł śmierć niewinnym ludziom.
- Co ja zrobiłam? - Wyszeptałam w powietrze, wiedząc, że
nikt mnie nie usłyszy.
****
Uciekłam. Uciekłam jak tchórz i jakiś przestępca. W końcu to
ja byłam odpowiedzialna za to, co się stało. Stałam się potworem. Brzydziłam
się sobą, a najbardziej brzydziłam się tego, że całe to zajście napawało mnie
satysfakcją. Chciałam więcej. Jeżeli poczucie winy mnie nie zabije, to sama to
zrobię. Miałam świadomość ,że mój brat i mężczyzna ważny memu sercu nie żyją ,
gorszy był fakt ,iż spóźniłam się ,aby ich uratować ,a co tylko mogłam zrobić
to napawać się ,że bluźnierczo zaśmiałam się w twarz Victorii. To ta ,która
odebrała mi osoby ,które były dla mnie bardziej potrzebne niż tlen. Od tego
momentu wszystko się zmieniło ,moje życie się zmieniło ,a ja wraz z nim.
Zaczęłam nową ścieżkę życia w Królestwie.
(Victoria – matka Blana ,która w gruncie rzeczy prowadziła
dwa życia : Jako przykładna żona i kochająca matka ,a w tajemnicy czciła się
jako ladacznica ,kochanka dla wielu mężczyzn, morderczyni i kobieta lekkich obyczajów,
która odbierała za pomocą iluzjonierskich, magicznych umiejętności mężów/narzeczonych
wielu kobietom. Blair nie jest tego świadoma kogo jest synem przykładny władca ,nawet nikt z królestwa o tym nie wie ,a co
dopiero jego brat. A skąd Blan wie o tym ? Ponieważ był świadkiem karygodnych
rzeczy ,które wyprawiała jego matka.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz