Szedłem lasem było chłodno i niebo przykrywały lekkie chmury . Dzisiejsza noc nie była zwyczajna ta noc to było święto duchów. Postanowiłem pójść na cmentarz ale nie tą drogą co zawsze tylko na około przez pole dyniowe. Szedłem lasem przechodząc między drzewami dotarłem na pole na , którego środku stała kasandra.Zobaczyłem , iż duchy kręcą się wokoło niej. Razem z Amidamaru stanęliśmy pod wielkim dębem i obserwowaliśmy co robi i jak sobie radzi. Postanowiłem podejść bliżej , lecz jakies 2 duchy zagrodziły mi drogę do niej.Kasandra była w transie a duchy zdenerwowane.
- przepuśćcie mnie (powiedziałem spokojnie)
- Nie ! nie masz prawa się do niej zbliżyć
- a dlaczego?
- bo , bo nie ! odejdź !
- yoh nie drażnij go
-nie chce go drażnić tylko przywitać sie z Kasandrą
Nagle usłyszałem głos .
- Zdzisławie , Amadeuszu spokojnie przepuśćcie go. (że-kła Kasandra opadając na ziemie )
- Co ty tu robisz?
- idę na skróty na cmentarz
- a ty czemu wywołujesz duchy na polu dyń?
Kasandra?(wiem , ze bez sensu)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz