Yoh:* Stałem przez chwilę w miejscu nie wiedząc gdzie zacząć szukać . Postanowiłem przejść się po królestwie i poszukać . Obszedłem całe miasteczko i go nie znalazłem wieć poszedłem do lasu i... usłyszałem za sobą szelest. Domyśliłem się , że to on i specjalnie szedłem dalej w stronę polany. Szczepan szedł za mną jak cień. Doszedłem na polane i usiadłem pod drzewem.*
możesz już wyjść * powiedziałem patrząc w niebo*
nic się nie stało , lecz szmer ucichł.
*Szczepanie wiem , ze tam jesteś wyjdź , chyba , ze sam mam do ciebie podejść
*Przedemną ukazała się postać mężczyzny. *
Szczepan: co tu robisz samotnie bez swojej rodzimki? * spytałem patrząc na niego z szyderczym uśmiechem* Dobrrze nie odpowiadaj wiem po co tu jesteś , ale nie powiem ci nic dopuki nie bedziesz ze swoja rodzinką
Hana: *poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia*
Yoh: hmmm to bedzie maly problem bo oni sa w domu..
Szczepam : dla mnie żaden idź po nich poczekam.
Yoh: * wstałem i i pomyslalem* nie wiem czy to dobry pomysl , lecz poszedlem bo mialem nadzieje ze tamten sen to byl kajis znak.* po 15 min bylem w domu*
Hana: *jadłem kanapkę* Hej tato
Yoh: hej.. *powiedzialem zamyslony * wiesz nznalazlem go... ale jest jakis dziwny
Hana: To znaczy?
Yoh: powiedział mi , że nic mi nie powie ale wie co chce od nigo i nie powie NIC dopuki nie pojawimy sie tam wszyscy cala *rodzinka*
Hana: To idziemy?
Yoh: wiesz.. mam dziwne przeciuci , ze to nie jest dobry poysl a wlasciwie to mieszane uczucia bo niby chce by moj sen stal sie prawda ale jednoczesnie wydaje mi sie ze szczepan nie jest do konca ... h mmm dobry i ze cos sie stanie
Hana: ja tak nie sądzę
Yoh: Ja nie wiem ale no dorze chodzmy hmm Anna śpi?
Hana: śpi
Yoh: no wiec chodzmy nie bedziemy jej specjalnie budzic. * wyszlismy z domu i poszlismy w strone polany*
Hana: *idąc pogwizdywałem*
Yoh: * weszlismy na polane ON czekal na nas.
Szczepan: no nareszcie jesteście popatrzyłem na Hane dawnos my sie widzieli..
Hana: Prawda, ale gdzie ja cię ostatnio widziałęm - nie pamięatam
Anna: *obudziłam się*
Szczepan: aaa szczerze to inałes mnie raz na zakupach.. ja wtedy poznałem kim jestes i poczolem ze a z reszta to nie ważne
Hana: prawda... umiesz mnie przywrócić do żywych?
Szczepan: moze umiem , może nie a ty skąd wiesz? hmm widze , ze twój tata to straszny gaduła
yoh: * podrapałem sie po głowie i spojzalem na hane potem na niego i powiedzialem* a wiec umiesz czy nie?
szczepan: moze umiem , moze nie kto to wie kto wie...( droczyłem sie z nimi bo dawlo mi to radoche )
Hana: Gościu, gadaj, bo jak nie...
Szczepan: bo jak nie to ? zdania nie dokonczyłes. a z reszta grozby to do kogos innego bom ja nie jestem człowiekiem a pytanie wasze uprzedze bo kim jestm nie powiem. ale sprawe mam do ciebie Hano (usmiechnałem sie szyderczo)
Hana: Jakąż to?
Szczepan: taka jedna ale o niej dowiesz sie innym razem gdy bedziesz mi potrzebny... ale teraz Ja chcę ci pomuc i zrobie to jesli ty tego chcesz
Hana: Oj, chyba prawie cała moja rodzina chce, więc ja też
Sczepan: uśiechnąłem się złowieszczo i rzekłem a wiec chodz ze mną a nie znaczy stój a ja reszte zalatwie
Yoh: ale o asz zamiar dokladnie zrobic?
Szczepan: hmmm to nie jest twoja sprawa jak chyba starczy odpowiedz jakos . a teraz do rzeczy * wyciagnalem czarna peleryne i nazucilem na mnie i n aHane przeteleportowalismy sie w magiczne iejsce puste a kjednak pelne gwiazd i jasnego swiatla
Hana: *rozejrzałem się* co to za miejsce?
Szczepan: magiczne miejsce zwane potocznie PRZYSTANIA
Hana: A jaki ono ma sens istnienia?
Yoh: znikneli a ja zastanawialem sie co sie dziej
Szczepan: Sens ma ogromny jest to przestrzen ktora jest jednoczesie niczym z niej powstanie kiedys cos...
Hana: *ziewnąłem* nudzisz. można po ludzku?
Szczepan: ahh z tego cos kiedys będzie
Hana: Rozumiem. Tooo... po co tu przyszliśmy?
Szczepan: bo ty tesz mozna zec czyms bediesz. dobra bez gadania teraz sie skupic musze.Zamknąłem oczy i zacząłem wymawiać słowa nie znane dla zadnej obcej rasy mówiąxc sypałem magiczny Filetofy pył. , który moja rodzina przekazuje z pokolenia pokolenie by moc byc wilekim i wsechmocnym. Po zakończonej ceremoni światłość cgasła i świciła nad chłopcem , który zasnął. *Zesłałem go na ziemie*
Yoh: Nagle z Niebo się roztąpoło i błysnęło fioletoffym oślepiającym swiatłem. Zzamknąłem oczy a gdy je otworzyłem na ziemi zobaczyłem ... Mojego syna. Chciałem podbiec do niego jak najszybciej lecz nie mogłem biała sciana zagrodziła mi droge mogłem tylko patrzec co sie dzieje. Po chwili obok chany ukazał sie szczepan .
Szczepan : stanałem kolo chłopca , ktory sie własnie ocknął i szepnałem mu na ucho * Odpłacisz mi za pomoc w swoim czasie gdy bede tego potrzebował i zniknąłem*
Yoh: Podbiegłem do niego i przytuliłem .
Hana: Nie bardzo ogarniam, co się stało?
Yoh: ja nie wiem jak on to zrobił ale jestes jestes tu ze mna i to sie liczy chodz do domu
Hana: Ok *poszedłem za tatą*
Yoh: Weszliśmy do domu pio cichu Anno? spytałem
Anna: *byłam w kuchni i robiłam obiad* Jestem na nogach już od dłuższego czasu...
Yoh: to dobrze podjdz tu na chwile ale obiecaj ze nie udusisz nikogo zradości
Anna? i jak zareagujesz na niespodzianke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz