Anna: *siedziałam na skraju lasu*
Yoh : idac przedsiebie o niczym nie myslac gdy zobaczylem Anne - hej co tu robisz?
Anna: Nic, a co?
Yoh: nie nic tak tylko pytan ,a co nie moge? (Usmiechnalem sie)
Anna: możesz, możesz
Yoh: idziesz sie przejsc?
Anna: mogę iść i tak nie mam nic lepszego do roboty...
Ok, byle szybko
Jestem na chwile
Yoh; *wziàlem ja za reke i poszlismy w glab lasu*
Anna: *rozejrzałam się po lesie*
Yoh: nikogo tu nie ma eee chyba cos sie stalo?
Anna: co? Przepraszam, nie usłyszałam...
Yoh: nic takiego
Anna: *usłyszałam jakiś szelest*
Yoh "za duze na myszy " pomyslalem
Anna: *zaczęło mi się kręcić w głowie, czuła, że coś miałam na ręku*
Yoh: Anno Co sie stalo? Dobrze sie czujesz?
Anna: n-nie wiem c-co s-się dz-dzieje... *spojrzałam na rękę, był tam olbrzymi kleszcz*
Yoh: kochanie ty to masz pecha z tymi kleszczami
Anna: n-nigdy żadnego n-nie miałam...
Y a ostatnio? Hmnn chyba ze cos mi sie pkrecilo , omuc ci z ttm?
Anna: *słabo pokiwałam głową* ale i t-tak już m-mam b-boreliozę...
Yoh wyciagnalem kleszcza i zucilem gdzie w gtrawe. Nie przesadzaj to tylko 1 kleszcz
Anna: w-wiesz ż-że w-wystarczą trzy d-dni? T-ten m-musiał tyle s-siedzieć...
Yoh: mogłaś mi powiedzieć wcześniej
Anna: n-nie wiedziałam o n-nim... *zaczęłam ciężko oddychać*
Yoh: wiesz moze wracajmy do domu ok?
Anna: m-masz rację...
Yoh zaczelismy isc w strone domu
Anna: *gdy byliśmy w połowie drogi, nie mogłam dalej iść i zasłabłam*
Yoh: Anno! - krzyknąłem łapiąc ją w ostatniej chwili
Anna: *delikatnie otworzyłam oczy* spokojnie... nic mi nie... będzie...
Yoh: jakbys upadla moglabys sobie zrobic krzywde dojdziesz na wlasnych nogach? Bo moge cie zaniesc
Anna: n-nie mogę...
Yoh : wzioalem anne na rece i doszlismy do domu
Anna: dz-dziękuję... *powoli zamknęłam oczy*
Yoh: polozylem ja na lozku mialem nadzieje ze wszystko bedzie w pozadku i ze jest zdrowa. Po czym wyszedłem z domu i zacząłem myśleć
Kasandra: *Chodziłam bez celu po terench Królestwa*
Yoh: szedlem przed sieboie gdy zauwazylem kasandre* hej powiedzialem
Kasandra: -Witaj Co tam u Ciebie?
Yoh : ee wiesz niezbyt dobrze.
Kasandra: -A co się takiego stało? -zapytałam zaskoczona
Yoh : sam jestem zaskoczonyy ale Anne dziabnal kleszcz i nic mi nie powiedziala i miala go 3 dni a jak wracalismy do domu to upadla ni mogla dalej isc zabralem ja do domu i teraz spi ale mowila mi ze chyba ma jakas chorobe przenoszona przez kleszcze marywie sie o nią
Kasandra: Aha to bardzo smutne ale mogę znaleźć jakieś lekarstwo jeśli tylko chcesz? Mam gdzieś księgę o leczeniu z chorób
Yoh to bardzo mile z twojej strony ale nie wiadomo co tak naprawde jej jest.. Ale warto sprobowac
Kasandra: -Czy mogę iść z Tobą zobaczyć Ciocie Anne?
Yoh: TAK chodzmy moze juz wstala..
Kasandra: *szłam za wujkiem*
Yoh: *weszliśmy po cichutku do domu*
Anna: *leżałam wciąż na łóżku, źle się czułam*
Yoh: Anna ? lepiej sie czujesz?
Anna: Jakoś... nie...
Yoh: kasandro bedziesz w stanie pomóc?
Kasandra: -Tak raczej tak. Powiedz czy coś Cię boli?
Anna: Brzuch najbardziej i trochę głowa...
Yoh; no dobrze . Zlapałem Anne za ręke wyjdziesz z tego zobaczysz
Anna: Mam... nadzieję...
Yoh: napewno. teraz zostalo czekac na kasandre
Anna: *patrzyłam na drzwi*
**20minut później**
Kasandra: *wbiegłam do domu cioci* -Mam -powiedziałam ucieszona i podałam wywar wujkowi
Yoh: i to napewno pomoże?
Yoh: Anna ? lepiej sie czujesz?
Anna: Jakoś... nie...
kasandra: na pewno pomoże , podgrzej to tylko i zobaczysz , że podziała , ja musze iść mam wiele spraw do załatwienia , pa . Wyszłam i zamknęłam drzwi.
Yoh : dpbra , Anno wypij to , powinni ci pomuc
Anna: *wysyłam i nagle poczułam się strasznie źle, ale zaczęło mi przechodzić*
Yoh mam nadzieje , że bedzie dobrze
Anna: *uśmiechnęłam się do Yoh*
Yoh: lepiej sie czujez?
Anna: o wiele...
Yoh: cos jest nie tak bo wiecznie cię łapie straszny ból a potem sam z siebie przechodzi .. ma nadzieje , że nie bedzie następnego ataku
Anna: a co jeśli to coś poważnego?
yoh: chciałby powiedziec napewno nie , ale nie wiem co myslec jak wrói kasandra to opowiemy jej o objawach i moze znajdzie cos w swoch książkach
Anna: no miejmy nadzieję...
Yoh: chcesz może herbaty?
Anna: z chęcią się napiję
Yoh; poszedłem do kuchni i zrobiłem herbate po chwili wróciłem i podałem jej kubek
Anna: dziękuję *napiłam się*
Anna: *spojrzałam na niego*
Yoh coś sie stało?
Anna: nie, chciałam ci oddać kubek
Yoh: wziąłem kubek i zaniosłem go do kuchni
Anna: *ziewnęłam*
Yoh: spałaś tyle czasu i jeszcze jestes zmęczona ? *Uśmiechnąłem sie * śpij kochanie powiedziałem i przytuliłem ją
Anna: dobrze... *prawie natychmiast zasnęłam*
Yoh: Anna spała a ja przeniosłem się do kuchni i tam sobie siedziaiłem
Hana: *niespodziewanie pojawiłem się obok taty* hej!
Yoh: Hana co tu robisz?
Hana: nic, rodzinoy już odwiedzić nie można? *zaśmiałem się*
Yoh: oczywisciue,ze moNa , ale mnie zaskoczyles
Hana: serio?
Yoh:Tak czy to takie dziwne?
Hana: owszem, myślałem, że ciebie już nic nie zaskoczy *znowu się zaśmiałem*
Yoh: mmm to przez to ,ze ciagle mysle o annie cos jest nie tak...
Hana: co się dzieje z mamą?
Yoh: ciagle ma straszne bole glowy i niewiadomo skad przechodzą
Hana: rzeczywiście to źle... (wejdź na c wiesz ze oshat, sama jestem :<)
Yoh: mhm wiesz sniles mi sie ostatnio..
Hana: Serio?
Yoh: no tak..
Hana: a w jakiej sytuacji?
Yoh: wiesz tkiej dziwnej.... *podrapalem sie po glowie*
Hana: To znaczy?
Yoh: wiesz byl tam taki czlowiek widzialem go przez chwile i ciebie byles no eee czlowiekiem ... I ja nie mam pojecia o co chodzi
Hana: Ciekawe, ciekawe...
Yoh: *zamyslilem sie*
Hana: Taaatooo, zayśliłeeeeś sięęęę! xD
Yoh: ee tak... Hmmm jak myslisz powinienem znalezc tego czlowieka?
Hana: według mnie tak
Yoh: hmmm tak zrobie
Hana: Ja mogę popilnować mamy
Yoh: no dobrze... Wstalem i podszedlem do drzwi
Hana: *poszedłem do pokoju mamy*
Yoh: wyszedłem z domu i zastanawiałem się gdzie zacząć szukać tego tajemniczego człowieka zwanego Szczepan ll.....
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz