*Skończywszy toast wzniesiony za mą osobę.. za mą postawę wróciłem do swoich obowiązków. Sytuacja się zmieniła dość biegle ,gdyż osoby przesiadające w karczmie inaczej mnie traktowały , traktowały mnie jak wcześniej ,wyjątkowo. Przy pracy z brudnymi naczyniami zauważyłem małą portmonetkę , która była podpisana w środku na małej karteczce „Claire”.
Wyleciałem jak burza z karczmy przypominając ,iż ta dziewczyna miała ją przy sobie. Zostawiłem ją bez żadnej opieki , na samo zniszczenie . Sam nawet nie wiem czemu zależało mi ,aby odnaleźć tą dziewczynę i oddać jej zgubę. Byłem w środku miasta. Obiegłem dolinę , odwiedziłem wzgórze i nic. Począłem iść w stronne lasu ,a później skał. Zauważyłem tam kogoś ,ale czy to była ona ? Zmęczony o resztkach siły próbowałem dogonić osobnika. Byłem coraz bliżej i… tak to była ona. Wyglądało to dość komicznie : Ja w fartuszku kuchennym łapiący powietrze jakbym miał się udusić ,a ona .. *
( Tylko go nie dobijaj choć stał się troszkę wredotą.)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz