Blair nie spała, na swym łóżku pół
leżała - pół siedziała, opierając na podciągniętych kolanach plik zszytych pergaminów;
coś pisała, co chwilę robiąc przerwę na krótkie zastanowienie.
Dochodzący zza okna gwar miasta łudząco
upodabniał ten poranek do wszystkich innych .
Miała burzę zmienno-kolorowych włosów,
zadarty nos i, co dość rzadkie w jej profesji, szeroki, szczery uśmiech. Była
średniego wzrostu, miała głębokie szare oczy. Bardzo piękne oczy. Ubrana była w
sukienkę koloru chabru ,która powiewała ,kiedy przebiegała przez miasto .Nagle
roztargniona śpiesząc się do swoich obowiązków znalazła się na środku ulicy omal
nie podeptana przez pędzącego Morgula prowadzącego przez Severusa.
W tym samym momencie ,zachodzące słońce
zaczerwieniło chmury, oblało krwawym blaskiem niebo. Niesamowite cienie igrały
wśród drzew na horyzoncie. Tuż przy ziemi unosiła się lekka mgła - wspomnienie
o upalnym i męczącym dniu. Gdzieś po prawej odezwało się cykanie świerszczy i
kwilenie jakiegoś nocnego ptaka. Wszystko zamarło, jakby w oczekiwaniu na
coś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz