Xarabella odwróciła się i spojrzała na tajemniczego mężczyznę
- witaj , jestem Xarabella Kurumi miło poznać * kobieta mówiła z uśmiechem na twarzy i nie umiała tego zmienić *Dziewczyna wstała i wyciągnęła dłń na znak przywitania.
- skąd wedziałeś że jesteem aniołem? *Xar zapytała lecz jakoś niebardzo nteresowała ją odpowedz. Po uściśnięciu dłoni była pewna że znów spotkała na swojej drodze wampira. Westchnela cicho poczym lekcewazac odrobine Volbrita podeszla do wisni i zaczela zrywac piekne rozowe kwiaty by upleść wianek.
<Volbrid? sory totalny brak weny>
niedziela, 27 kwietnia 2014
sobota, 26 kwietnia 2014
Od Gabriela
Zaraz po opuszczeniu Xarabelli poczuł się jakiś samotny...
Nie wiedzieć czemu uśmiechnął się pod nosem na tę myśl i ruszył dalej przed siebie w głąb lasu. Był dopiero wczesny ranek, ale słońce świeciło mocno i jasno, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Zapowiadał się piękny i pogodny dzień... Co oznaczało dla Gabriela siedzenie w cieniu i nudzenie się dopóki znowu na niebie nie zacznie królować księżyc w otoczeniu gwiazd. Westchnął na tę ponurą myśl. Wolałby siedzieć teraz u boku kobiety którą kochał...ale żal mu było zatrzymywać ją w tym ciemnym lesie wiedząc jak bardzo kocha naturę, zwierzęta i słońce... Zastanawiał się chwilę czy będąc z nią jaj nie krzywdzi... Szybkim ruchem głowy odgonił od siebie ponure myśli i szedł dalej ciemnym lasem. Właściwie to nie miał gdzie się podziać. Nie znał nikogo, ale kto chciałby go znać? Nagle usłyszał szelest liści za plecami. Odwrócił się po woli, ale był gotowy w razie czego odeprzeć atak. Nic jednak nie zobaczył. Może mu się przesłyszało? Nie, on jest w takich sprawach nieomylny. Nagle usłyszał za sobą czyjś głos.
Nie wiedzieć czemu uśmiechnął się pod nosem na tę myśl i ruszył dalej przed siebie w głąb lasu. Był dopiero wczesny ranek, ale słońce świeciło mocno i jasno, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Zapowiadał się piękny i pogodny dzień... Co oznaczało dla Gabriela siedzenie w cieniu i nudzenie się dopóki znowu na niebie nie zacznie królować księżyc w otoczeniu gwiazd. Westchnął na tę ponurą myśl. Wolałby siedzieć teraz u boku kobiety którą kochał...ale żal mu było zatrzymywać ją w tym ciemnym lesie wiedząc jak bardzo kocha naturę, zwierzęta i słońce... Zastanawiał się chwilę czy będąc z nią jaj nie krzywdzi... Szybkim ruchem głowy odgonił od siebie ponure myśli i szedł dalej ciemnym lasem. Właściwie to nie miał gdzie się podziać. Nie znał nikogo, ale kto chciałby go znać? Nagle usłyszał szelest liści za plecami. Odwrócił się po woli, ale był gotowy w razie czego odeprzeć atak. Nic jednak nie zobaczył. Może mu się przesłyszało? Nie, on jest w takich sprawach nieomylny. Nagle usłyszał za sobą czyjś głos.
<Ktoś? :D>
piątek, 25 kwietnia 2014
Volbrid Cd. Xarabelli
Volbrid siedział w karczmie popijając piwo korzenne.
Przeszedł rano gdy jeszcze słońce nie świeciło ale teraz świeci,
a on z każdą minutą niecierpliwił się coraz bardziej..
Miał wstąpić tylko na jedno piwo i wrócić do siebie zanim,
nadejdzie świta, a teraz siedział i czekał... .
Zniecierpliwiony Wampir wstał i rzucił monety na stół za piwo
które pił, i zakładając długi czarną szatę, zarzucił na głowę kaptur
i powoli szybko wyszedł z karczmy.
Szedł bokiem ulicy przez jakiś czas a później skierował się ku
stawowi, gdzie ujrzał kobietę. Po chwili zdecydował się podejść
bliżej. Staną nie daleko za nią i musiał przyznać że była piękna...
,, Niemal anioł '' przeszło mu przez myśl... ,, A może ona jest...?''
Volbrid coraz bardziej podobało się to miasto, mało osób wie,
bo niby kto miałby wiedzieć? Że uwielbia odkrywać nowe, sobie
nieznane stworzeni. ,, Jak ta lisica...'' ,,Jeżeli się nie mylę spodlałem
prawdziwego anioła a to nie byle co!''. Volbrid podszedł jeszcze
kilka kroków i naciągając kaptur na twarz powiedział
- Witaj aniele - ,, Obym się nie mylił '' Myślał intensywnie - Jestem
Volbrid Lestrange. A ty?
< Xarabella?;D >
czwartek, 24 kwietnia 2014
Trebla Evanders Cd. Trevor
Trebla powolnym krokiem zbliżył się do nieznajomego. Obrzucił go krytycznym spojrzeniem, po czym stwierdziwszy, że z jego strony jak na razie nic mu nie zagraża, zdecydował się przemówić.
- Ależ ty jesteś bystry. - mruknął jakby od niechcenia. Odruchowo sięgnął ręką do czoła i odgarnął złośliwie opadającą mu na oczy grzywkę.
- W jakim celu za mną idziesz? - spytał obcy lodowatym tonem. Zwierzoczłek przez chwilę stał tak w ciszy, patrząc na ziemię, uśmiechając się tajemniczo.
- Nowy tu jestem, dotarłem niedawno i pragnąłbym poznać drogich sąsiadów. - odparł. Spojrzał w stronę krańca ciemnej uliczki, jego bystre oko szybko dostrzegło tańczący na ziemi cień uzbrojonego mężczyzny. Strażnik nie szedł po prawdzie w ich stronę, ale zawsze mogła najść go chętka na skręcenie w ten akurat zaułek. Trebla bez chwili zastanowienia owinął się swoją szarą peleryną, po czym przylgnął do zimnej ściany jednego z budynków i zamarł w bezruchu. Nieznajomy podniósł wzrok.
Strażnik przeszedł główną ulicą niczego nie podejrzewając, nie spoglądając nawet w ich stronę. Zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Co ty robisz? - odezwał się w końcu obcy kierując swój wzrok znów na Treblę.
- Staję się niewidzialny. - odpowiedział zwierzoczłek przyciszonym głosem. Odczekał jeszcze kilkanaście sekund, a potem postawił krok do przodu i otrzepał rękawy z wszelkiego brudu okrywającego ścianę domostwa. - Może ty nie masz z nimi takich problemów, jak ja. - dodał wywracając oczami.
- Ależ ty jesteś bystry. - mruknął jakby od niechcenia. Odruchowo sięgnął ręką do czoła i odgarnął złośliwie opadającą mu na oczy grzywkę.
- W jakim celu za mną idziesz? - spytał obcy lodowatym tonem. Zwierzoczłek przez chwilę stał tak w ciszy, patrząc na ziemię, uśmiechając się tajemniczo.
- Nowy tu jestem, dotarłem niedawno i pragnąłbym poznać drogich sąsiadów. - odparł. Spojrzał w stronę krańca ciemnej uliczki, jego bystre oko szybko dostrzegło tańczący na ziemi cień uzbrojonego mężczyzny. Strażnik nie szedł po prawdzie w ich stronę, ale zawsze mogła najść go chętka na skręcenie w ten akurat zaułek. Trebla bez chwili zastanowienia owinął się swoją szarą peleryną, po czym przylgnął do zimnej ściany jednego z budynków i zamarł w bezruchu. Nieznajomy podniósł wzrok.
Strażnik przeszedł główną ulicą niczego nie podejrzewając, nie spoglądając nawet w ich stronę. Zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Co ty robisz? - odezwał się w końcu obcy kierując swój wzrok znów na Treblę.
- Staję się niewidzialny. - odpowiedział zwierzoczłek przyciszonym głosem. Odczekał jeszcze kilkanaście sekund, a potem postawił krok do przodu i otrzepał rękawy z wszelkiego brudu okrywającego ścianę domostwa. - Może ty nie masz z nimi takich problemów, jak ja. - dodał wywracając oczami.
< Trevor? >
środa, 23 kwietnia 2014
Od Xarabelli
Xarabellla popatrzyła w stronę mężczyzny i cichym głosem powiedziała
- Dobrze wiec spotkamy się w karczmie po zachodzie słońca?
- Tak, do zobaczenia *Gabryjel uśmiechnął się lekko po czym zniknął w głębi lasu* Dziewczyna stała w miejscu przez chwile następnie ruszyła w stronę miasta. Była wypoczęta jak nigdy i szczęśliwa. Spacerowała uliczkami miast i darzyła wszystkich niezrozumiałym ale szczerym uśmiechem. Niemiła potrzeby powrotu do domu, ani również do karczmy ze względu na wczesna porę dnia. Wiec poszła w kierunku stawu.
Słońce świeciło jasno i odbijało swe promienie w tafli. Po jeziorze pływały kaczki i łabędzie a w oddali kwitły drzewa na rozmaite kolory. dziewczyna cichym krokiem podeszła do brzegu i dłonią mąciła wodę.W okol było cicho i spokojnie. Kobieta zamknęła oczy i wsłuchiwała się w w śpiew ptaków i szum wiatru w gałęziach. Xarabella odpłynęła rozmarzona w ciszy. Ten błogi spokój przerwał jednak czyjś głos.
<Ktoś chętny? >
wtorek, 22 kwietnia 2014
Volbrid Cd. Alex
- To ja Volbrid - Powiedział i usiadł a lisica po chwili zrobiła
to samo. Siedzieli w ciszy. Dziewczyna patrzyła wszędzie tylko
nie na mężczyznę, który zaś cały czas jej się przyglądał.
Ciszę między nimi przerwała dopiero kelnerka która przyniosła
dwa kufle piwa korzenne.
- Proszę oto wasze zamówienie - Powiedziała kelnerka a Volbrid
szybko rzucił jej drobne po czym, gdy odeszła zwrócił się do lisicy.
-Szczerze wątpiłem, że się zjawisz... - Wampir Przerwał na chwilę - Ale
nie powiem że się nie cieszę, że raczyłaś skorzystać z mojego
zaproszenia Lisico. - Powiedział uśmiechając się lekko, a gdy zobaczył,
że chce coś powiedzieć szybko dodał - I byłbym rad gdybyś mówiła do
mnie Vol, Volf . Jakoś nie specjalnie przepadam za swoim imieniem - dodał
jakby od niechcenia machając lekceważąco ręką jakby odganiał jakąś
muchę.
to samo. Siedzieli w ciszy. Dziewczyna patrzyła wszędzie tylko
nie na mężczyznę, który zaś cały czas jej się przyglądał.
Ciszę między nimi przerwała dopiero kelnerka która przyniosła
dwa kufle piwa korzenne.
- Proszę oto wasze zamówienie - Powiedziała kelnerka a Volbrid
szybko rzucił jej drobne po czym, gdy odeszła zwrócił się do lisicy.
-Szczerze wątpiłem, że się zjawisz... - Wampir Przerwał na chwilę - Ale
nie powiem że się nie cieszę, że raczyłaś skorzystać z mojego
zaproszenia Lisico. - Powiedział uśmiechając się lekko, a gdy zobaczył,
że chce coś powiedzieć szybko dodał - I byłbym rad gdybyś mówiła do
mnie Vol, Volf . Jakoś nie specjalnie przepadam za swoim imieniem - dodał
jakby od niechcenia machając lekceważąco ręką jakby odganiał jakąś
muchę.
<Alex? Sorr zero pomysłów ;p>
niedziela, 20 kwietnia 2014
Rosalie Cd. Heracim Jinate
Wkurzonym wzrokiem spojrzała na mężczyznę. Zsunęła się w dół i odbiegła. Znów na niego spojrzała. Po chwili zwróciła wzrok w stronę szukających ich mężczyzn. Złapała Heracima za rękaw i pchnęła w krzewy, po czym sprawiła, że jedna z beczek z wodą, stojących na którymś z dachów spadła oblewając wszystkich, stojących tam mężczyzn lodowatą wodą. Mężczyźni odbiegli, szukając ciepłego ogniska. Spojrzała na Hera. Zrobiła kilka kroków w przód.
- Nie idziesz za mną? - spytała przewracając oczami.
- Nie idziesz za mną? - spytała przewracając oczami.
<Heracim? Brak weny nawiedza... ;_;>
Yourichi cd Heracim Jinate
Słysząc te słowa że wysysał jej moce zamarła i stała jak słup po czym upadła na ziemię szlochając. Kucną Heracim przy niej i powiedział.
-Nie martw się, da się jeszcze je odzyskać.-Powiedział klepiąc ją po plecach.
-Nie odzyskacie ich póki mnie nie pokonacie!-Goblin wymknął się z rąk Heracima. Zaczął tkać wodę i atakować mężczyznę.Her udawając że nie zauważył że mu zwiał, zaatakował z nienacka.
-Schowaj się Yuori!-Powiedział mężczyzna
Dziewczyna schowała się za pierwszym lepszym drzewem, i wystawiając tylko pół głowy oglądała walkę. Heracim triumfował nad przeciwnikiem lecz gdy goblin opadł z sił uciekł w drzewa.
-Heracim za tobą!-Wykrzykneła Yourichi widząc za nim wroga.
Słysząc to, mężczyzna zrobił salto w tył lądując za przeciwnikiem.Złapał za gardło i dusił aż w końcu wyzionął ducha. Jego ciało rozleciało się na tysiąc małych kryształków.Było połódnie więc słońce odbiło się od kryształów i skierowało całe światło na Yourichi. Po czym zemdlała. Heracim podbiegł do niej aby ją złapać by nie wpadła na kłujące krzewy.Gdy się ocknęła zobaczyła że trzyma ją Her,podniosła rękę a woda się uniosła.Skierowała rękę najpierw w prawo puźniej w lewo i tak parę razy a woda skręcała tam gdzie ręka.Uścisnęła mężczyznę mocno że brakowało mu oddechu, zauważyła to i zmniejszyła ucisk.
-Dziękuję ci Heracimie. Jeśli nie ty, nie wiem co bym zrobiła.Powiedziała.
-Tak szczerze to nie był taki silny w tym tkaniu.Powiedział to chcąc się z nią podroczyć bo wiedział że to jej magia wody. Kopneła go za to lekko w kostkę.
-Ale jednak jestem ci wdzięczna, za to chcę cię zaprosić na obiad do karczmy.Ja stawiam, i nie przyjmuję odmowy!-powiedziała łapiąc go za rękę i biegnąc przez las do karczmy.
-Nie martw się, da się jeszcze je odzyskać.-Powiedział klepiąc ją po plecach.
-Nie odzyskacie ich póki mnie nie pokonacie!-Goblin wymknął się z rąk Heracima. Zaczął tkać wodę i atakować mężczyznę.Her udawając że nie zauważył że mu zwiał, zaatakował z nienacka.
-Schowaj się Yuori!-Powiedział mężczyzna
Dziewczyna schowała się za pierwszym lepszym drzewem, i wystawiając tylko pół głowy oglądała walkę. Heracim triumfował nad przeciwnikiem lecz gdy goblin opadł z sił uciekł w drzewa.
-Heracim za tobą!-Wykrzykneła Yourichi widząc za nim wroga.
Słysząc to, mężczyzna zrobił salto w tył lądując za przeciwnikiem.Złapał za gardło i dusił aż w końcu wyzionął ducha. Jego ciało rozleciało się na tysiąc małych kryształków.Było połódnie więc słońce odbiło się od kryształów i skierowało całe światło na Yourichi. Po czym zemdlała. Heracim podbiegł do niej aby ją złapać by nie wpadła na kłujące krzewy.Gdy się ocknęła zobaczyła że trzyma ją Her,podniosła rękę a woda się uniosła.Skierowała rękę najpierw w prawo puźniej w lewo i tak parę razy a woda skręcała tam gdzie ręka.Uścisnęła mężczyznę mocno że brakowało mu oddechu, zauważyła to i zmniejszyła ucisk.
-Dziękuję ci Heracimie. Jeśli nie ty, nie wiem co bym zrobiła.Powiedziała.
-Tak szczerze to nie był taki silny w tym tkaniu.Powiedział to chcąc się z nią podroczyć bo wiedział że to jej magia wody. Kopneła go za to lekko w kostkę.
-Ale jednak jestem ci wdzięczna, za to chcę cię zaprosić na obiad do karczmy.Ja stawiam, i nie przyjmuję odmowy!-powiedziała łapiąc go za rękę i biegnąc przez las do karczmy.
<Heracim? ^^>
Heracim Jinate Cd. Rosalie
Zdegustowany sytuacją począł pomlaskiwać na znak ,iż jest głodny.
-Proszę Cię , możesz przestać!-przeszyła go wzrokiem zabójcy.
-Co ja poradzę , głodny jestem.- zrobił naburmuszoną minę i delikatnie począł wycofywać się od Ros ,aby poszukać cokolwiek do jedzenia.
-Nie no zaraz mnie szlag trafi ! - Wzdrygła się chwytając go za kaftan przyciągając go na jego ponowne miejsce.
-Kobieto !! Co ty robisz ! ??
- A może ty mi wytłumaczysz co ty robisz ?! - poczęli się spierać słowami niemiłosiernie robiąc zamieszanie wokół siebie. Nagle przybliżona gwardia usłyszała te gromkie " wyrazy sympati" i ruszyła do dżungli.
-Nie no ZNÓWW ??! Po prostu wspaniale ! - zdegustowany mężczyzna ruszył razem z dziewczyną w głąb dziczy.
Było dość niesympatycznie , komary ,robale i same najgorsze pieruństwo wszech czasów otaczało dwójkę "miłujących się przyjaciół".
Nagle dziewczyna poczęła obładowywać swoim pantoflem głowę Her'a obrzucając go niemal każdym wyzwiskiem jakie przyszło jej na usta.
- Co ty sobie myślisz ? W co ty nas wpakowałeś ?! Kim ty wogóle jesteś !?!?
-Ejj ... ej NOOO EJJJJ!!!!!!!!!!!!! Przestań KOBIETO ! Zaraz wyjaśnię !! -począł się bronić wymachując rękoma niczym BABA. Nagle przytrzymał dziewczynie ręce i przycisnął ją do drzewa.
-PRZESTAŃ do cholery i weź współpracuj ! -wbił w nią wzrok zabójcy.
-Proszę Cię , możesz przestać!-przeszyła go wzrokiem zabójcy.
-Co ja poradzę , głodny jestem.- zrobił naburmuszoną minę i delikatnie począł wycofywać się od Ros ,aby poszukać cokolwiek do jedzenia.
-Nie no zaraz mnie szlag trafi ! - Wzdrygła się chwytając go za kaftan przyciągając go na jego ponowne miejsce.
-Kobieto !! Co ty robisz ! ??
- A może ty mi wytłumaczysz co ty robisz ?! - poczęli się spierać słowami niemiłosiernie robiąc zamieszanie wokół siebie. Nagle przybliżona gwardia usłyszała te gromkie " wyrazy sympati" i ruszyła do dżungli.
-Nie no ZNÓWW ??! Po prostu wspaniale ! - zdegustowany mężczyzna ruszył razem z dziewczyną w głąb dziczy.
Było dość niesympatycznie , komary ,robale i same najgorsze pieruństwo wszech czasów otaczało dwójkę "miłujących się przyjaciół".
Nagle dziewczyna poczęła obładowywać swoim pantoflem głowę Her'a obrzucając go niemal każdym wyzwiskiem jakie przyszło jej na usta.
- Co ty sobie myślisz ? W co ty nas wpakowałeś ?! Kim ty wogóle jesteś !?!?
-Ejj ... ej NOOO EJJJJ!!!!!!!!!!!!! Przestań KOBIETO ! Zaraz wyjaśnię !! -począł się bronić wymachując rękoma niczym BABA. Nagle przytrzymał dziewczynie ręce i przycisnął ją do drzewa.
-PRZESTAŃ do cholery i weź współpracuj ! -wbił w nią wzrok zabójcy.
<Rosalie , nie bij>
Heracim Jinate Cd. Yourichi
-Jak tak dalej będziesz robić to sama woda Cię zaatakuje ! - zniesmaczony sytuacją wlazł do wody niczym pokraka i zanurzył się.W pewnej chwili można było ujrzeć pojawiający się strumień trzy metrowy nad Yourichi ,który wirował wokół niej. Tylko gdzie mężczyzna ? Po chwili ujawnił głowę wraz z ręką z której jeszcze jeden mały promień wody wydobywał się.
-Co ty-ty robisz ?! - dziewczyna zdruzgotana sytuacjią zamarła widząc co wokół niej się dzieje.
-HAHAHAAH , no masz Ci los ! - Wybuchł gromkim śmiejem ,a Yourichi obserwowała go z niewdzieczną nąszalańcją.
- Wiesz co było powodem twoich nieszczęść żywiołowych ? - skończywszy swoje wybryki wodne wyczłapał z wody niosąc pod ramieniem małego gnomka, który wyrywał się niemiłosiernie.
- Że co ? Ale jakim cudem to - to coś .. brrr ?
-Blokowało twoją magie , to , to jest takie co odbiera i wyssysa z Ciebie moc kumulując i składając ją we własnym ciele. To tutaj się zwie pasożyt ! - zrobił nim wielki obrót i począsał go dogóry nogami tak ,aby złamał się i przemówił.
-Co ty-ty robisz ?! - dziewczyna zdruzgotana sytuacjią zamarła widząc co wokół niej się dzieje.
-HAHAHAAH , no masz Ci los ! - Wybuchł gromkim śmiejem ,a Yourichi obserwowała go z niewdzieczną nąszalańcją.
- Wiesz co było powodem twoich nieszczęść żywiołowych ? - skończywszy swoje wybryki wodne wyczłapał z wody niosąc pod ramieniem małego gnomka, który wyrywał się niemiłosiernie.
- Że co ? Ale jakim cudem to - to coś .. brrr ?
-Blokowało twoją magie , to , to jest takie co odbiera i wyssysa z Ciebie moc kumulując i składając ją we własnym ciele. To tutaj się zwie pasożyt ! - zrobił nim wielki obrót i począsał go dogóry nogami tak ,aby złamał się i przemówił.
<Yourichi? ;D>
Rosalie Cd. Heracim Jinate
Rosalie zauważyła mroczny las. Zdenerwowana pobiegła w jego stronę. Słyszała za sobą szybki oddech. Wiedziała, kto za nią biegnie. Zaczęła biec szybciej. Zwróciła głowę ku biegnącemu Heracimowi. Znów spojrzała w przód. Wbiegła między zielone krzewy. Przykucnęła i przez liście patrzyła, czy nikt nie nadchodzi. Wzięła w dłoń gruby kij. Nagle obok siebie ujrzała Heracima. Przewróciła oczami.
- Masz siedzieć cicho. - powiedziała.
Jego kiwnięcie głową świadczyło, iż potwierdza. Przez chwilę trwała niewiarygodna cisza. Kiedy Ros zorientowała się, że pijacy sobie poszli, wyszła zza krzewów.
- Masz siedzieć cicho. - powiedziała.
Jego kiwnięcie głową świadczyło, iż potwierdza. Przez chwilę trwała niewiarygodna cisza. Kiedy Ros zorientowała się, że pijacy sobie poszli, wyszła zza krzewów.
<Heracim?>
Trevor Cd. Jell
Wilkołak odwrócił się i uśmiechnął krótko. Był trochę skrępowany sytuacją w karczmie. Skręcił w przyciemnioną uliczkę.
- Eh, może to kot.. - Mruknął pod nosem i zaczął iść dalej.
Wtedy usłyszał hałas, odwrócił się gwałtownie i kątem oka dostrzegł pół ludzką a pół zwierzęcą nogę.
- Zwierzoczłek - Szepnął sam do siebie.
*********
Szedł kuląc na prawą nogę. Ciągle wydawało mu się, że ktoś za nim idzie, jednak gdy się odwracał widział jedynie ludzi przemieszczających się na głównej ulicy miasta. Jednak to nie ich obecność czuł. Czuł mokrą sierść, ale to na pewno nie on. W końcu jest wilkołakiem tylko podczas pełni.- Eh, może to kot.. - Mruknął pod nosem i zaczął iść dalej.
Wtedy usłyszał hałas, odwrócił się gwałtownie i kątem oka dostrzegł pół ludzką a pół zwierzęcą nogę.
- Zwierzoczłek - Szepnął sam do siebie.
<Ee, Aramut, Trebla, Habira, Rosso, Kayla? Jakiś zwierzoczłek?>
Heracim Jinate Cd. Rosalie
-Nie możemy ryzykować. - pokręcił głową i złapał się za ramie dziewczyny,aby móc poprawić rzemiona u butów
- Musimy jakoś efektownie udać się do bezpiecznego miejsca gdzie moglibyśmy w tą zimną i deszczową noc przenocować. - poprawią obuwie wstał otrzepując dość nerwowo swoje odzienie ,które było umorusane przez brudnego pijaka.
-Wiesz nie chce narzekać ,lecz twoje odzienie jest dość nieestetyczne , mogłabym pomóc jakoś?!-dogryzła mężczyźnie.
- Gdyby to teraz było najważniejsze to pewnie ! Gdy zaraz nie wyjdziemy z stąd będzie bardzo źle . - pociągnął za sobą dziewczę wyrywając z zawiasów drzwi karczmy poprzez ostre kopnięcie. Za nimi udała się grupka gwardii krzycząc " mamy go !! Łapcie zasmarkańca! "
Zaś oni przebywając kilometry w nieustannym pośpiechu przez ciemne uliczki już niebezpiecznego miasta nie mogli złapać tchu ,a dziewczyna po chwili oderwała się od Her'a.
-Ros wstawaj ! Szybko ! - potykając się o własne nogi podbiegł do dziewczyny ,która już wtedy była w pozycji pół siedzącej.
-Nie mogę! Przepraszam ,ale nie MOGĘ! Tak wogóle jesteś mi winny jakieś wyjaśnienia !- widać było jej wyraz twarzy na której było wymalowane skrępowanie i ból. Nie wiedziała o co chodzi , czemu akcja tak szybko się zmieniła , przecież przed chwilą miał na pieńku z pijaczyną, chociaż nic złego nie zrobił zauważyła go gwardia i kiedy wpadł im w oczy nagle chcieli się na niego rzucić jak na jakiegoś przestępce.
To było skomplikowane ,ale nie było czasu teraz na wyjaśnienia. Zagryzła wargę, wstała kulejąc po czym zaserwowała Heracimowi niezłego kopniaka w piszczel. Ten zaś począł skakać i stękać z bólu sycząc przezwiskami.
-Co ty-ty do cholery robisz !! -szarpnął ją za łokieć tak jakby chciał ,aby się opamiętała.
Tóż niedaleko nich ,a dokładnie obok szczeliny między domami w których oboje znajdowali się uciekając przed strażą ,znajdował się las.
- Musimy jakoś efektownie udać się do bezpiecznego miejsca gdzie moglibyśmy w tą zimną i deszczową noc przenocować. - poprawią obuwie wstał otrzepując dość nerwowo swoje odzienie ,które było umorusane przez brudnego pijaka.
-Wiesz nie chce narzekać ,lecz twoje odzienie jest dość nieestetyczne , mogłabym pomóc jakoś?!-dogryzła mężczyźnie.
- Gdyby to teraz było najważniejsze to pewnie ! Gdy zaraz nie wyjdziemy z stąd będzie bardzo źle . - pociągnął za sobą dziewczę wyrywając z zawiasów drzwi karczmy poprzez ostre kopnięcie. Za nimi udała się grupka gwardii krzycząc " mamy go !! Łapcie zasmarkańca! "
Zaś oni przebywając kilometry w nieustannym pośpiechu przez ciemne uliczki już niebezpiecznego miasta nie mogli złapać tchu ,a dziewczyna po chwili oderwała się od Her'a.
-Ros wstawaj ! Szybko ! - potykając się o własne nogi podbiegł do dziewczyny ,która już wtedy była w pozycji pół siedzącej.
-Nie mogę! Przepraszam ,ale nie MOGĘ! Tak wogóle jesteś mi winny jakieś wyjaśnienia !- widać było jej wyraz twarzy na której było wymalowane skrępowanie i ból. Nie wiedziała o co chodzi , czemu akcja tak szybko się zmieniła , przecież przed chwilą miał na pieńku z pijaczyną, chociaż nic złego nie zrobił zauważyła go gwardia i kiedy wpadł im w oczy nagle chcieli się na niego rzucić jak na jakiegoś przestępce.
To było skomplikowane ,ale nie było czasu teraz na wyjaśnienia. Zagryzła wargę, wstała kulejąc po czym zaserwowała Heracimowi niezłego kopniaka w piszczel. Ten zaś począł skakać i stękać z bólu sycząc przezwiskami.
-Co ty-ty do cholery robisz !! -szarpnął ją za łokieć tak jakby chciał ,aby się opamiętała.
Tóż niedaleko nich ,a dokładnie obok szczeliny między domami w których oboje znajdowali się uciekając przed strażą ,znajdował się las.
<Ros?>
sobota, 19 kwietnia 2014
Trening Yourichi Cd. Heracim Jinate
Youri długo chorowała,jakieś zwierze chorowało więc krew była zatruta.Cały czas leżała w łóżku nie wychodziła na dwór,nie ćwiczyła.Gdy już wyzdrowiała to od razu wyszła świeże powietrze.Gdy szła to zemdlała, jednak nie była w dobrej formie,lecz po kwadransie ockneła się.Zdenerwowało ją to, bo nie chciała ciągle leżeć w łóżku.Poszła nad rzekę gdzie było jej ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu, rozmyślania i treningu w tkaniu w wody. Gdy już dotarła zaczęła tkać wodę bo to ją najbardziej uspokajało.Gdy zaczęła uprawiać magię wody nie wychodziło jej to i jeszcze bardziej się denerwowała. Napewno nie wychodziło jej to bo zaniedbywała treningi z powodu zatrucia.Zawsze spokojnie tkała wodę bo to było jej pasją,zawsze z pełną gracją to robiła.Ale teraz nie, robiła to niespokojnie, woda się podnosiła a po chwili spadała a woda ją całą ochlapywała.Gdy była już całą mokra od wody i zmęczona od tylu wymachiwań rękoma upadła na ziemię.Wstała i znów zaczęła chaotycznie tkać wodę.W pewnym momencie przyszła pewny znany jej mężczyzna...
-Youri nie rób tego tak chaotycznie...-odrzekł z uśmiechem na ustach.
-Nic mi nie wychodzi, a jeśli mi się uda to od razu woda opada...-powiedziała a łzy jej się kręcił w oku.
-Co mam robić?-spytała.
A więc Heracim zaczął jej pomagać w treningu...
<Her?>
czwartek, 17 kwietnia 2014
Od Jell Grace Collins c.d Trevor
- No to zapraszam do mnie - uśmiechnęła się niepewnie
- Nie, dziękuje - odpowiedział
- To gdzie będziesz całą noc ? - zapytała wiedząc iż to nieodpowiednie pytanie
Nastała znów cisza wokół stolika. Kobieta wiedziała iż źle postąpiła pytając go o taką rzecz. Gwar ucichł. Nie trudno było zauważyć, że jednak podsłuchiwał on tej rozmowy. Tylko pijani mężczyźni rozmawiali nadal głośno.
- Na mnie już czas - rzekł patrząc na okno
- Na mnie również... - odpowiedziała
Jell i Trevor wyszli z karczmy. Każdy z nich poszedł w inną stronę.
(Trevor ? )
- Nie, dziękuje - odpowiedział
- To gdzie będziesz całą noc ? - zapytała wiedząc iż to nieodpowiednie pytanie
Nastała znów cisza wokół stolika. Kobieta wiedziała iż źle postąpiła pytając go o taką rzecz. Gwar ucichł. Nie trudno było zauważyć, że jednak podsłuchiwał on tej rozmowy. Tylko pijani mężczyźni rozmawiali nadal głośno.
- Na mnie już czas - rzekł patrząc na okno
- Na mnie również... - odpowiedziała
Jell i Trevor wyszli z karczmy. Każdy z nich poszedł w inną stronę.
(Trevor ? )
Od Jell Grace Collins
Noc, ciemna noc. Najciemniejsza jaka mogłaby być na terenach Souls of Chaos. Dziewczyna przesiadująca w lesie poszukiwała Nocnego Kwiatu. Nagle coś w krzakach się poruszyło i chrumknęło. Odgłosy były coraz głośniejsze. Był to dzik - Znienawidzone zwierze przez Jell. Kobieta zaczęła uciekać. Podczas biegu drasnęła się boleśnie w nogę. Zacisnęła zęby i biegła dalej. Lecz jak to sierota jeszcze poparzyła się pokrzywami. Biegła dalej i coraz szybciej by osobnik dzik nie mógł jej dogonić. Była blisko, gdyż zauważyła światła w oknach domów. Stanęła w jednej z uliczek. Popatrzyła na siebie i mruknęła :
- Nowa suknia już do wyrzucenia... I kostka u prawej nogi boli...
Kobieta wróciła do domu i położyła się spać by doczekać rana.
- Nowa suknia już do wyrzucenia... I kostka u prawej nogi boli...
Kobieta wróciła do domu i położyła się spać by doczekać rana.
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Alex Cd. Volbrid
Alex wyszła zaspana z jaskini. Wiedziała że ktoś na nią czeka. Ruszyła więc na przód nie zważając na głód który odczuwała, jak zwykle po spaniu. Nie lubiła się spóźniać. Zwłaszcza jeśli była umówiona z wampirem. Nie była do końca pewna czy robi dobrze. Jej obecność wśród ludzi... oj, ciężko to sobie wyobrażała. Ale, no cóż, pójdzie tam, spotka się z tym Volbridem i zapoluje. Na... kogokolwiek. Byle dużego i tłustego. Chociaż nie... wystarczy że po prostu coś zje. Spojrzała w górę. Z układu słońca, mogła być teraz... hmm... 17 czasu ludzkiego? W każdym razie cos koło tego. Usłyszała głosy. Jeszcze kilkaset metrów. Karczma. Teraz poczuła odpychający zapach alkoholu. Że też Volbrid nie mógł się spotkać gdzieś w lesie. Albo nad jeziorem. - pomyślała. Była już bardzo blisko. Schowała się za drzewem i narzuciła na siebie płaszcz. Lisie uszy mogła łatwo schować, gorzej natomiast z ogonami. Były wielkie. Bardzo wielkie. I puszyste. Jakby miała jeden to jakoś by wytrzymała. Ale co da użalanie się nad sobą? Nic.
Stanęła przed wejściem. Pchnęła drewniane drzwi i po cichu weszła. Ogarnęła izbę wzrokiem. Prawie sami mężczyźni. Kilka kelnerek. Wszyscy pijani. Ohyda - pomyślała.
- Przynieść coś panu ? - nagle zwróciła się do niej jakaś słodziutka dziewczyna. - Mamy wyborne piwo korzenne, może panu nalać? - Spytała się uśmiechając. Alex nie wiedziała co powiedzieć żeby się nie zdradzić. Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna i powiedział:
- Tak, poprosimy dwa kufle. - powiedziała do kelnerki i pociągnął Alex za rękę prowadząc do najdalszego stolika. Dziewczyna idąc potykała się o leżących ludzi.
- Kim pan jest? - Zapytała zdziwiona.
- To ja, Volbrid.
<Vol? Sory że tak długo, ale neta nie miałam. >
niedziela, 13 kwietnia 2014
Gabriel CD Xarabella
Gabriel nie umiał pozbierać myśli ani uczuć. Wiedział jedynie, że jest szczęśliwy. Tak szczęśliwy jak jeszcze nie był nigdy. Teraz miał o kogo się troszczyć, komu się zwierzać, ufać i kogo kochać.
Spojrzał na nią. Miała teraz zamknięte oczy, a jej oddech był bardzo spokojny i wolny, jakby spała.
-Jesteś zmęczona?-zapytał się cicho.
Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego po czym odpowiedziała szeptem.
-Trochę... Ostatnio nie mogłam spać...
Gabriel wstał z ziemi lekko pociągając jej rękę by zrobiła to samo. Gdy oboje już stali podszedł do niej i wziął ją na ręce. Ona tylko objęła jego szyję swoimi i dała się nieść. Mężczyzna podszedł do dużego drzewa i usiadł przy nim opierając się o niego plecami zaś głowę dziewczyny położył na swoich nogach.
-To śpij...-powiedział tylko.
-A ty?-zapytała się Xarabella.
Gabriel lekko się uśmiechnął po czym zaczął lekko głaskać ją po długich włosach.
-Nie potrzebuję snu...
Kobieta wzięła głębszy oddech i zasnęła.
Następnego ranka Gabriel teleportował ich z powrotem do miasta, ale nie na główną drogę tylko w ciemnym lesie.
-Nie mogę wyjść na słońce, więc wracaj do miasta sama.-powiedział tylko i puścił jej rękę.
-Jak chcesz możemy spotkać się wieczorem w karczmie.-dodał i już miał odejść gdy usłyszał głos Xarabelli.
<Xarabella? Strasznie nie mam weny>
sobota, 12 kwietnia 2014
Rosalie Cd. Heracim
Rozejrzawszy się Rosalie złapała Heracima za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Otworzyła drzwi i wybiegła puszczając rękę mężczyzny, gdyż przez otwarte drzwi właśnie wyleciała drewniana, nieszczelna beczka z piwem, oblewając wszystko wokół cieczą. Ros odwróciła się i poszła w drugą stronę. Przyśpieszyła kroku. Doszła wreszcie do pustego domu. Usiadła w kącie. Zerkała przez szpary w ścianach. Nagle zobaczyła kogoś, kto zbliżał się do tego właśnie domu. Osoba weszła do budynku. Rozpoznała tę twarz od razu.
- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? - spytała wstając.
- Łatwo było Cię zobaczyć - odpowiedział.
- To nie wracamy w najbliższym czasie do karczmy? - spytała patrząc za plecy mężczyzny i oglądając bitwę.
<Heracim?>
Xarabella cd Gabriel
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, odgarnęła włosy i popatrzyła na niego z widoczną na twarzy radością, a może czymś więcej? A raczej i na pewno czymś więcej...
Zbliżyła się powoli do Gabriela po czym usiadła na skale leżącej obok. Popatrzyła w niebo, centralnie w oko wielkiego księżyca w pełni. Delikatnym ruchem dłoni wskazała, aby również usiadł.
Patrzyli tak chwile w niebo. Xarabella przesunęła ręką po skale po czym natrafiła na chłodną dłoń Gabriela. Momentalnie zwróciła wzrok w jego oczy. Pomimo iż nic nie mówili to rozumieli się doskonale. Księżyc świecił jasno, a w powietrzu unosiły się piękne zapachy dzikich roślin i drzew.Pomimo pięknego krajobrazu ona skupiona była tylko na nim .
< Gabriel? Tak wiem unicorny słabo pomogły ;-; >
czwartek, 10 kwietnia 2014
Od Suzaku Michiki
Wstała wcześnie rano. Przeciągnęła się i rozejrzała wokół. Uśmiechnęła się lekko. Szybkim ruchem przeczesała włosy i wstała. Ubrała się i poszła do Dros’a. Ogier przywitał ją radośnie.
-Witaj mój Dros’ie –rzekła głaszcząc go po grzbiecie.
Uśmiech zawitał na jej twarzy. Wzięła głęboki wdech i spojrzała w niebo. W tym samym momencie zza chmur wyłoniło się słońce. Promyki rozświetliły całą okolicę. Nagle zawiał dość mocny wiatr, był on przyjemny i taki rześki.
-Czas na przejażdżkę –rzekła radośnie.
Ogier zarżał radośnie. Suzaku przygotowała go w niecałe 5 minut. Radośnie roztrzepał grzywę i staną spokojnie czekając na znak. Dziewczyna wsiadła na niego. Stali spokojnie. Suzaku podniosła prawą rękę i wykonała tajny znak. Koń wiedział co on oznacza. Od razu zaczął biec. Przeszedł w kłus.
-Dalej –rzekła cicho lecz wyraźnie.
Jazda nietrwała długo, gdyż Suzaku zatrzymała go gwałtownie. Stanęła na siodle i rozejrzała się. Wszędzie były drzewa jednak wyczuła coś. Dotknęła Dros’a. On powoli zaczął iść. Tajne znaki znane tylko przez dziewczynę i konia dawały im lepszą wieź między sobą. Rozumieli się bez słów. Stała na idącym koniu i wsłuchiwała się w każdy najmniejszy dźwięk. W ułamku sekundy usłyszała łamiąca się gałązkę. Złapała się grubej gałęzi nad nią i wspięła się. Ogier kroczył dalej. Do jej uszu dobiegł kolejny dźwięk lecz tym razem o wiele cichszy. W jednej chwili rzuciła się w tamtą stronę. Złapała młodego ptaszka. Gwizdnęła głośno. Koń odwrócił się i podbiegł do Suzaku. Spojrzała na zwierzątko. Wypuściła je. Usłyszała znienacka tajemniczy chichot. Dobiegał on zza niej. Zeskoczyła z gałęzi i stanęła na siodle. Ujrzała mężczyznę w szacie z kapturem.
-Kim jesteś? –zapytała nieco zaniepokojona
<Jakiś mężczyzna?>
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Carmilla Cd. Heracim Jinate
Carmilla wjechała kłusem do miasta. Prowadziła swojego konia w stronę gmachu karczmy, którą wypatrzyła z daleka. Gdy znalazła się przy niej zsiadła z konia i przywiązała go. Weszła do środka budynku. Nie było tam dużego tłoku, w końcu był środek dnia, a wszyscy wiedzą, że zabawy odbywają się wieczorem. Kobieta podeszła do lady i zamówiła duże piwo. Gdy mężczyzna wrócił z jej zamówieniem rzuciła mu parę złotych monet i odwróciła się tak by widzieć co się dzieje dookoła. Niektórzy patrzyli na nią ciekawskim spojrzeniem inni z lekką niepewnościom, ale najwięcej było takich, którzy połykali ją swoim spojrzeniem. Z prawej strony podszedł do niej mężczyzna z potarganym włosami i długą siwą brodą.
-Witam Szanowną Panią! Czy nie przydało by się Pani towarzystwo przystojnego mężczyzny?!
Carmilla zmierzyła go pogardliwym wzrokiem. Położyła mu rękę na piersi i powiedziała namiętnym głosem, ale dostatecznie głośno by usłyszała ją cała karczma.
-Gdy takiego znajdziesz daj mi znać, bo bardzo chętnie!-popchnęła go tak, że poleciał do tyłu i wylądował tyłkiem na ziemi.
Wszyscy zgromadzeni wybuchnęli głośnym śmiechem, a zmieszany mężczyzna wstał, otrzepał się i wrócił do swojego stolika z naburmuszoną miną.
Kobieta z uśmiechem na ustach pociągnęła duży łyk z kufla opróżniając go w ten sposób. Wstała z krzesła i skierowała się do wyjścia.
Podeszła do swojego konia i odwiązała go. Pogłaskała go po pysku i wskoczyła na siodło. Szła bokiem ścieżki nie chcąc zagradzać pieszym drogi. Nagle spostrzegła w oddali mężczyznę siedzącego w cieniu drzew parę metrów od drogi. Podjechała trochę bliżej i zsiadła z konia. Powiedziała mu parę słów w języku elfów na co Adurna-bo takie klacz nosiła imię-odwróciła się i pognała w głąb lasu. Carmilla podeszła do mężczyzny i stanęła nad nim. Mężczyzna podniósł głowę i wstał z ziemi.
-Czy coś się stało droga pani?-zapytał beztrosko.
-Nie, nic się nie stało. Jednakże jestem nowa i nie za bardzo wiem gdzie się podziać.-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Nazywam się Carmilla- dodała po chwili i czekała na odpowiedź mężczyzny.
<Her?>
niedziela, 6 kwietnia 2014
Gabriel do Xarabelli
-Chodź-wziął ją za rękę i lekko pociągnął za sobą-Chcę ci coś pokazać.
Weszli do lasu. Idąc pieszo dojście do miejsca do którego Gabriel miał plany iść zajęło by nie wiadomo ile czasu, więc gdy byli już wystarczająco głęboko w puszczy zatrzymał się i spojrzał na Xarabellę.
-Trzymaj się mnie mocno.-powiedział i objął ją jednym ramieniem. Wyszeptał parę słów w magicznym języku i teleportował ich za pomocą magii.
Gdy wylądowali dalej trzymał kobietę by nie upadła po niespodziewanej teleportacji.
-Jak tam?-zapytał się jej i odsunął kawałek. Kobieta spojrzała na niego i odrzekła z bladym uśmiechem.
-Wszystko dobrze... tylko... nie spodziewałam się po prostu.-urwała, ale po chwili ściągnęła lekko brwi i zapytała.
-Co chciałeś mi pokazać?
Gabriel położył ręce na jej ramionach i odwrócił ją delikatnie. Ich oczom ukazał się wspaniały krajobraz skąpany w świetle księżyca.
-Często tu przebywam...To... jakby pozwala zapomnieć o wszystkim...-powiedział i lekko się uśmiechnął.
-To...Niesamowite- wyszeptała kobieta.
-Nie tak jak ty...-powiedział. Xarabella odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
Uchwycił jej twarz w swoje ręce.
-Nie zasługuję na ciebie, ale chcę żebyś wiedziała, że jesteś inna... i zależy mi na tobie. Obudziłaś coś we mnie...coś co myślałem, że dawno umarło...-patrzył swoim zimnym wzrokiem w jej duże, błyszczące oczy...
W tej chwili coś w nim pękło... Przyciągnął ją do siebie i pocałował, długo i namiętnie. W tej chwili czas się dla niego zatrzymał. Nie obchodziło go nic więcej niż tu i teraz. Po kilkunastu sekundach-a może godzinach?-odsunął się od niej i spojrzał na nią tym swoim kamiennym wzrokiem niezdradzającym żadnych uczuć.
<Xarabella? Niech teraz moc jednorożców ci pomoże XD>
sobota, 5 kwietnia 2014
Od Volbrid
Volbrid szedł ciemnymi uliczkami. Szedł. Sam nie
za bardzo wiedział dokąd po prostu szedł. Podniósł
na chwilę wzrok z chodnika na budynki, gdy zobaczył
karczmę od razu skierował się w tamto miejsce.
Wszedł do Karczmy, gdzie powolnym krokiem skierował
się w kąt. Siedział chwilę, by po chwili podejść do baru
by zamówić coś do picia.. butelkę jakiegoś trunku. Po
chwili stała już przednim butelka z Whisky. Od razu rzucił
mu monety i chwyciwszy Whisky znów zwrócił się ku stoliku
który stał w kłońcie... Pijąc z butelki obserwował co się
dzieje dookoła.. Śmiechy i inne rzeczy... ,,To nie dla mnie'' Myśli.
Nie jest typem samotnika, który nie nadaje się do towarzystwa...
I który tego nienawidzi ,,śmiechy, żarty i flirtowanie. To nie
dla mnie'' Myśli po czym bierze kolejny łyk trunku. ,,Kiedyś to
lubiłem'' Kolejna myśli i kolejny łyk. Po wypiciu całej butelki
wychodzi. ,,Muszę w coś wbić kły'' Myśli i rusza ciemnymi
uliczkami. Prosto, skręt w lewo, w prawo jedna uliczka, druga
uliczka, jeden zakręt drugi, staje. Bierze głęboki wdech po
czym zawraca i wchodzi do kolejnej uliczki. Na samym końcu
widzi Mężczyznę siedzącego na ziemi z kocem na nogach, śpi.
,, Bezdomny '' To pierwsza myśl jaka go nachodzi. Podchodzi
do człowieka i staje przed nim pochylając się nad nim. Robi
kilka kroków w bok, kuca i podnosi rękę by dotknąć nią twarzy
mężczyzny i przechyla jego głowę lekko w prawo by ułatwić sobie...
Mężczyzna czując dotyk i ruch jaki wykonała jego głowa otwiera
oczy, a gdy widzi czerwone oczy i kły, widać w nich przerażenie..
Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić Vol zatapia w nim swoje
kły. Po kilku minutach puszcza ręką jego głowę i wstaje. Głowa
mężczyzny momentalnie ląduje na ramieniu a przed upadkiem
jego tułowia i głowy na ziemie powstrzymuje tylko ściana o którą
się opiera jego ciało. Volbrid chwilę się mu przyglądał.. Nie było
mu go żal.. W końcu był tylko jego przekąską, ale wiedział jak to
jest być samemu i nie mieć gdzie się podziać. On też spotkał
w podobnej chwili Wampira. Wampira Czystej krwi. Lecz ten
go zmienił, przygarnął. Po chwili odwrócił się i ruszył przed siebie... .
Volbrid Cd. Alex
Volbrid popatrzył uważnie na nią i zapytał.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - Zapytał przechylając
głowę w lewą stronę. - Nie jestem jakoś specjalnie normalnym
wampirem, więc się nie bój...
- Nie boje się. - Przerwała ale Volbrid jakby tego nie słyszał, mówił dalej.
- Możliwe, że inne Wampiry od razu by się na ciebie rzuciły ale ja nie
lubię być jak inni, gdy zabijam to zabijam, jeśli mnie coś zainteresuje...
Nie koniecznie musi być jakiś podstęp w tym jak się zachowuje... - Gdy
skończył odwrócił się i pokonał kilka kroków. - Jeśli będziesz
zainteresowana.. - Zaczął patrząc na nią przez ramię - To czekam
jutro w Karczmie. - Uśmiechnął się troszkę złośliwie. - O ile się nie
boisz? - Dodał. Po chwili Volbrid ruszył ponownie przed siebie by
po chwili zniknąć z oczu Alex.
<Alex?>
czwartek, 3 kwietnia 2014
Alex cd. Volbrid
- Trafniej było by powiedzieć pół - demonem, ale na to samo wychodzi. - "No to teraz wychodzi dlaczego był taki odważny" pomyślała. Spojrzała się ukradkiem na swoje ręce, aż lepiły się od krwi.
- Cóż we mnie takiego wyjątkowego ? - zapytała. No bo w końcu to nic takiego nadzwyczajnego w niej nie było. Po prostu była sobą.
- Hmm... samo twe istnienie jest już czymś niezwykłym... - Alex miała go już trochę dosyć, to jego filozofowanie i... ogólnie coś się jej nie podobał. Choć może to tylko złudzenie.
- Ja nie widzę w tym nic specjalnego. A tak swoją drogą, musisz mieć dosyć silną wolę. - dziewczyna oczekiwała że od razu po tym jak się jej przedstawi, rzuci się na nią i zatopi swoje kły w jej szyi, lecz Volbrid tylko ziewną i przerzucił ciężar z lewej nogi na prawą.
-Ja? Silną wolę?
-No, raczej. Nie chce Ci się jeszcze bardziej pić niż przedtem ? Jestem cała we krwi no i...
-Może trochę. Pewnie jesteś bardzo smaczna ale szkoda by było zabić taki wspaniały okaz. - Po czym jeszcze raz obszedł ją. Alex przyglądała mu się uważnie. Coś jej nie pasowało. To było za bardzo... oklepane. On coś kombinował. Zjadła w swoim życiu kilka wampirów więc znała ich naturę. Wszyscy byli strasznie natarczywi, ale on jakiś taki spokojny. Za spokojny.
<Volbrid>
środa, 2 kwietnia 2014
Volbrid Cd. Alex
- Ta.... Jestem Volbrid - Przedstawił się gdy tylko odpowiedziała na jego
,,Witaj.." - A ty? Jak masz na imię? - Zapytał
- Alex.. Kim jesteś i czego chcesz? - Zapytała już odważniej.
Volbrid nie wiele myśląc podszedł do niej i gdy był już tuż przed nią..
- Jakim jesteś Demonem.. hę? - Zapytał jakby zapomniał o tym o co
go spytała - Znam wiele... Bardzo wiele demonów, ale jeszcze nigdy
nie spotkałem lisicy o dziewięciu ogonach.. - Powiedział obchodząc
ją dookoła. Palcem zgarną trochę krwi która spływała jej po ręce
a potem wziął go do ust - Hym... Ohydna.. - Powiedział po chwili
- Gustujesz w pijakach? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Nie - Warknęła - Odpowiadając na twoje pytanie jestem Demonem...
Lisim demonem teraz ty....
- Wampirem - Odpowiedział automatycznie - Jestem Wampirem.
Poczułem krew a że zgłodniałem to tu przybyłem... Trafiłem na moment
gdy wyskoczyłaś i zaatakowałaś tego kogoś.. - Powiedział wskazując
głową na mężczyznę... - A raczej to coś - Prychnął - Miałem se iść..
Ale coś mnie w tobie zaintrygowało... Jak mówiłem nie spotkałem
jeszcze tak wyjątkowego Demona...
<Alex?>
Alex Cd. Volbrid
Alex kończyła właśnie dojadać lewą nogę swojej kolacji. Po ułożeniu kości w szkielecie, dziewczyna wywnioskowała że musiała zjeść jakiegoś pijanego faceta, bo jak go konsumowała czuła od niego silną woń alkoholu. Gdy przełknęła ostatni gryz, usłyszała za sobą tajemniczy głos.
-Witaj... - zanim się odwróciła, wiedziała już że jest to głos męski, a osoba nim dysponująca mogła mieć tak z .... 20 lat? Dziewczyna była zdolna do bardzo szybkiego dedukowania, i opracowywania strategii. Wiedziała że mężczyzna nie był zwykłym człowiekiem. Dlaczego ? Bo normalny człowiek za Chiny Ludowe nie podszedł by do takiego monstrum, a co dopiero zagadał! Ba, jeszcze gdyby zagadał drżącym głosem mogła by podejrzewać że jest po prostu pijany, ale on rzucił to "Witaj" jakby byli jakimiś starymi przyjaciółmi !!! Dlatego właśnie wolała nie wracać do swojej prawowitej postaci. Rozważała nad 3 opcjami: Mogłaby po prosty uciec i o wszystkim zapomnieć, mogłaby również zaatakować i zjeść zuchwalca na deser lub przemienić się w zwyczajną Alex i udawać jakąś upośledzoną lub cos w ten deseń. Pierwsza mogłaby poskutkować, lecz gdyby owy osobnik zacząłby za nią biec (i tak by jej nie dogonił) mógłby odkryć jej jaskinie i przyjść tam z posiłkami by ją zabić. Druga była o tyle lepsza że gdyby nawet jakimś cudem ją dogonił, ona po prostu by go zjadła. Minusem tej opcji było to że gdyby się okazało że mężczyzna posiada jakieś nadprzyrodzone moce lub inne dziwadła, walka z nim mogła by się skończyć klęską. Demona na pewno nie posiadał bo wtedy mogła by się z nim dowolnie kontaktować. Ale nawet gdyby jakimś cudem pokonała by go, jaką ma pewność że nikt nie będzie próbował się na niej zemścić za zabicie kogoś tak wyjątkowego? Suma summarum udawanie upośledzonej jakoś kiepsko do niej pasowało więc postanowiła wrócić do ludzkiej postaci. Miała gdzieś że była cała od krwi, może przynajmniej kolesiowi zrobi się niedobrze i pójdzie. Dokonała przemiany i wstała odwracając się w stronę wędrowca.
-Um... witaj...
< Volbrid ? >
wtorek, 1 kwietnia 2014
Volbrid Cd. Louis
Dochodziła 11 wieczorem, gdy Volbrid szedł pustymi ulicami.
Mijał tylko co jakiś czas samotnych ludzi. Nagle przystanął
i wziął głęboki wdech... ,,Zgłodniałem'' Pomyślał gdy wyczuł
ludzką krew. Momentalnie zawrócił i wszedł w ciemną uliczkę.
Na końcu przy lampie która stała nieopodal zauważył Mężczyznę.
Po cichu się podkradł się bliżej, znajdował się tuż za nim i już miał
go zaatakować gdy mężczyzna nagle gwałtownie się odwrócił
wpadając na niego w wyniku obydwoje się przewrócili
- Niech to szlag! - Wrzasną nie zważając na zdziwione spojrzenia
mężczyzny i momentalnie był już na nogach - Pacz co żeś narobił!
Powiedział patrząc na swoją ulubioną białą koszulę którą dziś miał.
Zdziwiony mężczyzna podniósł się uważnie mu się przyglądając.
Volbrid spojrzał na niego swoimi czerwonymi oczami i uśmiechnął
się złośliwie pokazując mu swoje kły.
- Ty jesteś Wampirem! - Odezwał się do tej pory milczący mężczyzna
- A ty moją kolacją. - Odpowiedział lekko jakby to było oczywiste.
Po czym przyjrzał się mężczyźnie... Było w nim coś... Coś co go
zaintrygowało... - Twoja Godność...? Jak Cię zwą?
- Mam na imię Louis. Louis Bessettet. - Przedstawił się a Volbrid
podszedł do niego po czym obszedł go dookoła
- Ja jestem Volbrid Lestrange. - Przedstawił się, po czym dodał
niemal od razu - Daj... Podaj mi jeden powód dla którego nie miałbym
zrobić z ciebie swoją kolacje... A może Cię puszczę. - Dodał po chwili
zastanowienia.
<Louis?>
Volbrid Cd. Alex
Było już ciemno, gdy Volbrid postanowił się przejść.
Gdy odszedł od karczmy w której do tej pory przesiadywał,
poczuł zapach krwi. Momentalnie zwrócił się w tamtą stronę
i ruszył. Nie zajęło mu to długo. Gdy dotarł uchwycił moment
w którym znikąd wyskoczyła Lisica o dziewięciu puszystych
ogonach...
"Demon" To była pierwsza myśl jaka go naszła...
Był głodny... To było wiadome, w końcu nie bez powodu tu
przyszedł, lecz postanowił poczekać...
Zainteresowała go owa Lisica..
Po gdy skończyła swój ..posiłek'' zaklaskał oparty o pień drzewa,
Lisica momentalnie odwróciła się w jego stronę.
- Witaj. - Zaczął...
<Alex?>
Alex Cd. ?
Zaczynało się ściemniać. Alex wiedząc że długo nie pojedzie na tych marnych resztkach z wczoraj wyszła z brudnej jaskini. Blask ostatnich promieni zachodzącego słońca padł na twarz dziewczyny. Uśmiechnęła się. W życiu widziała piękne zachody ale ten był wyjątkowo śliczny. Postanowiła że odejdzie na jakieś 2 kilometry na wschód od najbliższej karczmy. Tam zapoluje. Chociaż... może lepiej byłoby gdyby poszła na zachód, na wschodzie było mało zwierzyny. Rozważając tak swoją trasę polowań, słońce już całkiem zaszło. Blady księżyc rzucał marny cień na ogołocone gałęzie drzew. Spojrzała w górę. "Już czas" pomyślała i pobiegła niczym gazela w stronę zachodu, jakby chciała dogonić ostatni promień słońca, już i tak niewidoczny w mroku. Biegnąc, powoli zaczęła wyostrzać zmysły. Najpierw słuch, najprzydatniejszy w takich okolicznościach. Potem wzrok, węch... Poczuła zapach ludzkiej krwi. Jej źrenice przybrały kształt oczu kota. Zwęziły się niebezpiecznie, jak zawsze przy nocnych łowach. Powoli zaczęła się przemieniać. Od razu poczuła jak ogarnia ją fala ciepła. Przyspieszyła. Odmierzała ile jej pozostało do styczności z ofiarą. Jeszcze kilkaset metrów. Już prawie Alex go miała. Przygotowała się do wielkiego skoku by powalić na ziemię swoją zdobycz. Wzięła wdech i wzbiła się w powietrze. Jej dziewięć, puszystych ogonów zawirowało na wietrze. Lisica zgrabnie wylądowała na klatce piersiowej owego osobnika biorąc wielki zamach by wgryźć się szyję ofiary. Zawsze tak robiła, zaczynała od szyi, potem zjadała tułów, pozostawiając głowę oraz kilka niestrawnych rzeczy na koniec.
<Owy osobniku, dokończ>
Aeris Cd.
Aeris siedziała na zielonej trawie. Wokół niej rosło mnóstwo kolorowych kwiatów. Po błękitnym niebie wolno sunęły białe pierzaste chmury przywołujące na myśl owieczki. Nad koronami drzew latały gromady ptaków. Jeden z nich podleciał o dziewczyny, a gdy ta wyciągnęła rękę w jego stronę usiadł na niej i zaczął cicho ćwierkać. Kobieta uśmiechnęła się i drugą ręką pogłaskała zwierzątko. Po paru chwilach ptaszek uniósł się w powietrze i dołączył do swoich przyjaciół.
Aeris wstała i podniosła z ziemi koszyk pełen kwiatów, których przed chwilą nazbierała. Ruszyła przed siebie z uśmiechem na ustach. Gdy wyszła z lasu spostrzegła tłum ludzi przechadzających się po uliczkach miasta. Weszła między nich i zaczęła przeciskać się przez tłum. Gdy stanęła już po drugiej stronie ścieżki ruszyła dalej kierując się do karczmy.
Uniosła głowę patrząc na niebo i liście porwane przez wiatr latające na nim. Nagle dziewczyna wpadła na kogoś. Podniosła głowę, by dostrzec twarz osoby.
-Przepraszam bardzo-powiedziała.-Zamyśliłam się troszkę.
Spuściła głowę i skruszona wyminęła mężczyznę przyspieszając lekko kroku.
<Ktoś?>
Heracim Jinate Cd. Rosalie
Do karczmy wkroczyła kolejna osoba, a w zasadzie to co chwilę ktoś tu wchodził i stąd wychodził, co sprawiało, że miejsce ów było dość tłoczne. Ten ciągły ruch był iście irytujący, a dodatkowo jakaś trójka kretynów właśnie otoczyła zamyślonego Heracima,któremu towarzyszyła Rosalie. Czego do diabła chcieli? Jakby każdy, kto choćby przypomina kobietę miał zaraz się im beznamiętnie oddać i jeszcze z uśmiechem na ustach dopłacić.
- Dziewko, może tak opuścimy tą ruderę? - Zagadał pierwszy z nich, a drugi od razu pokiwał z aprobatą i zachwytem, przy okazji pokazując w uśmiechu szereg zżółciałych zębów.
- Proszę was panowie o zabranie swych oblicz z mego widoku - Heracim zanegował, ignorując "zalotników" i jął kolejny łyk piwa.
- To nie prośba, lesz grośba - powiedział trzeci, najniższy z mężczyzn, wystawiając nóż w kierunku dziewczyny, a przy okazji okazując poważną wadę wymowy.
- Cóż za irracjonalizm... - pierwszy mężczyzna przerwał Herowi wypowiedź, chwytając Rosalie za ramię.
- Bądź rozsądna, małe chędożenie i po krzyku. - Wyraźny lider grupy, czyli pierwszy z mężczyzn o pociągłej twarzy i szelmowskim uśmiechu, rzekł jej na ucho bez owijania w bawełnę.
Rosalie uśmiechnęła się w ich kierunku i powstała ze spokojem, jakby była gotowa pójść z nimi, ale wtem kufel z resztkami piwa poszybował w górę i oblał wszystkich trzech po twarzach. Syknęli z bólu, gdyż do całej sytuacji doszło tak szybko, że bandyci nie mogli nawet odruchowo zamknąć oczu, a ciesz dostająca się do oczodołu spowodowała poważny problem z ponownym podniesieniem powiek.
- Z rozsądkiem i umiarem panowie. Mawiają: "Nic co kosztuje, nie jest darmowym", uważacie, że ta wypowiedź nie ma sensu, to pewne, a to sprawia, że nie pomyślicie nawet na chwilę.
Her cofną rękę, zacisnął dłoń w pięść, zebrał siłę na cios i z impetem uderzył tego śmiesznego "herszta" w twarz, za którą ten się złapał. Dwaj pozostali najwyraźniej nie mieli częstego do czynienia z sytuacjami, gdy ich lider leży na deskach z pantoflem wgniatającym mu się w obolałą twarz, więc tylko patrzyli się zamurowani. Czego można się spodziewać więcej po zwykłych ofermach. W końcu karłowaty mężczyzna zaczął działać, wydał z siebie dziki ryk, po czym zaszarżował. Niestety jego akcja skończyła się totalnym fiaskiem i potknął się o leżącego lidera, wpadając na prawdziwą górę mięśni, siedzącą na przeciwko. Mięśniak powstał, z twarz upaćkaną mięsem i czymś co miało przypominać sos, okazując gniew względem karła. Trzeci z napastników powstał szybko i zaczął uciekać, niestety umięśniony jegomość chwycił go za ramię i cisnął nim w dal, tak iż ten wylądował na stoliku kolejnych gości oberży. Tak o to w krótkim czasie doszło do prawdziwej rozróby, w którą teraz mógł już wpaść każdy.
- Ohoho... - Rosalie była najwyraźniej zaskoczona faktem, że dookoła niej już latały przedmioty i człekokształtni zresztą też.
- *Cholerni Naziemcy, wystarczy kopniak w rzyć i już tworzą istny zamęt.* - Pomyślał Her, szukając bezpiecznego miejsca, o co łatwo nie było.
<Rosalie?>
Heracim Jinate Cd. Habira
Wielkie, kłębiaste, czarne chmury od pewnego już czasu zataczały koła przesłaniając gwiazdy i wprowadzając ciemną, tajemniczą i niezbyt przyjemną atmosferę. Nie było słychać żadnego odgłosu przyrody...zupełna cisza, a przynajmniej czasu. Po chwili można już było usłyszeć płacz niebios, czyli deszcz, który padał mocno i intensywnie. Przeźroczyste krople wody spadały na ziemię z tak dużą prędkością, że słychać było kiedy w kontakcie z glebą roztrzaskują się. Ludzie przebywający aktualnie na zewnątrz nie mieli zbyt przyjaznych warunków pogodowych, a myślenie już o wieczornym spacerku przeszło do historii. Ci co jeszcze do niedawna przebywali na powietrzu wymyci zostali do domostw i karczm wszelkiej maści. Chowali się gdzie popadnie jakby byli z cukru. W końcu perspektywa przesiąknięcia wodą nie była zbyt miła. To co nosiło się wtedy na sobie stawało się zimne, mokre i na dodatek ciężkie. Ubrania szybko chłonęły wodę, przez co zwiększały również swą wagę...
-Chyba nici z dalszego obchodu po Jaśminowym Parku. - zniesmaczony sytuacją oznajmił wstając z ławki jak poparzony. Her próbował zlokalizować miejsce tak ,aby ujść szybko to do jakiegokolwiek schronienia. Można było się tylko dopatrywać,iż dwójka istot jest między przeróżnymi rodzajami drzew, krzewów, ogółem, flory. Nie było mu do śmiechu z tym deszczem, więc najlepszym wyjściem było skrycie się pod jakimś gęstym krzakiem, tak by krople nie dosięgały go ani jego towarzyszki. Przydałoby się również rozpalić jakieś ognisko, z którego udałoby się wydobyć nieco ciepła dla organizmu.
Nie minęło trochę czasu, aż mężczyzna znalazł odpowiednie miejsce na legowisko, dostatecznie duże, aby pomieściło kilka osób. Był nim duży głaz, wystający nieregularnie z ziemi, pochylony pod dość małym kontem i na dodatek obrośnięty roślinami, które tworzyły małą zasłonkę. Można było się tam położyć, usiąść, jednym słowem, była dość duża swoboda ruchu. Wystarczyło jeszcze rozpalić ognisko co właściwie uczynił, zaraz po nazbieraniu gałązek jeszcze suchych. Nie było ono dość duże, ale w zupełności na jedną noc mogło wystarczyć.Habira przycupnęła sobie obok płomyczka, a tuż obok jej miejsce sobie znalazł także Heracim.
- To nam się udało... - powiedział z uśmiechem do dziewczyny wrzucając mały patyk do ogniska.
<Habira?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)