Nie wiedzieć czemu uśmiechnął się pod nosem na tę myśl i ruszył dalej przed siebie w głąb lasu. Był dopiero wczesny ranek, ale słońce świeciło mocno i jasno, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Zapowiadał się piękny i pogodny dzień... Co oznaczało dla Gabriela siedzenie w cieniu i nudzenie się dopóki znowu na niebie nie zacznie królować księżyc w otoczeniu gwiazd. Westchnął na tę ponurą myśl. Wolałby siedzieć teraz u boku kobiety którą kochał...ale żal mu było zatrzymywać ją w tym ciemnym lesie wiedząc jak bardzo kocha naturę, zwierzęta i słońce... Zastanawiał się chwilę czy będąc z nią jaj nie krzywdzi... Szybkim ruchem głowy odgonił od siebie ponure myśli i szedł dalej ciemnym lasem. Właściwie to nie miał gdzie się podziać. Nie znał nikogo, ale kto chciałby go znać? Nagle usłyszał szelest liści za plecami. Odwrócił się po woli, ale był gotowy w razie czego odeprzeć atak. Nic jednak nie zobaczył. Może mu się przesłyszało? Nie, on jest w takich sprawach nieomylny. Nagle usłyszał za sobą czyjś głos.
<Ktoś? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz