- Ależ ty jesteś bystry. - mruknął jakby od niechcenia. Odruchowo sięgnął ręką do czoła i odgarnął złośliwie opadającą mu na oczy grzywkę.
- W jakim celu za mną idziesz? - spytał obcy lodowatym tonem. Zwierzoczłek przez chwilę stał tak w ciszy, patrząc na ziemię, uśmiechając się tajemniczo.
- Nowy tu jestem, dotarłem niedawno i pragnąłbym poznać drogich sąsiadów. - odparł. Spojrzał w stronę krańca ciemnej uliczki, jego bystre oko szybko dostrzegło tańczący na ziemi cień uzbrojonego mężczyzny. Strażnik nie szedł po prawdzie w ich stronę, ale zawsze mogła najść go chętka na skręcenie w ten akurat zaułek. Trebla bez chwili zastanowienia owinął się swoją szarą peleryną, po czym przylgnął do zimnej ściany jednego z budynków i zamarł w bezruchu. Nieznajomy podniósł wzrok.
Strażnik przeszedł główną ulicą niczego nie podejrzewając, nie spoglądając nawet w ich stronę. Zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Co ty robisz? - odezwał się w końcu obcy kierując swój wzrok znów na Treblę.
- Staję się niewidzialny. - odpowiedział zwierzoczłek przyciszonym głosem. Odczekał jeszcze kilkanaście sekund, a potem postawił krok do przodu i otrzepał rękawy z wszelkiego brudu okrywającego ścianę domostwa. - Może ty nie masz z nimi takich problemów, jak ja. - dodał wywracając oczami.
< Trevor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz