Do karczmy wkroczyła kolejna osoba, a w zasadzie to co chwilę ktoś tu wchodził i stąd wychodził, co sprawiało, że miejsce ów było dość tłoczne. Ten ciągły ruch był iście irytujący, a dodatkowo jakaś trójka kretynów właśnie otoczyła zamyślonego Heracima,któremu towarzyszyła Rosalie. Czego do diabła chcieli? Jakby każdy, kto choćby przypomina kobietę miał zaraz się im beznamiętnie oddać i jeszcze z uśmiechem na ustach dopłacić.
- Dziewko, może tak opuścimy tą ruderę? - Zagadał pierwszy z nich, a drugi od razu pokiwał z aprobatą i zachwytem, przy okazji pokazując w uśmiechu szereg zżółciałych zębów.
- Proszę was panowie o zabranie swych oblicz z mego widoku - Heracim zanegował, ignorując "zalotników" i jął kolejny łyk piwa.
- To nie prośba, lesz grośba - powiedział trzeci, najniższy z mężczyzn, wystawiając nóż w kierunku dziewczyny, a przy okazji okazując poważną wadę wymowy.
- Cóż za irracjonalizm... - pierwszy mężczyzna przerwał Herowi wypowiedź, chwytając Rosalie za ramię.
- Bądź rozsądna, małe chędożenie i po krzyku. - Wyraźny lider grupy, czyli pierwszy z mężczyzn o pociągłej twarzy i szelmowskim uśmiechu, rzekł jej na ucho bez owijania w bawełnę.
Rosalie uśmiechnęła się w ich kierunku i powstała ze spokojem, jakby była gotowa pójść z nimi, ale wtem kufel z resztkami piwa poszybował w górę i oblał wszystkich trzech po twarzach. Syknęli z bólu, gdyż do całej sytuacji doszło tak szybko, że bandyci nie mogli nawet odruchowo zamknąć oczu, a ciesz dostająca się do oczodołu spowodowała poważny problem z ponownym podniesieniem powiek.
- Z rozsądkiem i umiarem panowie. Mawiają: "Nic co kosztuje, nie jest darmowym", uważacie, że ta wypowiedź nie ma sensu, to pewne, a to sprawia, że nie pomyślicie nawet na chwilę.
Her cofną rękę, zacisnął dłoń w pięść, zebrał siłę na cios i z impetem uderzył tego śmiesznego "herszta" w twarz, za którą ten się złapał. Dwaj pozostali najwyraźniej nie mieli częstego do czynienia z sytuacjami, gdy ich lider leży na deskach z pantoflem wgniatającym mu się w obolałą twarz, więc tylko patrzyli się zamurowani. Czego można się spodziewać więcej po zwykłych ofermach. W końcu karłowaty mężczyzna zaczął działać, wydał z siebie dziki ryk, po czym zaszarżował. Niestety jego akcja skończyła się totalnym fiaskiem i potknął się o leżącego lidera, wpadając na prawdziwą górę mięśni, siedzącą na przeciwko. Mięśniak powstał, z twarz upaćkaną mięsem i czymś co miało przypominać sos, okazując gniew względem karła. Trzeci z napastników powstał szybko i zaczął uciekać, niestety umięśniony jegomość chwycił go za ramię i cisnął nim w dal, tak iż ten wylądował na stoliku kolejnych gości oberży. Tak o to w krótkim czasie doszło do prawdziwej rozróby, w którą teraz mógł już wpaść każdy.
- Ohoho... - Rosalie była najwyraźniej zaskoczona faktem, że dookoła niej już latały przedmioty i człekokształtni zresztą też.
- *Cholerni Naziemcy, wystarczy kopniak w rzyć i już tworzą istny zamęt.* - Pomyślał Her, szukając bezpiecznego miejsca, o co łatwo nie było.
<Rosalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz