Alex wyszła zaspana z jaskini. Wiedziała że ktoś na nią czeka. Ruszyła więc na przód nie zważając na głód który odczuwała, jak zwykle po spaniu. Nie lubiła się spóźniać. Zwłaszcza jeśli była umówiona z wampirem. Nie była do końca pewna czy robi dobrze. Jej obecność wśród ludzi... oj, ciężko to sobie wyobrażała. Ale, no cóż, pójdzie tam, spotka się z tym Volbridem i zapoluje. Na... kogokolwiek. Byle dużego i tłustego. Chociaż nie... wystarczy że po prostu coś zje. Spojrzała w górę. Z układu słońca, mogła być teraz... hmm... 17 czasu ludzkiego? W każdym razie cos koło tego. Usłyszała głosy. Jeszcze kilkaset metrów. Karczma. Teraz poczuła odpychający zapach alkoholu. Że też Volbrid nie mógł się spotkać gdzieś w lesie. Albo nad jeziorem. - pomyślała. Była już bardzo blisko. Schowała się za drzewem i narzuciła na siebie płaszcz. Lisie uszy mogła łatwo schować, gorzej natomiast z ogonami. Były wielkie. Bardzo wielkie. I puszyste. Jakby miała jeden to jakoś by wytrzymała. Ale co da użalanie się nad sobą? Nic.
Stanęła przed wejściem. Pchnęła drewniane drzwi i po cichu weszła. Ogarnęła izbę wzrokiem. Prawie sami mężczyźni. Kilka kelnerek. Wszyscy pijani. Ohyda - pomyślała.
- Przynieść coś panu ? - nagle zwróciła się do niej jakaś słodziutka dziewczyna. - Mamy wyborne piwo korzenne, może panu nalać? - Spytała się uśmiechając. Alex nie wiedziała co powiedzieć żeby się nie zdradzić. Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna i powiedział:
- Tak, poprosimy dwa kufle. - powiedziała do kelnerki i pociągnął Alex za rękę prowadząc do najdalszego stolika. Dziewczyna idąc potykała się o leżących ludzi.
- Kim pan jest? - Zapytała zdziwiona.
- To ja, Volbrid.
<Vol? Sory że tak długo, ale neta nie miałam. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz