Dochodziła 11 wieczorem, gdy Volbrid szedł pustymi ulicami.
Mijał tylko co jakiś czas samotnych ludzi. Nagle przystanął
i wziął głęboki wdech... ,,Zgłodniałem'' Pomyślał gdy wyczuł
ludzką krew. Momentalnie zawrócił i wszedł w ciemną uliczkę.
Na końcu przy lampie która stała nieopodal zauważył Mężczyznę.
Po cichu się podkradł się bliżej, znajdował się tuż za nim i już miał
go zaatakować gdy mężczyzna nagle gwałtownie się odwrócił
wpadając na niego w wyniku obydwoje się przewrócili
- Niech to szlag! - Wrzasną nie zważając na zdziwione spojrzenia
mężczyzny i momentalnie był już na nogach - Pacz co żeś narobił!
Powiedział patrząc na swoją ulubioną białą koszulę którą dziś miał.
Zdziwiony mężczyzna podniósł się uważnie mu się przyglądając.
Volbrid spojrzał na niego swoimi czerwonymi oczami i uśmiechnął
się złośliwie pokazując mu swoje kły.
- Ty jesteś Wampirem! - Odezwał się do tej pory milczący mężczyzna
- A ty moją kolacją. - Odpowiedział lekko jakby to było oczywiste.
Po czym przyjrzał się mężczyźnie... Było w nim coś... Coś co go
zaintrygowało... - Twoja Godność...? Jak Cię zwą?
- Mam na imię Louis. Louis Bessettet. - Przedstawił się a Volbrid
podszedł do niego po czym obszedł go dookoła
- Ja jestem Volbrid Lestrange. - Przedstawił się, po czym dodał
niemal od razu - Daj... Podaj mi jeden powód dla którego nie miałbym
zrobić z ciebie swoją kolacje... A może Cię puszczę. - Dodał po chwili
zastanowienia.
<Louis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz