Gabriel nie umiał pozbierać myśli ani uczuć. Wiedział jedynie, że jest szczęśliwy. Tak szczęśliwy jak jeszcze nie był nigdy. Teraz miał o kogo się troszczyć, komu się zwierzać, ufać i kogo kochać.
Spojrzał na nią. Miała teraz zamknięte oczy, a jej oddech był bardzo spokojny i wolny, jakby spała.
-Jesteś zmęczona?-zapytał się cicho.
Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego po czym odpowiedziała szeptem.
-Trochę... Ostatnio nie mogłam spać...
Gabriel wstał z ziemi lekko pociągając jej rękę by zrobiła to samo. Gdy oboje już stali podszedł do niej i wziął ją na ręce. Ona tylko objęła jego szyję swoimi i dała się nieść. Mężczyzna podszedł do dużego drzewa i usiadł przy nim opierając się o niego plecami zaś głowę dziewczyny położył na swoich nogach.
-To śpij...-powiedział tylko.
-A ty?-zapytała się Xarabella.
Gabriel lekko się uśmiechnął po czym zaczął lekko głaskać ją po długich włosach.
-Nie potrzebuję snu...
Kobieta wzięła głębszy oddech i zasnęła.
Następnego ranka Gabriel teleportował ich z powrotem do miasta, ale nie na główną drogę tylko w ciemnym lesie.
-Nie mogę wyjść na słońce, więc wracaj do miasta sama.-powiedział tylko i puścił jej rękę.
-Jak chcesz możemy spotkać się wieczorem w karczmie.-dodał i już miał odejść gdy usłyszał głos Xarabelli.
<Xarabella? Strasznie nie mam weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz