*Roz oddaliła się ode mnie. Począłem iść w przeciwną stronę
,lecz nie mogłem, nie chciałem .Tak jakby moje nogi były kierowane przez mózg
,który podpowiadał mi ,że to jeszcze nie koniec tej rozmowy i muszę coś z tym
zrobić. Odwróciłem się ,zacząłem biec po czym dogoniłem ją.*
-Blan ? Myślałam ,że jednak wrócisz do pałacu. *Była
naprawdę zaskoczona*
-Hmn.. nie mam po co wracać, nie mam takiej potrzeby . Myślę
,że późna pora może jest przyjazna dla wader ,ale nie dla kobiet. Warto uważać
zwłaszcza w tej okolicy.*Dodałem chłodno. Jeszcze bardziej zaskoczony swoim
zachowaniem. Jednak jak zawsze trzymałem dystans.*
-Masz rację ,a mi było by miło w takim towarzystwie zostać
odprowadzona. * Jej twarz stała się promienna.
Po chwili ponownie wyciągnąłem cygaro ,lecz tym razem
zostało ono skonfiskowane przez Roz.*
-Jak ty tak możesz się zatruwać ? *Krzyknęła oburzona*
-Kobieto ! Te cygara są cholernie drogie *Zirytowany klęknąłem
w poszukiwaniu pudełeczka, które ona wytrąciła mi. To było moje cenne
uzależnienie.*
- Mogę Ci za to zapłacić ,ale tolerować nie będę tego.
- Myślisz ,że tolerancja tu coś dużo da? *Zdenerwowany coraz
bardziej kopnąłem w kamień i splunąłem na niego.*
-Bardzo porządnie. Rób tak dalej ,a kamień Ci odda .
*Próbowała
poprawić nastrój żartem. Po chwili nieudanych poszukiwań wkurzony począłem iść
krokiem marszowym przed siebie w drodze do jaskini Roz. Wszystko co było na
drodze zostało tzw. „pociągnięte z eleganckiego buta” .
Wyżywałem się na
wszystkim co popadnie. Musiałem odreagować sytuacje jakie zaistniały do teraz.
Wszystko tyczyło się mnie ,albo było na mojej głowie.*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz