*Wybudziłem się delikatnie
otwierając wiotkie powieki. Oblewały zimne poty. Po chwili ujrzałem Rozalie ,niedawno
nową członkinie watahy , można powiedzieć ,że oprócz jej podania do watahy i
informacji tam zamieszczonych nic o waderze nie wiedziałem. Powinienem w ten
czas zachować stu-procentowe bezpieczeństwo i panować nad zaufaniem ,lecz co mi
po zaufaniu jak i od tej osoby zależało, czy nie padnę zaraz trupem. Z czasem
dotarło do mnie co się stało ,ale tak jak przez mgłę ,więc postanowiłem nawiązać
z nią kontakt ,choć dla mnie to było trudne.*
-Witaj .. jak mnie tu doczołgałaś
? *Zdziwiony zapytałem*
-Kastiel mi pomógł Alfo .Oh znów
gorączka, bardzo źle się Alfa czuje? *Przykładając mi okład na czoło zapytała*
-Hmn.. wszystko w porządku
*Dawałem po sobie i nerwowych trikach z bólu znak kłamliwego oszusta ,który nie
umie się przyznać ,a udaje totalnego twardziela jak na przywódcę przystało*
-Aby czy na pewno ? Nie wydaję mi
się. *Uśmiechnęła w moją stronę.*
-O mój Bożę ! *Krzyknąłem* Gdzie
są Juniorki !! * W szoku stępiałem*
-Spokojnie ! Niech się Alfa nie denerwuje ,bo mi tu padnie
! *Próbując mnie powstrzymać od wyrwania się z legowiska omsknęła się jej noga
i Rozalia centralnie wylądowała na mnie jak w psykiem w psyk. Myślałem ,że
wadera się ugotuje .. była czerwona ,zarumieniona jak maki ,a ja .. osiągnąłem
ponad 40C temperatury.*
-Matko co za wstyd ! Przepraszam!
*W tempie natychmiastowym wadera zeszła ze mnie i udała się do mojej spiżarni.
Było to dziwne ,ale raczej zrozumiałe.. zapewne chciała odetchnąć od tych
wrażeń ,a ja sporządziłem sobie dużego plaskacza w twarz*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz