*To był smutny jesienny dzień.. może nie taki idealny ,ale
zbliżający się jesienny klimat. Było bardzo zimno ,lecz słońce świeciło z
długimi przerwami. Blan nienawidził takich dni ,nie znosił wręcz takiej
pokićkanej pogody od której można dostać jeszcze gorszego choróbska.
Gdy tylko zaczął się nowy ,szary ,zimy poranek ,Blan ze
skwaszonym pyskiem podreptał do kamienistej półeczki gdzie posiadał wszystkie
różnorakie zielska na przeziębienie. Jako alfa watahy musiał szybko dojść do
siebie ,aby pilnować ładu i składu w watasze. Te dni choroby ,a także bezczynności
go wykańczały i jeszcze tak pogoda dobiła go dostatecznie. Basior myślał cały
czas wręcz pesymistycznie i szlag go trafiał ,że nic nie może ze swoją
osobowością nic zrobić. Podobnież jego rodzina była totalnym przeciwieństwem
Blana –wesoła,otwarta , nawet słyszano ,że Blan będąc młodszy był bardzo
uśmiechnięty ,pozytywnie nastawionym wilkiem w rodzinie tak samo jak jego
rodzeństwo. Wieści mówiły ,że po wojnie nazywaną „Armagedon” Blan stracił
Rodziców ,a o jego młodsze rodzeństwo zostało gdzieś wywiezione pare krain
dalej . Oczywiście basior szukał ich ,ale wtedy mając zaledwie rok i 3 mieś. miał
mało szans na odnalezienie ich .Plotki stały się legendą ,chociaż basior jest
jeszcze dość młody ,a jego rodzina tragedia zmieniła go nie do poznania.
Gdy Blan zajrzał do półeczki okazało się ,że zawartość jej
już nie była wypełniona po brzegi liściami herbat, ziołami ,lecz została
opróżniona do dna. Basior prawie dostał zawału .Zdenerwowany skierował się po
grubą ,wełnianą płachtę ledwo żywy, bardzo chory ,kaszląc wniebowzięcie udał się
do swojego ulubionego miejsca ,a zarazem bogatego w surowce i lecznicze rośliny
razem ze swoimi dwoma malutkimi smokami z Panią Junior i Panem Juniorem. Biedny
Blan wykończony usiadł podziwiający swój teren „Laguna Przeznaczenia - Miejsce
pokochane całym sercem przez Blan'a iż jest jego jedyną własnością. Błękitem
przeszywające wody, czarne skały, minerały drogocenne i szary czysty piach to
wizytówka tego miejsca. Tylko Blan zna drogę do tego miejsca może kiedyś cię
zaprowadzi..”. Młode Juniorki fikuśnie brykały między wodami i skałami laguny
.. zakopywały się w piachu był to piękny widok, niestety trzeba było wracać.
Basior ledwo kuśtykał przez polanę ,a smoczki niosły jego kuferek z minerałami
i ziołami. Nagle Blan ..osłab przed karczmą i upadł ,a wiotkie Juniorki zaczęły
wydawać z siebie szczerbate odgłosy pomocy jak na smoki przystało ,bo same nie mogłyby
rzucić się mu na pomoc gdyż były na tyle dojrzałe by mogły w szoku spalić
ogniem jakąś jego kończynę.*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz