niedziela, 30 marca 2014
Xarabella Cd. Gabriel
Czas leciał i leciał nocne niebo rozświetlał piękny blado świecący księżyc oraz tysiące małych gwiazd. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.. czas znów się zatrzymał .Patrzyła na niego nie mogła wydusić słowa złapała go lekko za jedna dłoń popatrzyła w oczy . słowa zaczęły płynąć ej z duszy nie myślała o tym co mówi nie panowała nad tym.... - w każdym z nas jest bestia nie obwiniaj se za coś nad czym nie panujesz każdy ale to każdy ma jakąś słabość. a z drugiej strony.... każdy w głębi serca jest dobry tylko musi dojść do tego . * dziewczyna lekko się uśmiechnęła* Rozumem , że nie chcesz żyć pośród ludzi , bo nie jest to proste są namolni , strachliwi nieufni boją się inności to jest ich problem , ale wiedz i pamętaj , ze nie żyjesz w społeczeństwie składającym się tylko z ludzi jest tu wiele innych ras a w tym imperium jest znaczna liczba wampirów.A poza tym ... musisz sam dać sobie szanse... bo nigdy nie będziesz całkowicie sam. jeśli tylko zechcesz mogę spróbować znaleźć to czego tak szukasz .... eh za dużo mówię * dziewczyna nadal trzymała jedna jego doń a drugą głasknęła go po czarnych włosach.
Suzaku Michiki Cd.
Suzaku wstała wczesnym rankiem i postanowiła przejść się po lesie. Powietrze było rześkie i świeże. Idąc po lesie Suzi poczuła zapach krwi. Nie wstrząsną nią. Szła powoli "trzymając swój głód na boku". Zdolność panowania nad głodem miała opanowany do perfekcji lecz dziś jej głód był silniejszy. Nie piła krwi od prawie 3 dni. Powstrzymując się, Suzi wyciągnęła z kieszeni fiolkę. Wypiła ją. Po chwili przestała odczuwać głód.
-Muszę nad sobą panować -westchnęła cicho
Szła dalej czując wzmocniony zapach krwi. Nagle zobaczyła czerwone plamy na ziemi. Wczuwała że jest ludzka krew a nie zwierzęca. Nie zastanawiając się długo poszła zobaczyć czy wszystko w porządku z ranną osobą. Zaczęła biec i po chwili zobaczyła na ziemi ranną osobę. Jej noga była cała czerwona. Rana była stosunkowo duża więc niewiele mogłam zrobić. Podeszłam bliżej by sprawdzić czy jest przytomna.
(Czy mógłby dokończyć ktoś z rasy Ludzkiej?)
Gabriel Cd. Xarabella
Zaczynało powoli zmierzchać. Gabriel obudził się i usiadł na starym materacu. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz dostrzegł w jakim syfie się znalazł. Wszędzie walały się odłamki kamieni i desek pokryte ziemią i toną kurzu. Dach był w połowie zawalony tak samo jak jedna ze ścian. W rogu stała kanapa, albo przynajmniej tak mu się wydawało, bo była w tak opłakanym stanie, że aż trudno było stwierdzić co to jest. Materac na którym spędził ostatnie parę godzin był cały podziurawiony, a z paru miejsc wystawały nawet sprężyny.
Gabriel wstał i otrzepał płaszcz z brudu po czym wyszedł z domu przesiąkniętego zapachem stęchlizny i spróchniałego drewna. Z ulgą zaczerpnął świeżego powietrza i skierował się w stronę miasta.
W lesie było już ciemno, bo gęste korony drzew uniemożliwiały przedostanie się promieniom słonecznym bliżej ziemi. Na drzewach ani jeden ptak nie uwijał się plotąc gniazdo, albo zanosząc młodym jedzenie. Żadne zwierzę nie biegało pomiędzy pniami drzew. Okolica wydawała się jakby opuszczona. W tak ponurym miejscu czyhały chyba tylko potwory i inne nieprzyjazne istoty. Ciemne cienie wiły się na zimnej ziemi pokrytej grubą warstwą uschniętych, brązowych liści i czarnej mokrej ziemi. Mężczyzna nie czuł jednak lęku ani niepewności, bo przed czym? Czyżby sam nie należał do tych ciemnych istot? Uciekał przed słońcem, żył tylko w nocy, zabijał... To czyniło go podobnym do tych nich.
Po kilkunastu minutach wyszedł z lasu. Stał teraz na żwirowanej drodze po której przechadzało się paru ludzi, którzy wracali do domów lub wręcz przeciwnie-wychodzili z nich by cieszyć się urokami wieczora i nadchodzącej nocy. Gabriel idąc za ich przykładem ruszył w stronę gmachu karczmy. Szedł powolnym i leniwym krokiem, więc zanim się tam znalazł, słońce zdążyło już całkiem zajść i ustąpić miejsca księżycowi. Dopiero teraz Gabriel mógł wyjść z cienia rzucanego przez drzewa i zabudowania.
Już parę metrów przed karczmą dało się słyszeć liczne głosy, rozmowy, śmiechy i muzykę, Gdy mężczyzna wszedł do środka uderzyło w niego ciepło i zapach piwa, potu i ludzi. Rozejrzał się po wnętrzu. Wodził wzrokiem po ludziach tłoczących się przy stolikach. Niektórzy jedli późną kolację, pili, rozmawiali i żartowali. Na parkiecie obracało się w rytmie muzyki granej przez paru rybałtów kilka par. Kelnerki zgrabnie lawirowały między stolikami roznosząc zamówienia. Przy barze było jeszcze więcej osób stojących w kolejce po piwo lub już je powoli sączących.
Gabriel przesunął wzrokiem po wszystkich jeszcze raz i spostrzegł przy ladzie kobietę, którą tak dobrze znał...Wślizgnął się do środka, zauważony tylko przez paru ludzi znajdujących się bliżej wejścia lub jeszcze nie do końca pijanych. Skierował się do stolika najbardziej ukrytego w cieniu i stojącego w rogu. Usiadł na drewnianym krześle i przyglądał się dziewczynie. Z zamyślenia wyrwała go kelnerka pytająca się czy chce coś zamówić. Nie siląc się na uprzejmości warknął, że niczego nie chce i na nowo zaczął rozmyślać.
Chciał podejść do Xarabelli, porozmawiać, może coś wyjaśnić, ale nie chciał się narzucać... Och, po swoim czynie to wytłumaczenie brzmiało tak niedorzecznie, że aż pokręcił głową. Może po prostu bał się jej reakcji, albo...Tysiące różnych wytłumaczeń krążyło mu po głowie. Jednak lata przesiedziane w samotności dały się teraz we znaki. Nie umiał normalnie funkcjonować w ludzkim świecie i współżyć z innymi istotami. Nie umiał wyrażać uczuć, rozmawiać, śmiać się i bawić-tak dawno tego nie robił,że zapomniał jak to jest, a może nie chciał pamiętać? Może życie samotnika mu odpowiadało? Może nie chciał żeby było inaczej?
Z drugiej strony, od spotkania Xarabelli coś się w nim zmieniło. Jakby cząstka starego Gabriela-Gabriela Belmont 'a nie Draculi- obudziła się do życia i powoli rozkwitała w środku, nie mogąc się jednak przebić przez tą skorupę i dostać się do skamieniałego serca by je ożywić.
Mężczyzna bił się z myślami i w końcu jednak zdecydował się do niej podejść. Stanął za nią i siląc się na naturalny ton głosu powiedział:
-Piękny dziś wieczór nie sądzisz?-kobieta odwróciła się w jego stronę. Zobaczył zdziwienie na jej twarzy i jeszcze coś... ulgę, cień radości?
-Jednak na dworze jest jeszcze piękniej... Bez tego całego hałasu i nieświeżego zapachu.-widząc, że dziewczyna jest trochę niepewna, przestał grać i udawać i rzekł poważnym głosem,
-Chciałbym z tobą porozmawiać...-wyciągnął w jej stronę rękę, którą uchwyciła i pociągnął ku wyjściu.
Gdy znaleźli się na zewnątrz puścił jej dłoń. Odeszli jeszcze kawałek od karczmy tak, że już prawie nie było słychać gwaru dochodzącego ze środka. Stali tak chwilę w ciszy, którą po przerwała Xarabella.
-O czym chciałbyś ze mną rozmawiać?
Gabriel odwrócił się w jej stronę i podszedł kawałek. Westchnął cicho i chwycił pasemko jej długich włosów, które zaczął owijać sobie wokół palca. Nie patrząc na nią powiedział.
-Chciałem cię przeprosić-puścił jej włosy i dopiero teraz spojrzał w oczy.
-Za co?-zapytała lekko zdziwiona.
-Za wszystko....-lekko się uśmiechnął, ale była to tylko chwila.-Po prostu nie umiem żyć z ludźmi-spojrzał w stronę karczmy i skrzywił się-Nie chce żyć z nimi... Ale ty jesteś inna... Rozumiesz i nie odtrącasz mnie choć powinnaś, bo jestem potworem.
Dziewczyna pokręcił przecząco głową i otworzyła usta zapewne by zaprzeczyć lecz ubiegł ją.
-Tak,jestem.Zabijam, morduję i muszę przyznać, że sprawia mi to przyjemność.-przerwał na chwilę by dać jej czas na strawienie tych słów po czym kontynuował.-Ale nie mogę pogodzić się z tym, że przeze mnie mogą cierpieć osoby na których mi zależy. Nie było takich osób od wieków.... do teraz.
Spojrzał na nią. Miała duże, błyszczące oczy, zaczerwienione policzki od zimna i lekko rozchylone usta. Delikatnie dotknął jej policzka, a gdy zadrżała pod dotykiem jego lodowatej dłoni szybko ją cofnął. Miał tak wielką ochotę wziąć ją w objęcia, pocałować, czuć jej bliskość i ciepło...Stłumił to w sobie i czekał.... Czekał, aż coś powie, odejdzie, uderzy go, przytuli.... cokolwiek. Po prostu nie mógł znieść tej ciszy. Czekał...
<Xarabella?>
Xarabella Cd.Gabriel
Xarabella stała chwilę bez ruchu w ciemnej jaskini... czuła się jakby czas się zatrzymał przy tamtej chwili... lecz gdy po chwili spostrzegła, że jest sama, westchnęła cicho, a następnie skierowała się ku wyjściu.
Promienie słońca rozświetlały cale pustkowie. Lekki, suchy wiatr rozwiewał nieliczne trawy i osty.
Dziewczyna miała głowę w chmurach i obserwowała niebo wracając do miasta. Była bardzo zmęczona po nieprzespanej nocy... Wciąż myślała o tym co powiedziała i tym co się potem stało.... Szła powoli, a droga była długa. Po paru metrach dziewczyna wzleciała i dalszą drogą przeleciała na wpół przytomna lecz wciąż tak samo zamyślona...
Xara szybowała z wiatrem około 40 minut po czym wylądowała niedaleko swojego domu. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się nie zapalając świec ani lamp. Przeszła korytarzykiem do sypialni. Miała zamiar się zdrzemnąć lecz dopadła ją bezsenność...
Kobieta z niechęcią wstała i zapaliła świece oraz lampy. Poszła się odświeżyć i po 25 minutach wyszła z domu kierując się do gmachu karczmy.
Drzwi karczmy uchyliły się. Dziewczyna weszła do środka pewnym krokiem i usiadła przy barze po czym zamówiła kawę z mlekiem. Siedząc i patrząc w okno usłyszała czyjś głos.
<Ktoś?>
sobota, 29 marca 2014
Rosalie cd. Heracim Jinate
Ros podeszła do mężczyzny.
- Wracam do karczmy.
Odezwała się i ruszyła w stronę drewnianego budynku. Heracim poszedł za nią. - Chcesz za mną iść? - spytała niepewnie, ale nie zatrzymała się. - Mogę - odpowiedział. Słońce chyliło się ku zachodowi. Po niebie sunęły białe chmury. Rosalie rozejrzała się i podeszła do drzwi karczmy, otworzyła je i podeszła do wolnego stolika stojącego w kącie. Było tam tak ciemno, że tylko oczy zdradzały, iż tam siedzi. Przymknęła je. Widziała wszystko, a inni nie widzieli jej. Zobaczyła Heracima. Czekała, co zrobi. Jednak on, rozejrzawszy się podszedł do stolika i usiadł przed nią.
<Heracim?>
Habira Cd. Heracim Jinate
-Chcę się dostać na jakąś akademię , do jakiejś szkoły magicznej gdzie będe mogła kontynuować naukę ... Teraz muszę się skupić na znalezieniu mieszkania ...
Nie dokońca o to mi chodziło . Chciałem wiedzieć , co chcesz teraz robić .- Nie mam pojęcia ... Tu jest tak pięknie . Nie mam ochoty nigdzie iść . To miejsce jest niesamowite !Ponownie wzięła głęboki wdech , zamykając oczy. Myślała teraz o swojej przyszłości . Marzyła o niej . Nie interesowało ją teraz to co się dzieje , tylko to co się ma stać . Jakże fantastyczne były jej wyobrarzenia. Co kilka sekund przez głowę przetaczały jej się obrazy wszystkiego , czego pragnęła . Gdy ocknęła się z kilku sekundowego snu , zobaczyła Her'a całkiem rozluźnionego . Prawdopodobnie też sobie o czymś marzył lub o czymś rozmyślał . Habira nie chciała mu przeszkadzać , więc zaczęła czytać swoją książkę , którą zawsze nosiła przy sobie . Przeczytała ze dwie strony po czym zauważyła , że chłopak patrzy prosto w książkę . Kotka zamknęła książkę i zapytała :- Co teraz robimy ?
< Her , skończyła mi się wena :P >
Gabriel Cd. Xarabelli
Spojrzał na nią.
-Wiem... wierzę, że umiesz się bronić. Ale to mną wstrząsnęło... i dla mnie też nie jesteś zwykłą...-urwał i pokręcił ze zniecierpliwieniem głową. Nie umiał przemawiać i przepraszać ani mówić o swoich uczuciach.Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Delikatnie i bardzo krótko, ale zrobił to. Nie wiedział czemu... To był po prostu impuls silniejszy od niego. Puścił jej ręce i odsunął się. Nie mógł dostrzec żadnych emocji na jej twarzy, więc odwrócił się i wyszedł z jaskini. Dopiero, gdy znalazł się pięć metrów od wejścia zmienił się w gęstą mgłę i uniósł się wysoko w niebo. Wylądował na szczycie wysokiego drzewa i zmienił się z powrotem w człowieka. Usiadł na grubej gałęzi i spojrzał w niebo.
Tak jak przedtem starał się ukryć swoje emocje, to teraz jakby wszystko się wylało. Czuł radość, szczęście.... Jakby odzyskał coś co dawno stracił i nie miał nadziei, że może to odzyskać. Na jego skamieniałej twarzy pojawił się blady uśmiech, był jednak prawdziwy i szczery.
Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Czuł jak zimny wiatr rozwiewa mu włosy i smaga po twarzy i nagiej klatce piersiowej.
Gdy znowu otworzył oczy zobaczył pomarańczowo-różowe niebo, a nad linią horyzontu pierwsze promienie słoneczne, które dosięgnęły jego dłoni, która zaczęła czernieć. Gwałtownie zeskoczył z drzewa i szybko podbiegł w głąb lasu. Niedaleko spostrzegł ruiny małego domku. Wszedł do niego. Był bardzo mały ciasny i zrujnowany. Dostrzegł jednak szczątki łóżka i podziurawiony materac. Podszedł bliżej i usiadł na materacu. Po paru minutach postanowił położyć się i trochę odpocząć. Ostatnio tyle się zdarzyło... Gabriel musiał poukładać to sobie wszystko w głowie. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać... Po paru chwilach jednak zasnął.
<Xarabella?>
Xarabella Cd. Gabriel
Xarabella patrzyła w chłodne oczy Gabriela i zaczęła mówić'
-Rozumiem, że miałeś trochę słuszności w tym co mówiłeś, ale... ja nie potrafiłabym się odciąć, unikać cię .... bo... nie jesteś dla mnie kolejną postacią poznaną w mieście, jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem... odcięcie się od świata to żadne rozwiązanie...
Rozumiem iż jest to niebezpieczne, że mogłeś mi zrobić krzywdę, a nawet zabić, ale uwierz mi, nie byłoby wcale to takie proste...-Uśmiechnęła się przebiegle.
-Gabrielu, ja wychowałam się pośród wampirów i potrafię się obronić....
Dziewczyna odwróciła wzrok i zamyśliła się,a następnie znów popatrzyła mu w oczy i złapała za ręce.
-Gabrielu, zaufaj mi zobaczysz, że wszystko będzie dobrze, że nie musimy zrywać znajomości, bo uwierz mi, że byłoby to trudne przynajmniej dla mnie...
Xarabella wtopiła wzrok w Gabriela, oczy zalśniły jej niczym krople rosy oświetlone jasnym blaskiem promieni słonecznych
-Zaufasz mi?
<Gabriel>
piątek, 28 marca 2014
Hercima Jinate Cd. Habira
Mało ludzi wie o jego istnieniu. Mało odwiedzany, stanowi doskonały azyl dla ludzi, którzy nie chcą towarzystwa innych. Stoi tu tylko jedna, lekko nadpróchniała ławeczka z rzadka wykorzystywana.
~*~*~
Her zauważywszy, że Habira zaczyna spowalniać kroku przystanął w miejscu, pozwalając jej dokończyć podróżowanie. Przeszedł kilka kroków za nią, by w razie czego móc kontynuować trase. Gdy ta jednak usiadła ten włożył dłonie do kieszeni u spodni i oparł się plecami o pobliskie drzewo. Lewą nogą także oparł się o drzewo, by było mu wygodniej. Przechylił delikatnie głowę w tył, wpatrując się w słońce, próbujące przebić się przez liście.
-Powiedz mi tylko ,jakie masz dalsze plany.
Nie odwrócił twarzy w jej stronę... Dalej wpatrzony był w liście, czy tez słońce, nasłuchując dźwięków natury.Ona sama nie odpowiedziała mu od razu. Łapała oddech po niedawnym wyczynie, który był nad wyraz wyczerpujący.
Przyparł mocniej do drzewa, dokładnie czując każde z "wcięć" w korze. Nie pochylił jednak głowy - dalej wpatrywał się w niebo.Nadal nie otrzymał odpowiedzi. Odepchnął się od roślinności i na powrót włożył ręce do kieszeni, siadając obok niej.
***
Otworzył oczy po długich rozmyślaniach, najwyraźniej jeszcze zmęczony.
<Habira?>
Habira Cd. Heracim Jinate
Bardzo pewnym krokiem podeszła i zajeła miejsce wskazane przez Heracim'a. Już nie bała się go . Przypuszczała , że nie ma złych zamiarów.
Usiadła i zaczęła rozmowę w zupełnie innej tonacji niż na ulicy :
- Witaj . To nie jest za dobre miejsce na spotkanie ... Czy nie zechciałbyś pokazać mi miasta ? Nie odpowiada mi zapach nadmierny zapach alkoholu . Jeszcze Ci mężczyźni , którzy zachowują się niestosownie . Możemy chociaż wyjść ?
- Dużo mówisz . Owszem , mogę Ci je pokazać .
Powiedział to po czym wstał i za pomocą gestu ręki zawołał Habirę. Po opuszczeniu lokalu zapytał :
- Gdzie chcesz iść ?
- Nie mam pojęcia . Co proponujesz ?
- Pozwoliłem sobie obejrzeć kilka stron Twojej książki . Zaprowadzę Cię do wieży magów . Powinnaś się tam odnaleźć .
- Nie chcem . Nie teraz . Wolę spacerować po zielonych okolicach miasta . Jakiś park , czy coś ...
- Dobrze , choć .
Kotka ruszyła za nim , równając krok . Szli wolno i rozmawiali o tym jak trafili do tego miasta . Habira zatrzymała się przed wielkim okręgiem z zielonych liści .
< Her , co robimy dalej ? :3 >
Heracim Jinate Cd. Rosalie
Gdy zobaczył, że na spokojnej, wodnej tafli pojawiają się nowe kręgi rozejrzał się.
Zatrzymał wzrok na znanej kobiecie . Heracim otworzył usta w zadziwieniu i przetarł oczy. Przy tej znanej kobiecie pojawiły się nimfy, a potem ta mgła... Przykryła prawie wszystko i goniec czuł, że nie jest naturalna. Wątpił nawet, by te naturalne zamglenia tak szybko się pojawiały. Zobaczył idącą ku brzegowi kobietę. Szybko zniknęła mu z oczu i raczej wiedział, że już jej nie zobaczy. Gdy usłyszał krzyk kobiety: "Heracim, zaczekaj! Gdzie idziesz?", zaczął zastanawiać się czy powinien pobiec do miejsca, gdzie - jak myślał - zniknęła owe dziewcze, czy lepiej się stąd oddalić. Mógł tu jeszcze zostać, ale w jego naturze było podążenie za ciekawością bez względu na niebezpieczeństwa. Upewnił się, czy za pasem nadal ma sztylet - zardzewiały, bo co poradzić? Na razie nie stać go było na inny.
Mężczyzna podniósł się z ziemi i ruszył naprzód, udając zwykłego spacerowicza. Kątem oka ciągle obserwował jezioro, trzymał się kilka metrów od jego brzegu. Gdy wiedział już, że jest w miejscu, gdzie przed momentem zniknęła starsza dama, podszedł do samego brzegu i kucnął. Podciągnął rękaw płaszcza i musnął opuszkami palców wodę. Uważnie obserwował.
<Rosalie?>
Heracim Jinate Cd. Habira
-Heracim Jinate.. witaj.
Ukłonił się w dość dostojny sposób jak na jego osobe przystało. Obserwował dziewczyne. Wydawała się być niespokojna tak jakby się czegoś bała.Her obróciwszy się popatrzył chwilę na środek oberży. Ten widok wywołał na jego twarzy lekki uśmiech. Ruszył do przodu. Nic nie zmieniło się tu od jego ostatniej wizyty. Ten sam zapach i ten sam harmider. Nawet większość ludzi przesiadujących w środku wydawała mu się znajoma. Goniec rozejrzał się dookoła szukając miejsca, w którym mógłby usiąść. W tej karczmie trudno było znaleźć wolny stolik. Przepchał się więc przez stojących w karczmie tłok i znalazł wolne krzesło przy barze. Rozejrzał się dookoła jakby sprawdzał czy nikt nie będzie miał mu za złe, jeśli tu usiądzie. Wolał nikomu teraz nie podpaść. Usiadł wygodnie na krześle, które sobie wybrał. Siedząc rozprostował nogi i przeciągnął się. Następnie oparł się łokciami o blat baru. Starał cieszyć się chwilą spokoju oglądając walczących i kłócących się mężczyzn w barze. Zapewniało mu to wiele rozrywki, co było dość dziwne, bo dopiero co przeżył podobną przygodę. Zaśmiał się pod nosem widząc jak jeden mężczyzna uderza pięścią prosto w twarz drugiego. Te beztroskie chwilę pozwalały zapomnieć mu o jego sytuacji i bólu jaki przeszywał jego ciało. Gdyby miał za co z pewnością zamówiłby sobie coś do picia i jedzenia. Musiał jednak zadowolić się samym oglądaniem. Nagle przypomniawszy sobie o kobiecie wychylił głowę ,aby zobaczyć czy nadal przesiaduje w pomieszczeniu.. Poczęło go targać sumienie ,iż zostawił dziewczyne tak bez skazy. Tak to była ona ! Szach mat .. stała przy kelnerze rozglądając się ,aż nagle obydwoje z nich natknęło się wzrokiem na siebie. Mężczyzna gestem palca wskazał dziewczynie miejsce obok siebie.
<Habira?>
Od Kayli
Rankiem Kayla wyszła ze swojego domu. Spojrzała w las Cieni. Podeszła do niego. Kobietę przeszły dreszcze. Weszła trochę po cym zauważyła gromadę dzikich lisów. Biegły w jej stronę. Kayla wyszła z lasu, a lisy zniknęły. Poszła w inną stronę. Znów inną drogą. Las by ciemny... Z pnia drzewa wyszła kobieta cała we krwi. Kayla uciekła przerażona z lasu. Poszła znów inną drogą. Kobieta zauważyła swego brata, który krwawił. Od razu wybiegła z lasu. pomyślała, że to prawda. Uciekła aż do swojego domu.
Rosalie cd. Heracim Jinate
Ros śledziła wzrok Heracima. Ujrzała szarą wiewiórkę.
- Chcesz tu na chwilę zostać? - spytała. Nic nie odpowiedział. Ruszyła powolnym krokiem nieznaną ścieżką. Spojrzała w tył. Heracim nadal siedział. Obojętne jej to było w tej chwili. Wzniosła się mgła. Rosalie rozejrzała się niepewnie, ale nie widziała nic, oprócz gęstej mgły. Odwróciła się i poszła. Myślała, że idzie w stronę mężczyzny, ale zapewne się zgubiła.
Ruszyła kilka kroków w prawą stronę i usiadła na trawie.
*Godzinę później*
Mgła zaczęła opadać. Ros rozejrzała się. W oddali zobaczyła jakąś osobę. Powolnym krokiem ruszyła. Lecz postać widocznie szła w drugą stronę. Rosalie podbiegła. Ujrzała Heracima. Znów...
<Heracim?>
Gabriel Belmont Cd. Xarabella Kúrumi
Wydawała się minąć jakby kolejna wieczność, kiedy on siedział w ciemnej jaskini i rozmyślał. Czuł się jakby coś stracił... Odtrącił od siebie kolejne myśli i zamknął oczy. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Otworzył oczy i dzięki wzrokowi wampira dostrzegł drobną postać wchodzącą do jaskini.
Xarabella...
Wstał cicho z ziemi i zamienił się w mgłę. Podfrunął wyżej tak, że znajdował się przy samym suficie i przeleciał nad głową dziewczyny lądując bezszelestnie parę kroków za nią.Chwilę jeszcze bił się z myślami i w końcu rzekł.
-Nie powinnaś była przychodzić, ale... wiedziałem, że to zrobisz....-dziewczyna gwałtownie się obróciła i spojrzała mu w oczy podnosząc lekko głowę.-Nigdy nie ustępujesz...-ciągnął dalej jakby ją znał całe życie...Jednak właśnie wydawało mu się, że ją zna. Cały czas jak na nią patrzył-na jej wygląd i zachowanie-przypominała mu żonę...Cały czas...Może dlatego tak bardzo jej nienawidził i...zależało mu na niej jednocześnie.
Podszedł do niej tak, że stali teraz jakieś niecałe pół metra od siebie. Patrzył jej w oczy tym swoim zimnym, odstraszającym wzrokiem, ale ona nawet nie drgnęła.
<Xarabella?>
Xarabella Kúrumi Cd. Gabriel Belmont
Dziewczyna stała dalej w miejscu i zastanawiała się co właściwie się przed chwilą stało .. Noc już była późna, bliżej świtu, koło 3:30... Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy dziewczyna była spokojna na zewnątrz, a wewnętrznie buchał w niej piekielny ogień.
Xarabell wiedziała że Gabriel miał racje w tym co mówił, lecz zastanawiała się też nad sobą
*Przecież nie jestem bezbronna, poradziłabym sobie..Żyłam z wampirami pod jednym dachem przez tyle lat ...*
Xarabella rozmawiała sama ze sobą. Monolog był bezsensowny, a cel..? Niewiadomy.
Dziewczyna nie była pewna co powinna zrobić po tej akcji... Gabriel wydawał jej się dość ważną osoba
*NIE, on nie chce mnie już znać*
Ruszyła w przeciwnym kierunku
*Ale jest moim przyjacielem , nie mogę go tak zostawić... *
Znów ruszyła w poprzednim kierunku.Zleciała z urwiska i rozejrzała się. Nigdzie go nie widziała, ale instynktownie ruszyła na zachód.Nie wiedziała czemu, ale coś kazało jej iść w tamtym kierunku.
Może to los, duchy drzew ? Na pewno jakaś siła nadprzyrodzona. Niedługo noc powinna ustąpić miejsca dniu, lecz jakimś trafem wydawało się jakby czas stąnał w miejscu ...
Księżyc świecił jasno, wydawać by się mogło, że dotrzymuje jej kroku podczas poszukiwań.... może to przypadek? albo... przeznaczenie..?
Xarabella szła długo, była dość zmęczona, ponieważ nie zmrużyła oka przez długi czas, lecz myśl o odnalezieniu przyjaciela dodawała jej sił. Po jakimś czasie wędrówki doszła na jakieś pustkowie, wyglądało jak żwirowo-skalista pustynia porośnięta nielicznymi trawami.W pobliżu było wiele ciemnych jaskiń...
Kurúmi przystanęła na moment i zdjęła swój medalion (zakupiony dość dawno). Światło księżyca odbijało się w srebrzystym wisiorku tak jakby to on utrzymywał blask księżyca nad nią...
Błyskotka świeciła mocniej, gdy emocje brały górę nad anielicą. może to było powodem zewnętrznego spokoju dziewczyny.... nie może lecz na pewno. Medalion miał w sobie jakąś moc, ale dziewczyna nie zdawała sobie z tego sprawy. Xarabella stała tak jeszcze przez chwile po czym postanowiła zwiedzić parę jaskiń... Wiedziała iż jest to niebezpieczne.W ciemności może czyhać wszystko, lecz powzięła sobie za cel odnalezienie Gabriela i powiedzenie mu...... sama nie wiedziała czego,ale czuła, że gdy go zobaczy słowa wypłyną same.
Dziewczyna weszła do ciemnej i mrocznej groty w której echo niosło się długi czas... Xar szła powoli z lekka niepewnością. Idąc cichym krokiem usłyszała spadające lub przesuwane kamienie... gdy przeszła parę kroków ujrzała tylko lekki poblask rozświetlający fragment jaskini... a w nim cień jakiejś postaci..... trwało to zbyt długo ponieważ światło zgasło i znów nie było nic widać.
Dziewczyna wiedziała, że nie jest sama ....
<Gabriel?Ktoś?>
Elanti Kúrumi Cd. Louis Bessettet
Główny rynek prezentował się równie hałaśliwie i gwarnie co zawsze. Wieczorna pogoda dopisywała, wokół nie działo się nic szczególnego, a sprzedawcy wyzbywali się swojego towaru równie chętnie co zawsze.Jednak pewna jego część prezentowała się nieco inaczej niż zwykle, co z czasem zaczęło przyciągać uwagę niektórych przechodniów.
Wokół Wiecznej Biblioteki zbierała się coraz większa ilość prostych ludzi, którzy usłyszeli o mających tu miejsce wydarzeniach. Oczywiście, spośród zwykłych gapiów szukających sensacji, można było wypatrzyć kilkoro osobników,którzy krążąc wokół przybytku, próbowali jakoś zidentyfikować potężną aurę magiczną. Energia zdawała się buzować w powietrzu, a osoby ze szczególnym darem do wyczuwania aur, zdawali się być bliscy ekstazy. Władczyni opatulona w ..przeciętne szaty po same oczy podeszła jednak o krok dalej, zbliżając się do samych wrót, przykładając doń dłoń i uważnie nasłuchując. Wszyscy po prostu stali, nakręcając się nawzajem kolejnymi wymyślnymi plotkami i teoriami na temat odbywających się w środku wydarzeń. Całe szczęście, nie mieli pojęcia, co właściwie tam się dzieje...
Przez stosunkowo grube wrota, nawet jej czujny słuch nie był w stanie niczego wyłapać. Było to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę rzeczy, jakich zdążyła się nasłuchać. Historie wypełnione krzykami, pożarami i ziejącymi ogniem smokami pozwalały raczej przypuszczać, że bolesnym jękom nie będzie końca. Postanowiła więc działać, a wszelkie istoty wokół zerkały nań z zaciekawieniem, zmieszanym z dozą strachu. Przekonana więc o braku zagrożenia, sięgła dłonią z zamiarem dostanie się do środka. Właśnie w tym momencie, wszystko się zaczęło. Kompletnie nieoczekiwany wybuch wstrząsnął placem, tak dosłownie jak i w przenośni. Skumulowana wewnątrz moc wydostała się na zewnątrz, głodna krwi i ofiar. Frontowe wrota zostały nieoczekiwanie "wystrzelone" z budynku, podobnie jak wylatujący w powietrze gruz, który pędził teraz w kierunku skumulowanych w centrum miasta mieszkańców. Panika i chaos zaczęły robić swoje, a już po paru sekundach cały rynek wrzał, niczym gotująca się w wielkim kotle woda. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu przed fruwającymi odłamkami, zderzając się ze sobą i przewracając nawzajem. Każdy zaczął paniczną walkę o swoje życie, zabierając wszystkie swoje rzeczy, próbując przy tym znaleźć jakiś bezpieczny kąt. Potężny wybuch wzmógł krzyki, które z każdą chwilą przenosiły się coraz dalej, podgrzewając atmosferę.Strażnicy nieudolnie próbowali zapanować nad sytuacją, jednak ich rozkazy ginęły gdzieś pośród całego tego hałasu. Kilka większych odłamków trafiło w prostych przechodniów, powalając na ziemię, co w jednym przypadku skończyło się stratowaniem i śmiercią na miejscu.
A to był dopiero początek śmiertelnych ofiar. Wampirzyca w jednej chwili znalazła się w powietrzu, niesiony przez siłę wyważonych wrót. Nagłe zderzenie z drzwiami było dość bolesne, i sprawiło że na chwilę niemal kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością. Wszystko wydarzyło się tak szybko i nieoczekiwanie, że odpowiednia reakcja była niemal niemożliwa. Świadomość zbudziła się w niej dopiero na chwilę przed upadkiem, ale było już wtedy stanowczo za późno.
Upadła kilkanaście metrów dalej, pośród okrzyków przerażenia całego swojego miasta i uciekających na boki osób, które próbowały schronić się przed wielkimi drzwiami, wypchniętymi z taką siłą. Upadła ciężko na ziemię, zdzierając szatę z pleców przy przejażdżce po brukowej kostce, lecz jej okryta twarz włóknami czerni nieustannie obdarowywała ją anonimowością. Trzymana w ręce pozytywka wyleciała gdzieś po drodze, znikając gdzieś w gęstym tłumie. O dziwo jednak, zderzenie z ziemią nie było tak straszne, jak mogłoby się wydawać. Skończył się tylko na okropnym bólu pleców, paru nieprzyjemnych zadrapaniach na rękach oraz nadpalonym gdzieniegdzie naskórku, które w jakiś niezrozumiały sposób zajęło się ogniem. Koszmar zaczął się jednak, dopiero po krótkiej chwili niepewnego oczekiwania. Cienko rozchylone powieki ujrzały zasłaniające niebo drzwi, które wylądowały obok z niesamowitym hukiem. Wtem wampirzyca poczuła niesamowity ból w prawej dłoni. Czy raczej w tym, co z niej zostało. Wrota upadły bowiem prosto na jej prawicę, wyjątkowo niefortunnie ułożoną, miażdżąc kości i przygniatając mięśnie. Wraz z nią, kontakt z bramą zaliczyła dwójka mężczyzn, którzy padli na ziemię jak rażeni piorunem, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Jej prawa dłoń zwisała bezwładnie, cała w zmieszanej z czarną ziemią krwi.
Straż próbując uspokajała pogrążony w panice tłum, natomiast brunet w średnim wieku został przy rannym, bełkocząc jakieś niezrozumiałe słowa, ginące w panującym wokół szale. To nie był jednak koniec krzywd wyrządzonych przez potężną magię. Niektórzy z ciekawskich gapiów, którzy znajdowali się blisko Biblioteki w momencie wybuchu, leżeli teraz na ziemi, dosłownie paleni żywcem. Wybuch energii utworzył silne wyładowania, które zaowocowały porażeniami każdego, kto był na tyle głupi by trzymać się blisko. Ich donośne wrzaski zapewne na długo pozostaną w pamięci każdego uczestnika wydarzeń, który w tej chwili jeszcze nie uciekał w popłochu. W ten oto sposób, wielka, okrągła dziura prowadząca do gmachu, została ze wszystkich stron usiana ciemnoczerwonymi, dymiącymi trupami, do których z każdą chwilą dołączały kolejne ofiary. Rynek natomiast, wciąż pogrążony był w kompletnym nieładzie, równie niebezpiecznym co energia magiczna.
<Louis, inne postacie?>
Trevor CD Jell
Lekko wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- Ja nie mam domu – Zaśmiał się krótko.
Zapadła niezręczna cisza.
Smukła kelnerka ciemna jak noca, którą mężczyzna obserwował od pewnego czasu przyniosła im dwie herbaty na zardzewiałej tacy, brudnej i starej, razem z cukrem.
- Proszę – Mruknęła pod nosem i szybko odwróciła się na pięcie aby uciec od spojrzenia wilkołaka.
On skrzyżował nogi i chlupnął łyczek herbaty. Cisza wydawała się trwać wiecznie…
czwartek, 27 marca 2014
Habira Cd. Heracim Jinate
Habira właśnie wyszła z Oberży. Zamierzała poszukać biblioteki , w której spędzi resztę dnia . Miała nadzieję, że znajdzie książkę której szuka . Na wszelki wypadek , zabrała swoją księgę by móc poczytać ją w spokoju . Szła "Na ślepo " , bo nie znała okolicy .
Habi szybko znudziła się błąkaniem po mieście i postanowiła kogoś zapytać o drogę . Na ulicy stał wysoki mężczyzna o szaro-czarnych włosach do ramion . Mówi się trudno , trzeba pokonać strach przed nieznajomymi.
W końcu podeszła i zaczęła rozmowę :
- Przepraszam , czy... Wie Pan może jak dojść do biblioteki ?
- Tą ulicą w dół i na końcu w lewo . Powinnaś trafić .
- Dziękuję
Ciężko przełknęła ślinę i ruszyła w wyznaczonym kierunku . Cały czas miała wrażenie , że ktoś za nią idzie. Już miała skręcić , gdy nagle usłyszała głos tamtego mężczyzny:
- Zgubiłaś coś - Powiedział wręczając jej księgę .
- Dziękuję - Posłała mu uśmiech .
Już miała zawrócić , gdy nagle poczuła rękę na ramieniu :
- A powiesz mi chociaż , jak masz na imię ?
- Habira ...
- Jestem ...
< Her , nie mów że masz takie trudne do dokończenia :P >
Louis Bessettet Cd.
Louis szedł dosyć szybkim krokiem, domyślając się, że ktoś go śledzi. W tym przekonaniu upewniało go to, że słyszał co jakiś czas kroki. Nie miał przy sobie żadnej broni, choćby małego sztyletu, więc odczuwał niepokój. Gwałtownie skręcił w boczną dróżkę, usiłując zgubić szpiega. Zastanawiał się, z jakiego powodu ktoś za nim podąża. Prawdopodobnie w ostatnim czasie nic cennego nie ''pożyczył''... Z tego zamyślenia wyrwało go wpadnięcie na ścianę.
- Ślepa uliczka... - powiedział cicho.
Odwrócił się i szybko ocenił sytuację. Tajemnicza, zakapturzona postać sprawnie wtapiała się w otoczenie, ale Louis poznał, że była już całkiem blisko. Zgrabnie wskoczył na mur, wszedł na dach i przedostał się na drugą stronę budynku. Już miał zamiar iść dalej, gdy nagle ktoś lekko szarpnął go za ramię. Odwrócił się i zobaczył...
< Czy ktoś chciałby dokończyć? C: >
Gabriel Cd. Xarabelli
Gabriel podszedł i podniósł na wpół martwe zwierze po czym schował się w cień tak aby nie widziała go Xarabella. Zatopił kły w zwierzęciu i już po paru chwilach był w pełni sił.Choć krew nie była smaczna to zaspokoiła jego pragnienie. Odrzucił truchło na bok i wytarł brodę wierzchem dłoni.
Wyszedł z lasu i zobaczył Xarabellę siedzącą na brzegu skały. Jej nogi swobodnie wisiały nad przepaścią. Światło księżyca pięknie oświetlało całe jej ciało i włosy, które zdawały się być teraz złożone z tysiąca diamentów. Podszedł do niej cicho i stanął za nią.
-Mogłem cię zabić-powiedział tylko spokojnym, pewnym głosem bez żadnego, nawet najmniejszego uczucia.
-I co mam powiedzieć?-odparła.-Że masz rację?
-Kazałem ci uciekać...-kobieta gwałtownie zerwała się z ziemi i stanęła naprzeciwko niego. Sięgała mu tylko do brody.
-I co miałam zrobić?! Nie mogłam pozwolić ci tu konać! Nie miałabym odwagi potem...-urwała-Nie chce mieć czyjegoś życia...-znowu nie dokończyła tylko zwiesiła głowę.
Patrzył na nią zimnym i pustym wzrokiem, ale w środku czuł smutek i współczucie, gniew, nienawiść do siebie.
-Wiesz, że gdybym cię zabił to nie umiałbym żyć? Przypominasz mi...-urwał-Po prostu nie mógłbym przeżyć tego po raz drugi... Nie potrafiłbym.-mówił głosem okrutnym i bezlitosnym.-Lepiej będzie jeżeli już się nie spotkamy... Nigdy...-Patrzył na nią, ale nie okazywała emocji. Przeszedł obok niej i podszedł do urwiska skalnego. Bez namysłu skoczył w ciemną noc. Leciał długo. Zimne powietrze przecinało jego skórę ja żyletki, ale on już nie odczuwał zimna. Za to poczuł coś nowego. Jakieś uczucie się w nim obudziło. Czuł je już wcześniej, ale nie umiał go nazwać. To było tak dawno, że zapomniał już jak się czuje...
Stłumił je w sobie bezlitośnie i postanowił, że wróci do poprzedniego życia. Bez miłości, bez radości, w samotności i ciemności.
Wylądował z gracją na ziemi w lekkim przysiadzie po czym wstał i ruszył przed siebie. Skierował się do lasu, a gdy pochłonął go mrok rozpłynął się jak mgła.
<Xarabella?>
środa, 26 marca 2014
Xarabella Cd. Gabriel
Xarabella cofnęła się kilka kroków widząc powagę sytuacji. Zaczęła się zastanawiać co powinna zrobić. Wiedziała, że nie ma wiele czasu. Popatrzyła na zwijającego się przyjaciela, a następnie wzbiła się w powietrze rozglądając się dookoła czy przypadkiem ktoś się nie kreci w pobliżu. W zasięgu wzroku nikogo nie zauważyła, więc wleciała w głębie lasu. Lecąca ciemnym i cichym zagajnikiem dziewczyna wypatrywała stworzeń. Miejsce to wydawało się być mroczne i tajemnicze .. Jedynymi dźwiękami słyszalnymi dla ucha był szum zefiru latającego pośród gęstych koron drzew oraz chory ptaków nocnych- gdzie nie gdzie puchacze, kruki a poza tym tylko cisza. Dziewczyna oglądała się za każdym świstem. Nie mogła znaleźć niczego. *Czy to zrządzenie boskie, czy po prostu nie umiem szukać?*-pytała się w myślach.-*Och Aurero wspomóż mnie! Pokaż gdzie znajdę coś/kogoś dzięki czemu wspomogę Gabriela.Pomóż o bogini... lub ktokolwiek z panteonu!* Po krótkich modłach i ciszy, w oczach kobiety zakręciła się łza. Chwilowe załamanie
uświadomiło jej ze musi się pospieszyć... Szybkim ruchem dłoni otarła łzę i zaczęła szukać od nowa. Po krótkim czasie dziewczyna doszła na leśna polane na której zauważyła nieruszające się małe zwierze. Podeszła cichym krokiem. Okazało się iż jest to lis w podstarzałym wieku oraz z wieloma ranami na karku- były one świeże, niedawno zadane.. Stworzenie było na skraju wytrzymałości... Xarabelli zrobiło się przykro na ten widok lecz nagle doznała oświecenia. Wzięła delikatnie bezwładne zwierze i zawróciła. Miała nadzieje ze zdąży... Po paru minutach była już na miejscu. Podleciała obok miejsca z którego przednio wyruszyła i rozejrzała się lecz nigdzie nie widziała mężczyzny. Było ciemno, głucho i niespokojnie.... Dziewczyna położyła na skalistym podłożu zwierze.. Czuła że Gabriel zaraz się zjawi czując świeżą krew wypływającą z ran zwierzęcia. Rozejrzała się ponownie i częściowo się nie myliła...Zza drzew wyłonił się czarnowłosy mężczyzna o lśniących, czerwonych oczach... <Gabriel?>
Od Jell Grace Collins do Trevor'a
Piękne popołudnie. Kobieta poszła do karczmy. Spotkała tam Trevor'a. Podeszła w jego strone i przywitała się.
- Witaj - powiedziała z uśmiechem
- O.. Witaj. - odpowiedział zaskoczony
- Mogę się dosiąść ? - zapytała
- Ależ oczywiście... Cóż to za pytanie ? - odpowiedział z uśmiechem
Kobieta dosiadła się. Rozmowa trwała dość długo... Zaszło słońce.. trzeba było już wracać do domu..
- No cóż... Ostatnia herbata i do domu ? - kobieta uśmiechneła się po czym zamówiła dwie herbaty.
(Trevor?)
Od Jell Grace Collins do Suzanne Howe
Kobieta wiedząc iż nie jest tu potrzebna szybkim krokiem wyszła z komnaty. Chciała znaleźć kobietę z którą miała się spotkać w określonym miejscu. Wiedziała tylko, że kobieta zwie się Suzanne Howe. Opuszczając grube mury poszła w strone karczmy. Jak zwykle panował tam gwar. Pijani mężczyźni zamawiali coraz więcej trunków. Kobieta usiadła przy pierwszym lepszym stoliku, po czym zamówiła to co zwykle : herbatę. Zamówienie przyszło ekspresowo. Kobieta rozglądając się po karczmie zaważyła wiele znajomych twarzy... Między innymi zauważyła : Trevor'a, Xarabelle oraz sławnego ostatnie czasy w karczmie :Heracima. Kobieta posiedziała w karczmie do godziny 17.00 po czym poszła do swego domu. Noc była długa i spokojna. Następnego dnia kobieta zrobiła małę porządki w domu które zajęło jej kilka godzin. Później poszła do karczmy na obiad. O godzinach wieczornych wyszła z karczmy idąc w stronę umówionego miejsca. Panna Howe już tam na nią czekała.
- Witaj. - powiedziała patrząc w stronę Jell
- Witaj. - odpowiedziała kobiecie
- Cóż po co miałyśmy się tu spotkać ? -zapytała Jell patrząc w stronę Panny Howe
(Suzanne Howe ? Inna postać ?)
Heracim Jinate Cd. Rosalie "Pierwsza znajomość"
Heracim nie był pewien gdzie idzie, lecz dla niego to nie
było ważne. Sądził ,że nawet bezcelowy spacer dość obchodowy da mu szanse
poznać dziewczynę lepiej, ale ze swoich prostych przyczyn. Nie domagał się
jakiegokolwiek zbliżenia.
Jego celem było posiąść przyzwoite informacje rodowe, pieniężne .. jakiekolwiek na temat dziewczyny ,które pomogłyby zbliżyć się do pewnego celu.. do planu.
Jego celem było posiąść przyzwoite informacje rodowe, pieniężne .. jakiekolwiek na temat dziewczyny ,które pomogłyby zbliżyć się do pewnego celu.. do planu.
Jego zachowanie było jak na jego osobistość dość prostackie
i łatwo zagrane, lecz raczej nie było tego widać ,że jako totalny laik chce
posiąść znajomość i wykorzystać ją dla swoich własnych przyczyn, dla własnych
planów.
Mężczyzna zatrzymał się tuż za kobietą i obserwował ją
,która po pewnym czasie zorientowała się iż jej towarzysz postanowił zrobić
sobie przerwę. On sam ponownie zaczesał ręką swe czarno-popielate włosy i
spoczął na łące w pozycji półleżącej obserwując szarą wiewiórkę, która krzątała
się w pobliżu.
wtorek, 25 marca 2014
Rosalie Cd. Heracim Jinate "Pierwsza znajomość"
Rosalie spojrzała na mężczyznę. Po jakimś czasie zjedli. Uśmiechnęła się i podziękowała.
- Nadal nie poznałam twego imienia... - powiedziała i spojrzała na mężczyznę.
- Jestem Heracim - odpowiedział i zamówił po najdroższym drinku.
- A ja Rosalie. - uśmiechnęła się.
Po chwili karczmarz przyniósł drinki. Po jakimś czasie Rosalie wstała. Mężczyzna też wstał.
- Idziesz ze mną? - spytała z niepewnością w głosie.
- Oczywiście. Prawdopodobnie nie znasz jeszcze miasta. - odpowiedział.
- Czyli chcesz mi je pokazać? - dopytała
- Tak. - odpowiedział. Rosalie wyszła, a Her za nią.
<Heracim?>
poniedziałek, 24 marca 2014
Gabriel Cd. Xarabelli
"Jak przez tak niewielką ranę mogło wypłynąć tyle krwi?"-pytał sam siebie w myślach Gabriel. Potrząsnął ze zniecierpliwieniem głową, by odgonić niechciane myśli. Spojrzał w dół. Choć byli bardzo wysoko jego świetny wzrok zdołał dostrzec to, że strzały przestały latać w koło nie widząc już swojego celu. Następnie uniósł głowę do góry i zobaczył Xarabelle ciągnącą go coraz to wyżej w górę z wielkim zacięciem na twarzy.
W jednej chwili zamienił się w mgłę. Xarabella nie czując jego ciężaru z przerażeniem spojrzała w dół i zawisła w powietrzu szukając go wzrokiem. Będąc ciągle w formie czerwono-czarnej mgły zawisł na wysokości jej twarzy. Zobaczył, że iskierki niepokoju w jej oczach gasną. Zaczął rozglądać się na wszystkie strony szukając miejsca w którym mogliby wylądować i schronić się przed nieprzyjacółmi, którzy mogli jeszcze gdzieś tu czychać. Na wschód od ich położenia spostrzegł górę odcinającą się na tle czarnego nieba. Ruszył w jej kierunku mając nadzieję, że Xarabella ruszy za nim domyślając się jego planów-nie mylił się, już po chwili zrównała się z nim i lecieli razem w kierunku góry. Gdy wylądowali przybrał swoją ludzką postać i opadł na kolana łapiąc się za ogromną ranę ziejącą z jego piersi. Dziewczyna podbiegła do niego chcąc pomóc mu wstać, lecz on machnięciem ręki i cichym pomrukiem odprawił ją. Wstał z trudem i opierając się ręką o skalistą ścianę ruszył przed siebie szukając kryjówki lub zacienionego miejsca pod drzewem. Uszedł jeszcze parę kroków i znowu upadł na kolana. Choć rana zaczynała się goić i już za parę chwil nie zostanie po niej nawet blizna, to stracił mnóstwo krwi. Obrócił się i usiadł opierjąc się o skały. Zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać. Wiedział, że jeżeli nie uzupełni zapasów krwi to z powrotem do miasta będzie ciężko.
Poczuł na ręcę którą zakrywał ranę ciepłe dłonie Xarabelli które delikatnie odsunęły jego rękę od rany. Kobieta westchnęła cicho widząc... no właśnie nic-rana całkowicie zniknęła.
-Skoro rana się zagoiła... to już wszystko w porządku, tak?-zapytała cicho.
Poczuł jej ciepły oddech na swojej twarzy. Usłyszał przyspieszone bicie jej serca i krew płynącą w żyłach. Jego kły wysunęły się przebijając dolną wargę. Poczuł słony smak swojej krwi...
-Gabriel.... Wszysko...-nie dokończyła, bo mężczyzna zerwał się gwałtownie z ziemi.
-Nie podchodź do mnie!-warknął w jej stronę i starał się stłumić wewnętrzne pragnienie.
-Ale, co się stało?-zapytała z niepewnością i lekkim strachem w głosie.
-Odejdź! Uciekaj jak najdalej ode mnie!-te słowa niemal wykrzyczał. Zgiął się w pół i oparł ręcę na kolanach. Zaczął głęboko oddychać mając nadzieję, że to go uspokoi(jako wampir nie musi oddychać).
W chwili olśnienia się gnął w stronę bukłaka w którym zawsze miał jakiś zapas krwi. Odkręcił go i odchylił głowę chcąc wlać sobie do ust życiodajny płyn lecz z przerażeniem stwierdził, że zawartość bukłaka to zaledzie kilka kropelek. Zaklął siarczyście i odrzucił bezużyteczną rzecz na bok z ogromną siłą.Znowu opadł na kolana i złapał się rękami za obolałą głowę w której bezustannie czuł nieprzyjemne pulsowanie.
"Gdyby to nie była ona, tylko ktoś inny nie zawachałbym się"-myślał. Był wściekły na siebie i swoją słabość, ale po prostu nie potrafił jej skrzywidzić. Była delikatna, piękna i inteligentna. Przypominała mu jego zmarłą żonę-miałą takie same długie blond włosy, też nosiła białe długie suknie i była niesłychanie delikatna, jak płatki kwiatów skroplone rosą i w delikanym blasku słońca w piękny wiosenny poranek. Z zamyślenia wyrwał go jej cichy głos.
-Powiedz choć co ci jest. Postaram ci się pomóc....
Już dłużej nie mógł powstrzymywać natarczywego pragnienia.
Resztką sił wyszeptał:
-Krew....
<Xarabella?>
Elanti Kúrumi Cd. Suzaku Michiki „Spotkanie z Władczynią”
Świeży powiew chłodnego wiatru był nagrodą za męczący dzień.
Wiele się wydarzyło lecz Elanti miała nadzieje, że wkrótce wolna od trosk
odpocznie w cieniu drzew wiekowej posiadłości. Stare rośliny tliły się w oczach
Kúrumi, stały spragnione jedynie spokoju i ciszy. Trzymając sztywno papier i
pióro ociekające tuszem zerkała na zabraną garstkę, która została u jej boku.
Niepewność była wyczuwalna, co nie dziwne, jej plan... był równie ambitny co
prawie nieosiągalny. Nagle.. kolejny raz przed szereg wystąpiła, kolejny raz to
ona wykazał się inicjatywą, której brakowało reszcie.
Czekała chwil parę zbierając myśli w jakąś sensowną
wypowiedź, cisza… cisza i głośne pukanie rozległo się z początku domostwa,
które zapoczątkowało krucjatę i "należyty?" atak. Nieświadomy gość, nieświadomie
rozpoczął chaos w spotkaniach rodu Kúrumi.
***
O nie, tego nie mógł przewidzieć nikt. Któż miałby przecież
taką czelność by nasyłać morderców na władczynie we własnym domu? Ich twarze
choć spowite maskami pokazywały z jakim niebezpieczeństwem przyjdzie się
zmierzyć drużynie. Za późno było na rozmowy czy dyplomacje gdy jej goście byli
atakowani przez tchórzy, którzy wstydząc się, ukrywają własną twarz pod
kawałkiem materiału. Pierwsza krew napoiła ziemie, a ta przyjęła ją równie
chętnie niczym wodę w upalny dzień.
<Suzaku Michiki ,dowolna postać?>
Heracim Jinate Cd. Rosalie "Pierwsza znajomość"
Sam Her tylko pokręcił głową i począł zamawiać danie dla
obydwojga. Dziewczyna wydawała się być uległa na jego oferty dość drogiego
żarła. Kto by nie chciał konsumpcji ekskluzywnych smakołyków, prawda? Mężczyzna
pozornie w oczach dziewczyny mógł być nawet wysokiej klasy , ba przecież o to
chodzi!
-Jedzenie podane do stołu. Smacznego. – Siwy karczmarz z
delikatną bruzdą na czole zapodał do stołu niczym mag-mistrz gastronomi.
Mam nadzieje ,że będzie Ci smakować – Luksusowy chłopak
skinął głową w stronę młodej dziewczyny.
(Rosalie?)
niedziela, 23 marca 2014
Xarabella Kurumi Cd. Gabriel Belmont
Dziewczyna była w lekkim szoku , lecz widząc krwawiącą ranę przyjaciela opamiętała się. Pomimo iż strzały zaczynały lecieć niemal z każdej strony, lecz tylko przy ziemi. Były tylko 2 rozwiązania tej ze fatalnej sytuacji, a mianowicie wbiec w las i mieć nadzieje, że ze ich nie znajdą i ,że strzały nie przebiją się przez gęsto zarośnięty las lub wzbić się w powietrze unosząc przy tym przyjaciela... Nie było czasu na rozważania... Xarabella popatrzyła na Gabriela z prośbą zaufania, po czym szybkim ruchem pociągnęła za strzałę.
Wąski strumień krwi wytrysnął z rany mężczyzny... Strzały latały koło nich niczym wredne muchy. Dziewczyna złapała go za rękę i pociągnęła za sobą w głąb lasu, po czym wzbiła się w powietrze.
Strzały ustały dosłownie na chwilę po czym znów zaczęły latać.
Spokojny nocny spacer stał się wielką ucieczką... Śnieżnobiałe skrzydła Xarabelli były niestety bardzo widoczne na kruczoczarnym niebie, lecz pewien pomysł wpadł do głowy dziewczyny- na odpowiedniej wysokości białe skrzydła będą wyglądając niczym gwiazdka.... Myśl niepewna lecz jedyna.
W parę sekund wzbili się na wysokość i patrzyli na na strzały jeszcze latające przy ziemi.
<Gabriel, ktoś?>
Rosalie Cd. Heracim Jinate "Pierwsza znajomość"
Nowe miejsce trzeba zwiedzić. Rosalie niepewnym krokiem szła między domami. Nie raz widziała różnych ludzi i inne stworzenia, które się jej przyglądały i szeptały coś do siebie. Ale ona nie zwracała na nich uwagi i szła dalej. W pewnym momencie ktoś podszedł do niej.
- Kim jesteś? - spytał
- Rosalie... - odpowiedziała.
- Nowa, tak? - dopytał
- Tak... - odpowiedziała i poszła dalej.
Ujrzała drewniany budynek, na którym napisane było "Karczma". Weszła do środka. Wiele osób tam siedziało. Zwróciła się w stronę wolnego stołu i usiadła przy nim. Rozejrzała się niepewnie i spuściła głowę.
~Kilka minut później
Do stolika podszedł jakiś mężczyzna. Usiadł przed Rosalie, a ona spojrzała na niego. Przyglądała się mu długo. Spojrzał na nią.
- Witaj. Jesteś tu nowa? - spytał
- Kim jesteś? - spytała.
(Heracim?)
Jell Grace Collins Cd.
Kobieta, która nie wiedziała o co w ogóle jest sprawa postanowiła się nie odzywać. Była cisza... Można była dosłownie usłyszeć latającą muche. Jell rozejrzała się po pokoju by znaleźć kąt w którym mogła by się "schować". Susanne Howe trzymała w ręce kartke, a władczyni nadal wlepiała w nią swój wzrok. Kobieta która nadal nie wiedziała co się stało i co się nadal dzieje. Ta dziwna atmosfera jeszcze bardziej ją zaineresowała.
- Mogę poprosić kogoś żby powiedział o co tu chodzi ? - zapytała półgłosem
Najpierw pomyślała że nikt jej nie usłyszał. Lecz mineło kilkadziesiąt sekund a twarze kobiet się obróciły w jej stronę.
- Panno Collins... - zaczeła któraś z kobiet - Raczej nic pani do tej sprawy. Lecz jeżeli już tu panna jest to poproszę o przysługę...
(Elanti, Susann ? Ktoś inny )
Gabriel Cd. Xarabelli
Gabriel przystanął i opuścił lekko głowę. Xarabella zatrzymała się i spojrzała na niego. Ruszył dalej i zaczął opowiadać.
-Kiedyś byłem człowiekiem. Polowałem na potwory by zemścić się za śmierć mojej żony Marii i syna Trevora. Tak żyłem kilkanaście lat, aż zostałęm zmieniony w wampira. Zacząłem sie ukrywać i dopiero jakieś 20 lat temu wyszedłem z ukrycia i zacząłem żyć na nowo. Zgadałem sięz kilkoma ludźmi i wykonywałem dla nich zadania, bo znalazła siębanda szaleńców chcących przywołać szatana i takie tam, a ja pomagałem ich przechwycić. udało się i po tym zacząłem żyć tak jak mi siępodoba i znalazłem się tu.-przerwał i po chwili dadał.- Nie znoszę o sobie opowiadać więc pozwól, że nie będę wdawał sięw szeczegóły i niczego już nie dodam.
Szliśmy w ciszy, aż nagle usłyszał jakiś trzask. Odwrócił się szybko i ustawił w pozycji bojowej.
-Co to było?-zapytała Xarabella. Gabriel pokręcił głową, a w następnej sekundzie wydarzyło sięmnóstwo rzeczy.
Jego oczy się zwężyły. Zmaterializował się przed Xarabellą i złapał strzałę, która pędziła w jej stronę. Teraz znajdowała się w ręku Gabriela parę centrymetrów przed przed jej twarzą. Wypóśicł strzałę i spojrzał swoimi lśniącymi czerwonymi oczami jej kierunku i zapytał:
-Wszystko w porzą...-nie zdążył dokończyć, bo kolejna strzała utknęła w jego piersi.
<Xarabella? Pociągnij to jakoś, może wene odzyskasz?>
poniedziałek, 17 marca 2014
Xarabella Cd. Gabriela
Dziewczyna lekko się zdziwiła, ale pomyślała
„ Czemu nie?”
- Szczerze, nie wiem co ci powiedzieć... ale może tak... jestem aniołem , ale wychowywałam się posród wampirów... Pewnie zdziwiło cię to, że wiedziałam, że przy walce przydaje się lekkość i gracja.-Dziewczyna usmiechnela sie lekko.
- Wiedziałam to, ponieważ jestem fechmistrzem.- Ksieżyc i gwiazdy nadal pięknie rozjaśniały okolice, a głos dziewczyny zagłuszal tylko polny świerszcz.
- Lubię wiedzieć co dzieje wokół mnie, obserwować niebo, wodę w rzece, słuchać wiatru w polu i poznawać nowe osobistości. To chyba tyle...- Xarabella popatrzyla na księżyc, a następnie na meżczyzne.
- A ty powiesz mi coś o sobie?
<Gabriel?>
niedziela, 16 marca 2014
Gabriel Cd. Xarabelli
-Mówiąc szczerze, a zarazem
delikatnie to zaspokajam swoje potrzeby związane z odżywianiem się.-odrzekł
spokojnie i popatrzył na kobietę, która tylko pokiwała głową. Po chwili ruszyła
przed siebie. Gabriel stał chwilę w miejscu, ale po sekundzie namysłu wuszł za
nią, ale trzymał się parę kroków za dziewczyną nie wiedząc czy jego towarzystwo
jej nie przeszkadza.
Kobieta chyba zauważyła jego
niepewność, więc ruchem ręki wskazała, że może podejść bliżej. Wyrównał z nią
krok i dalej szli ramię w ramię.
-Zechcesz mi może opowiedzeć coś
o sobie?-zapytał Xarabelle.
Szli dalej przed siebie, a ona
nadal nie odpowiadała. On nie nalegał i niespodziewanie odezwała się cichym
głosem, jakby bojąc się zagłuszyć tę błogą ciszę.
<Xarabella? trochę brak
weny>
Heracim Jinate Cd.
Wkroczył szybkim krokiem do
komnat królowej, które akurat sprzątała Satine. Zaczęła protestować, gdy goniec
przekroczył próg, ten jednak tylko wyjął dwa „listy” z kieszeni.
- Majordomus Tarreth oraz straż.
Nie masz na co czekać, to kwestia racji stanu! - niemalże się wydarł.
Najwyraźniej wystraszył tym służkę, która wzięła papier i ruszyła szukać kogoś,
komu mogłaby te listy przekazać.
Her natomiast zamknął drzwi na zasuwę
i zabrał się do tego, po co przyszedł. Najłatwiej nazwać to rabunkiem.
Wpierw sprawdził toaletkę, w
której znalazł szkatułkę. Zamkniętą na klucz. Przeklął cicho pod nosem i
zmaterializował dwa lodowe bloki o dużej wielkości, pomiędzy które wetknął część
szkatułki. Potem wystarczyło sprawić, by lód zaczął napierać. Po chwili
materiał nie wytrzymał a kosztowności wysypały się na podłogę. Goniec wchłonął
swój twór a następnie zebrał łup – złoty naszyjnik, 3 złote pierścionki oraz
najcenniejszą rzecz – mały diament. Uśmiechnął się lekko, schował wszystko do
tobołka i opuścił pomieszczenie.
<Rosso, Yourichi , Elanti Kúrumi, Suzanne Howe?>
sobota, 15 marca 2014
Xarabella do Gabriela
Był późny wieczór, księżyc w
nowiu lśnił jasnym światłem. Xarabella wyglądała przez okno i obserwowala niebo
z wielkim zamyśleniem. Patrząc na niebo i słuchając koncertu świerszczy polnych
postanowiła wybrac się na nocny spacer. Dziewczyna zgasiła świece zamknęła
drzwi i wyszła na miasto. Niemając kokretnego celu podróży szła przed siebie
ciemnymi uliczkami imperium. Krążyla tak po centrum miasta różne głosy było
słychać wokół- tam śmiechy, gwizdy ,ludzie pijani bluźnią, butelki szklane o
ziemie tłuką. To nie jest bezpieczne miejsce dla damy... Xara cichym krokiem i
z jak niejszyszym szelestem opuścila zaułki miasta i pszeszła na obrzeża lasu.
Tam poczuła się bezpiecznie. Nagle za sobą usłyszała znajomy głos.
- Piekny dziś wieczór
prawda?-Dziewczyna odwróciła się i rzekła
-Owszem piękny i spokojny-
popatrzyla mężczyźnie w lśniące czerwone oczy.
-Co robisz w tak piękny wieczór ?
<Gabriel?>
Elanti Kúrumi Cd. Suzanne Howe
*Poczęła muskać delikatnie opuszkami palców swoje włosy obserwując z głębokim spokojem kobietę. Nic nie mówiła , milczała. Czyżby nie miała ochoty na nowe spekulacje z nieznajomą? Czy to znów jej widzimisię..? Jednak nic na to nie wskazywało. Jej twarz jak z kamienia ,a cała postura przywierała do krzesła w dość chaotycznej pozie. Poczęła bujać się tak na nim jakby nie zważała na to co wokół jej osoby się dzieje. Było to niefortunne. Bawiła się jak dziecko teraźniejszą sytuacją.
Nagle rozległ się zgrzyt szkła po całym pomieszczeniu. Było to tak nadnaturalnie głośnie ,że aż nowo przybyła kobieta (Jell) odskoczyła rytmicznie od drzwi. Pęknięte lustro zrobiło furorę ! Jeden „mały” zgiełk ,a dał tyle szczęścia czerwonookiej.*
- Howe .. pyskaty z Ciebie człowiek. * Wstała z krzesła odpowiadając z lekkim tonem po czym zarzuciła na siebie czarną marynarkę. Skierowała się do gwardii i odprawiła ich. W pomieszczeniu tylko zostały trzy kobiety.*
- Ośmieszasz się. *Władczyni zbliżyła się nadnaturalnie. Dodała pochylając się nad Suzanne przejeżdżając kruczoczarnymi włosami po jej dekolcie. Były czoło w czoło ,a szkarłat rubinowych oczu nie opuszczał Howe. Nagle Elanti rozwinęła jej dłoń i włożyła do niej skrawek pergaminu na którym było napisane nazwisko uchodźca i małe postscriptum .*
<Suzanne, Jell lub inna postać?!>
Gabriel do Xarabelli
Był zimny wieczór. Gabriel siedział pod drzewem oparty o nie. Po paru chwilach wstał i ruszył przed siebie. Szedł przez puste miasto po wązkiej ścieżce. Niedalego od siebie usłyszał ludzkie krzyki. Od razu wyczół, że człowiek był pijany. Uszedł jeszcze parę kroków i poczuł, że jego kły ostre jak szpilki wysuwają się przebijając dolną wargę. Poczuł słony smak swojej krwi co jeszcze bardziej go pobudziło. Zbliżył się niepostrzeżony do człowieka, który ledwo stał na nogach i złapał go od tyłu za włosy po czym odciągnął jego głowę do tyłu i wbił kły z szyję. Gorąca krew trysnęła mu do gardła. Zamknął oczy i mocniej wbił się w skórę już martwego nieśczęśnika. Po minucie puścił bezwładne ciało które z głuchym hukiem opadło na ziemię. Z brody Gabriela kapały kropelki krwi brudząc jego nagi tors. Spojrzał z pogardą na zwłoki i chwycił je w jedną rękę. Udał się w stronę lasu, a gdy znalazł się wystarczająco głęboko rzucił je daleko przed siebie i pozostawił dzikim zwierzętom.
W trakcie drogi z powrotem do miasta zdążył doprowadzić się do porządku i oczyścić się z krwi. Teraz jedyną oznaką tego, że niedawno się żywił było to, że jego czerwone oczy lśniły jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Gdy wyszedł z lasu zobaczył, że po drodze spaceruje kobieta w białej sukni. Od razu ją rozpoznał-była to Xarabella z którą niedawno spędził miły wieczór w karczmie. Cicho podszedł do niej od tyłu i powiedział.
-Piękny dziś mamy wieczór-Kobieta lekko drgnęła i odwróciła się. Rozpoznając Gabriela odrzekła.
<Xarabella>
W trakcie drogi z powrotem do miasta zdążył doprowadzić się do porządku i oczyścić się z krwi. Teraz jedyną oznaką tego, że niedawno się żywił było to, że jego czerwone oczy lśniły jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Gdy wyszedł z lasu zobaczył, że po drodze spaceruje kobieta w białej sukni. Od razu ją rozpoznał-była to Xarabella z którą niedawno spędził miły wieczór w karczmie. Cicho podszedł do niej od tyłu i powiedział.
-Piękny dziś mamy wieczór-Kobieta lekko drgnęła i odwróciła się. Rozpoznając Gabriela odrzekła.
<Xarabella>
poniedziałek, 10 marca 2014
Magia wody
Parę lat temu, Youri miała wtedy podejże 15 lat, szła koło rzeki z workiem złota,
które zarobiła.Usłyszała niepokojące szumy z krzaków,zdziwiło ją to, szła dalej ale jej niepokój
wzrastał a z nim jej tempo chodzenia,zaczęłam szybciej wracać do miasta.Gdy szłam zauważyłam cień.Coś jest za mną ,pomyślałam.Był to mężczyzna o rudych włosach i trzymał w ręku nóż. Zaczęła uciekać nie mogła złapać tchu , zaczęły łzy jej lecieć ale powiedziała.
-Będę silna.-powiedziała do siebie.
Gdy tak biegła potknęła się potknęła się o kamień.Rudowłosy ją złapał.Jak ją złapał usłyszała głos.
-Yourichi, pamiętaj, zawsze będę z tobą, masz w sercu mnie i moją moc!Nie zapominaj o tym!-powiedział głos a Youri zobaczyła rozmazaną twarz mamy.Podniosła ręce chcąc się uwolnić z jego rąk, woda uniosła się , tam gdzie skierowała rękę.Przypomniała sobie opowieść jej niani, która ją przygarnęła po śmierci rodziców.Opowiadała że jej matka była największym magiem wody. Poczuła moc w sobie. Zaczęła tkać wodę jak profesjonalista.Miała dobre serce i oszczędziła zbójnika.Dała mu 2 monety,a on podziękował i uciekł.Od tego czasu cały czas ulepszała swoje umiejętności.
które zarobiła.Usłyszała niepokojące szumy z krzaków,zdziwiło ją to, szła dalej ale jej niepokój
wzrastał a z nim jej tempo chodzenia,zaczęłam szybciej wracać do miasta.Gdy szłam zauważyłam cień.Coś jest za mną ,pomyślałam.Był to mężczyzna o rudych włosach i trzymał w ręku nóż. Zaczęła uciekać nie mogła złapać tchu , zaczęły łzy jej lecieć ale powiedziała.
-Będę silna.-powiedziała do siebie.
Gdy tak biegła potknęła się potknęła się o kamień.Rudowłosy ją złapał.Jak ją złapał usłyszała głos.
-Yourichi, pamiętaj, zawsze będę z tobą, masz w sercu mnie i moją moc!Nie zapominaj o tym!-powiedział głos a Youri zobaczyła rozmazaną twarz mamy.Podniosła ręce chcąc się uwolnić z jego rąk, woda uniosła się , tam gdzie skierowała rękę.Przypomniała sobie opowieść jej niani, która ją przygarnęła po śmierci rodziców.Opowiadała że jej matka była największym magiem wody. Poczuła moc w sobie. Zaczęła tkać wodę jak profesjonalista.Miała dobre serce i oszczędziła zbójnika.Dała mu 2 monety,a on podziękował i uciekł.Od tego czasu cały czas ulepszała swoje umiejętności.
Xarabella Cd.
Xarabella spokojnym krokiem spacerowała po krętych uliczkach
imperium. Z lekkim uśmiechem obserwowała wszystko dookoła niej. Spacerowała tak
jakiś czas. Mało było ludzi dokoła niczym pustkami piszczało. Dziewczyna zastanawiała
się gdzie mogą się podziewać mieszkańcy.
Postanowiła przejść się do gmachu karczmy.
Po piętnastu minutach
drzwi karczmy uchyliły się Xarabella weszła do środka i rozejrzała się dokoła.
Zobaczyła przy jednym ze stolików znajoma twarz Aramuta
i dwie inne osoby.
Z lekkim uśmiechem energiczni podeszła do stolika
- Dzień dobry miłemu towarzystwu
<Heracim ,Yourichi ,Aramut , ktoś inny?>
Od Suzaku Michiki „Spotkanie z Władczynią” Cd. Elanti Kúrumi
Stałam na placu i obserwowałam przechodniów. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się że jest to normalne miasteczko lecz pozory mylą. Wyczuwałam, że są tu istoty podobne do mnie. Krótko mówiąc wampiry. Wyczułam również odór wilkołaków, których wręcz nienawidziłam. Zapachów było tu o wiele więcej niż w zwyczajnym mieście. Woń wielu stworzeń unosiła się swobodnie. Rozejrzałam się trzymając w ręku wodzę. Wsiadłem na konia i jechałam powoli przez miasteczko.
Gdy przejeżdżałam obok czyjejś pracowni naszła mnie ochota pozostania tu. Zeskoczyłam z konia i podeszłam do stoiska z owocami.
-Czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie znajdę Władcę? –zapytałam
-Naturalnie –odparła
-Druga uliczka w prawo tam można znaleźć naszą Władczynię –dodała
-Bardzo dziękuję
Ukłoniłam się i wskoczyłam na konia. Pojechałam tak jak mówiła właścicielka stoiska. Skręciłam w drugą uliczkę i przejechałam jeszcze jakieś 100 metrów zanim ujrzałam piękne domostwo godne Władczyni. Zsiadłam z konia i podeszłam bliżej.
-Zostań tu – rzekłam do konia
Koń zarżał na znak zgody. Puściłam wodzę i wzięłam głęboki wdech. Poczułam zapach wampirzycy. Podeszłam do drzwi i zapukałam.
< Elanti Kúrumi ? >
niedziela, 9 marca 2014
Rosso Cd. Heracim Jinate
-Nie wiem jak ci się teraz mam odwdzięczyć-szepnęła mała istotka przełykając ostatni kęs sałatki z pomidorem.
-Nie jest to takie konieczne...ja niczego nie potrzebuję,wierz mi-powiedział z zamyśleniem wpatrując się w pergamin
-A może jednak?-spytała z nadzieją w głosie.
-Zapewniam cię że nie-westchnął głęboko znów rzucając papier na stół
-A mogę za tobą chodzić?
-Po co?-skrzywił się lekko.
-No bo...zawsze jestem samotna a czuję że jesteś nawet miły i...-zająkała się
-Dobra,możesz za mną łazić....ale nie przesadzaj-dodał po chwili.
-Może ci się przydam...do czegoś-uśmiechnęła się szeroko chcąc zdobyć sympatię dorosłego
-A skąd ty się tu wogóle wziełaś?-spytał zaciekawiony.
-Z pobliskiego lasu, znam go bardzo dobrze.
-A więc czemu nie wrócisz?
-To trudno wytłumaczyć-ściszyła ton.
-Jeśli sprwia ci to przykrość to o tym nie mów,ok?-popatrzył na nią litościwie
-No...dobrze.Nie będę ci sprawiała problemów,naprawdę-przekonywała go nie będąc pewna czy on jest co do niej pewien.
-Spokojnie,mała przestań się tak spinać.
-Przepraszam ale wciąż jestem loekko roztrzęsiona po tym zajściu...
<Heracim?>
-Nie jest to takie konieczne...ja niczego nie potrzebuję,wierz mi-powiedział z zamyśleniem wpatrując się w pergamin
-A może jednak?-spytała z nadzieją w głosie.
-Zapewniam cię że nie-westchnął głęboko znów rzucając papier na stół
-A mogę za tobą chodzić?
-Po co?-skrzywił się lekko.
-No bo...zawsze jestem samotna a czuję że jesteś nawet miły i...-zająkała się
-Dobra,możesz za mną łazić....ale nie przesadzaj-dodał po chwili.
-Może ci się przydam...do czegoś-uśmiechnęła się szeroko chcąc zdobyć sympatię dorosłego
-A skąd ty się tu wogóle wziełaś?-spytał zaciekawiony.
-Z pobliskiego lasu, znam go bardzo dobrze.
-A więc czemu nie wrócisz?
-To trudno wytłumaczyć-ściszyła ton.
-Jeśli sprwia ci to przykrość to o tym nie mów,ok?-popatrzył na nią litościwie
-No...dobrze.Nie będę ci sprawiała problemów,naprawdę-przekonywała go nie będąc pewna czy on jest co do niej pewien.
-Spokojnie,mała przestań się tak spinać.
-Przepraszam ale wciąż jestem loekko roztrzęsiona po tym zajściu...
<Heracim?>
Yourichi Cd. Heracim,Aramut
Yourichi CD Heracim Jinate Obudziwszy się spoglądając na mężczyznę zauważyła że to Heracim.Uśmiechnęła się i odpowiedziała na powitanie.
-Witam owego panicza.-zachichotała. Gdy ów panicz zaproponował jej jadło ,będąc głodna nie odmówiła. Gdy spojrzała na Heracima ,zauważyła puszczające do niej oczko,speszyła się, odwróciła wzrok rumieniąc się przy tym.Wstali i poszli do stolika.Gdy już doszli, zauważyła Aramut'a, przywitała się z lekkim dygnięciem.Usiadła z boku.
-Dziś spotkałam chłopca,jego tata jest w więzieniu,jest sierotą więc zaprosiłam go na obiad i wynajęłam mu pokój.Wydałam większość moich pieniędzy na tego chłopca i nie było mnie już stać na normalny obiad.
Nastała smutna cisza. Chcąc zmienić temat spytała się Her'a.
-Co taki brudny jesteś Her,czyżbyś wpadł w kałużę?-spytała śmiejąc się cichutko.
-A tak wogólę dziś bym się wywróciła w kałużę,nie zauważyłam jego twarzy, ale głos był znajomy,czy to ty byłeś Heracim?-spytała się.
<Heracim, Aramut, inna postać?>
-Witam owego panicza.-zachichotała. Gdy ów panicz zaproponował jej jadło ,będąc głodna nie odmówiła. Gdy spojrzała na Heracima ,zauważyła puszczające do niej oczko,speszyła się, odwróciła wzrok rumieniąc się przy tym.Wstali i poszli do stolika.Gdy już doszli, zauważyła Aramut'a, przywitała się z lekkim dygnięciem.Usiadła z boku.
-Dziś spotkałam chłopca,jego tata jest w więzieniu,jest sierotą więc zaprosiłam go na obiad i wynajęłam mu pokój.Wydałam większość moich pieniędzy na tego chłopca i nie było mnie już stać na normalny obiad.
Nastała smutna cisza. Chcąc zmienić temat spytała się Her'a.
-Co taki brudny jesteś Her,czyżbyś wpadł w kałużę?-spytała śmiejąc się cichutko.
-A tak wogólę dziś bym się wywróciła w kałużę,nie zauważyłam jego twarzy, ale głos był znajomy,czy to ty byłeś Heracim?-spytała się.
<Heracim, Aramut, inna postać?>
Heracim Jinate Cd. Aramut, Yourichi
-Gówniarstwo się rozszerza ! -Rzucił mu pod odnóża
zwierzoczłekowi woreczek miedziaków w ramach podziękowania.
- Jako ,że nie
posmakowałeś mej skromnej osoby to zapraszam Cię na posiłek w karczmie. -Kot
pokręciwszy głową zaakceptował propozycje, choć widać było zaskoczenie na jego
kociej twarzy.
Ktoś kto niedawno szydził z niego za mały wyczyn i zapomina o
kłótni, która odbyła się w karczmie?Ciekawe.. Widać ,że czas w pewnym stopniu
zaciera ślady bójek i oszczerstw , a wynika z tego że obaj mężczyźni nie są
zbyt pamiętliwi.
Dotarłszy do karczmy ,Heracim podszedł do szynkwasu
zostawiając druha Aramuta przy pierwszym lepszym stoliku, aby się rozgościł.
Obróciwszy się zauważył znajomą Yourichi ,która wyglądała na zmarnowaną i
osowiałą. Usiadł obok niej klepiąc ją delikatnie po ramieniu.
-Droga Panno, czyżby ciężki dzień? Zapraszam w dobrym gronie
na obiad przy tamtym stoliku. Stawiam!
Puścił szarmanckie oczko do młodej
dziewczyny. Nic nie wyczuł w niej niepokojącego. Zdawała się być normalną
osóbką, normalnym człowiekiem , dość bladym ,gdyż pozornie wyglądała na chorą
lub przemęczoną. Takie były domysły mężczyzny. Sam był dzisiaj nieokrzesany ,a
jego ubrania wyglądy jakby przebiegło przez niego stado krów.
<Aramut, Yourichi, inna postać?>
<Aramut, Yourichi, inna postać?>
Yourichi CD Heracim Jinate
Dzień był pochmurny i deszczowy, Youri była w swoim pokoju i
czytała dzieje Soul of Chaos.Zaczęło jej burczeć w brzuchu.
Pomyślała żeby pójść do karczmy i zjeść coś, popatrzyła po
kieszeniach ale nie znalazła ani jednej monety.Poszła do swojej
toaletki i szperała po szufladkach.Znalazła 10 monet.Dobre i
to.Pomyślała. Wzięła płaszcz i poszła do karczmy.Gdy
tak szła w deszczu spotkała małego chłopca skulonego z zimna
i płakał.
-Co ci się stało?-spytała z troską w oczach.
-Tate wzięli do więzienia,miał długi,kradł zabrali mi
dom.-Odpowiedział jeszcze bardziej szlochając.
-A twoja mama?-pytała dalej.
-Zmarła przy porodzie, tak mi mówił tata ...
-Chodź szybko do karczmy bo się przeziębisz!-Powiedziała
brając malca za rękę.
Gdy już byli w karczmie kupiła chłopczykowi jedzenie, widać
było ze był głodny.Cały się trząsł więc powiedziała
mu ze idzie po jakiś płaszcz dla niego, odpowiedział lekkim
uśmiechem.Gdy już była w swoim pokoju pomyślała żeby
wynająć mu jakiś pokój w karczmie choć na parę dni więc nie
zwlekając wyrzucała z szafy ubrania szperając czy nie ma
jakiś monet.W płaszczu znalazła 20 monet.Szybko biegła żeby
chłopiec długo na nią nie czekał.Gdy tak biegła, prawie by się
wywróciła przez te kałuże lecz ktoś ją złapał.To był jakiś
mężczyzna w czarnym płaszczu.
-Uważaj.-Powiedział dość troskliwym i znajomym głosem.
Nie zdążyła się odwrócić a postać poszła i można było tylko
ujrzeć czarny płaszcz.
Wróciła do karczmy.
Długo byłam?-spytała się chłopca.
Nie aż tak długo...-odrzekł.
Poszła do karczmarza i powiedziała ze chce wynająć pokój dla
tego chłopca, pokazała na niego palcem.Dała 20 monet i
wróciła do chłopca.
-Pójdź do karczmarza on ci wskaże gdzie jest twój pokój, na
razie tyle mogę ci dać...-powiedziała.
-Dziękuję pani bardzo.-odpowiedział z uśmiechem na twarzy i
poszedł.
Była zmęczona, i jeszcze bardziej głodna, a wydała wszystkie
swoje monety...
Głowa upadła jej na stół,a z tego zmęczenia usnęła.
Po chwili ten sam głos tamtego mężczyzny zaczął mnie wołać.
-Yourichi, Yourichi obudź się,Yourichi!-mówił szturchając
mnie,chcąc mnie obudzić.
<Heracim?>
Od Jell Grace Collins
Piękny prawie wiosenny dzień. Wychodząc z domu kobieta poszła w stronę targu... Chciała dokupić kilka kwiatów do wazonu. O godzinie wcześnie popołudniowej. Słońce delikatnymi promieniami oświetlało twarz kobiety. Uśmiech na jej twarzy był delikatny. Targ był na szczęście nie daleko. Kilkadziesiąt minut drogi pieszo i już były widoczne bramy targu. Weszła do nich i znów usłyszała głosy przekupek i innym ludzi...
- Ahh... te uroki targu. *pomyślała*
Chodziła po targu szukając najpiękniejszych kwiatów. Ile było tam rodzai ! Lilie, róże, żonkile, jakieś zagraniczne przepiękne kwiaty... Wszystko było takie piękne. Kilka godzin później z koszykiem pełnym kwiatów dziewczyna udała się w stronę swojego domu... Nagle ni stąd ni z owąt porzebiegło coś obok Jell. Koszyk upadł... Kobieta niemal co nie przewróciła się. Spojrzała w stronę osobnika...
(Ktoś ?)
- Ahh... te uroki targu. *pomyślała*
Chodziła po targu szukając najpiękniejszych kwiatów. Ile było tam rodzai ! Lilie, róże, żonkile, jakieś zagraniczne przepiękne kwiaty... Wszystko było takie piękne. Kilka godzin później z koszykiem pełnym kwiatów dziewczyna udała się w stronę swojego domu... Nagle ni stąd ni z owąt porzebiegło coś obok Jell. Koszyk upadł... Kobieta niemal co nie przewróciła się. Spojrzała w stronę osobnika...
(Ktoś ?)
Suzaku Michiki: Jak tu dotarłam…
Pracuję jako Iluzjonistka więc jeżdżę po świecie pokazując moje zdolności. No cóż za każdym razem gdy jestem w miastach przy śmiertelnikach czuję żądzę krwi. Jakiś czas temu opanowałam swój głód do perfekcji. Bez obaw przebywam z ludźmi i mam pewność że nie zrobię im nic złego.
2 dni temu skończyłam pokaz i jadę do kolejnego miasta. Podczas podróży mam dużo czasu na przemyślenia i ćwiczenia. Przez długi czas zastanawiałam się skąd wzięła się moja moc władania nad ogniem. Doszłam do wniosku, że to dzięki Hiryu. W końcu był on smokiem zapieczętowanym w mym ciele.
Jechałam na koniu. Zbliżałam się do kolejnej wsi. Ludzie patrzyli na mnie niepewnie, zabierali dzieci i chowali się w domach. Czułam się jak jakiś niechciany gość. Na placu zatrzymałam się i zeszłam z konia. Wokół mnie nie było nikogo jedynie przy straganie z jabłkami stała 1 kobieta. Podeszłam do niej i ukłoniłam się. Ona spojrzała na mnie i cofnęła się do tyłu. Wyciągnęłam 2 sztuki złota i położyłam na stoisku.
-Czy mogę kupić jabłko? –zapytałam
Spojrzała na mnie po czym kiwnęła głową nieco pewniej. Wzięłam owoc i odwróciłam się. Zobaczyłam małego chłopca, stał przede mną. Po jego wyglądzie wiedziałam że jest on sierotą. Miał smutną minę. Uśmiechnęłam się do niego. Ściągnęłam rękawiczki i pokazałam mu sztuczkę. Patrzył uważnie z nieśmiałym uśmiechem. Ludzie z daleka przyglądali się co ja robię. Kucnęłam i spojrzałam na twarz chłopca. Przyłożyłam rękę do twarzy chłopca i po chwili w mojej ręce pojawiła się 1 sztuka złota. Dałam mu złoto po czym wstałam i podeszłam do konia. Chłopiec uśmiechał się do mnie. Wsiadłam na konia i pojechałam dalej. Wyjechałam z wsi. Jechałam przez las. Poczułam nagle zapach wampirów. Zmieniłam gwałtownie kierunek jazdy. Kierowałam się za zapachem. Jechałam jeszcze chwilę po czym ujrzałam to miasto. Rozejrzałam się i postanowiłam tu osiąść.
<Koniec ^.^>
sobota, 8 marca 2014
Jell Grace Collins cd Elanti Kurumi
Dzisiejszego dnia dziewczyna weszła do zamku po czym zaczęła po nim się przechadzać zaspakajając swoją nudę... Przeszła przez pół korytarza gdy usłyszała jakieś zamieszanie spowodowane w komnacie królowej... Podeszła do drzwi po czym delikatnie zapukała pytając :
- Panno Elanti ? Czy wszystko dobrze ? *zapytała oczekując odpowiedzi*
- Tak. Wszystko dobrze. *odpowiedziała poważnym głosem*
- Dobrze *odpowiedziała krótko po czym oddaliła się*
Sprawa jednak za dobrze nie wyglądała... Kobieta zastanawiając się co się wydarzyło zauważyła pędzącą Satine do pokoju królowej.
- Witaj *powiedziała do miłej osóbki która była niemową*
Satine odpowiedziała uśmiechem do Jell po czym pognała do komnaty Elanti. No cóż już prawie nikogo nie było do spotkania w zamku.. Tylko strażnicy i pokojówki. Kobieta wróciła do swojego domu po czym obejrzała swój zapas pożywienia... Jak na tą chwile był marny... Uznając że trzeba wybrać się na targ wzięła wiklinowy koszyk i trochę złota... Gwar ludzi przy tym krzyki przekupek które coś chciały sprzedać, zapachy owoców, pieczywa i innych przepysznych różności był fascynujący. Jell nakupowała trochę owoców jak i pieczywa. Po udanych zakupach udała się do domu. Przemyśliwając w wygodnym fotelu co miała jeszcze dziś wykonać. No tak ! Panna Elanti miała ją zapytać o coś ważnego.. Tylko o co ? Nie pamięta.. Może sobie przypomni po drodze...
Jell wyruszyła piechotą do zamku... Już przekroczyła bramę. Jeszcze chwila i była pod drzwiami komnaty pani królowej. Usłyszała jakieś przewrócenie któregoś mebla...
- Panno Elanti ! Nic pani nie jest ? *krzyknęła wystraszona*
(Elanti Kurumi ? /ktoś inny?)
- Panno Elanti ? Czy wszystko dobrze ? *zapytała oczekując odpowiedzi*
- Tak. Wszystko dobrze. *odpowiedziała poważnym głosem*
- Dobrze *odpowiedziała krótko po czym oddaliła się*
Sprawa jednak za dobrze nie wyglądała... Kobieta zastanawiając się co się wydarzyło zauważyła pędzącą Satine do pokoju królowej.
- Witaj *powiedziała do miłej osóbki która była niemową*
Satine odpowiedziała uśmiechem do Jell po czym pognała do komnaty Elanti. No cóż już prawie nikogo nie było do spotkania w zamku.. Tylko strażnicy i pokojówki. Kobieta wróciła do swojego domu po czym obejrzała swój zapas pożywienia... Jak na tą chwile był marny... Uznając że trzeba wybrać się na targ wzięła wiklinowy koszyk i trochę złota... Gwar ludzi przy tym krzyki przekupek które coś chciały sprzedać, zapachy owoców, pieczywa i innych przepysznych różności był fascynujący. Jell nakupowała trochę owoców jak i pieczywa. Po udanych zakupach udała się do domu. Przemyśliwając w wygodnym fotelu co miała jeszcze dziś wykonać. No tak ! Panna Elanti miała ją zapytać o coś ważnego.. Tylko o co ? Nie pamięta.. Może sobie przypomni po drodze...
Jell wyruszyła piechotą do zamku... Już przekroczyła bramę. Jeszcze chwila i była pod drzwiami komnaty pani królowej. Usłyszała jakieś przewrócenie któregoś mebla...
- Panno Elanti ! Nic pani nie jest ? *krzyknęła wystraszona*
(Elanti Kurumi ? /ktoś inny?)
Elanti Kurumi Cd. Suzanne Howe
Fuknęła tylko
groźnie, mnąc w ustach jakieś przekleństwo, które nie miało prawa się wymsknąć.
W końcu miała być damą, wysoką panią.
Obeszła łoże
i usiadła na zdobnym stołeczku, opierając się łokciem o blat toaletki. W
lustrze, rzecz jasna, nie była żadnego odbicia. Suzanne domyślała się, kim lub
czym jest Elanti. Mimowolnie tajemnica osobistości władczyni ,a temat tabu obowiązywał
wszystkich. Inaczej czerwonooka zrównałaby Imperium z ziemią. Wampirzyca nie
miała ochoty bawić się w chowanego. Jak to miała w zwyczaju, patrzyła rozmówczyni
w oczy. Mina jej była poważna i mimo napięcia, pozę trzymała swobodną.
Podeszła do
sekretarzyka i wyjęła z szufladki klucz. Z pewnością był to klucz do jej
alkowy. Kiedy się pochylała nad mebelkiem, blask płomienia stojącej nań świecy
odbił się w złotym krzyżyku. Bardzo charakterystycznym, który nie stanowił
zwykłej biżuterii. Kruczoczarne usposobienie zła zawróciło ,usiadło ponownie na
stołeczku i poczęło przyglądać się kobiecie z nikłym spokojem wymalowanym na
twarzy.
<Suzanne / dowolna postać>
Od Aramuta cd. Heracim Jinate
W krzakach zaczęło coś szeleścić. Nagle wyszedł z nich
Aramut w swojej kociej postaci. Kotołak spojrzał podejrzliwie na mężczyznę. To
ten sam, który był w karczmie i źle go traktował. Widząc go wiszącego zaczął
chichotać. Jednakże wiedział, że nie przystoi mu to i zastanawiał się, czy mu
pomóc. Po dłuższej chwili namysłu postanowił, że przegryzie linę. Rzucił się
więc na nią z kłami i pazurami. Mężczyzna spadł, a tuż obok niego Aramut.
- Masz szczęście, że byłem blisko - powiedział kot
<Heracim?>
piątek, 7 marca 2014
Elanti Kúrumi CD ..
Osobista komnata sypialniana władczyni urządzona według jej
smaku różni się od Sali Tronowej. Jedyne, co je łączy to mury wykonane, jak
cały pałac, z tego samego kamienia oraz okna. Zasłonięte okiennicami, zasunięte
kotarami, lecz by ująć temu widokowi surowość, kotary przewiązane są złotymi
sznurami, a o góry ułożone są draperie.
Wnętrze rozświetla ogień trzaskający na kominku w zimę - a
latem woskowe świece ustawione tu i ówdzie.
Komnata nie jest szczególnie przestronna ani wyposażona.
Posiada tylko toaletkę z lustrem - chyba tylko dla zachowania pozorów; maleńki
sekretarzyk, skórę niedźwiedzią pełniącą funkcję dywanu, natomiast główną rolę
gra tu oczywiście łoże. Duże, wygodne, wyściełane kremową, atłasową pościelą
królewskie łoże.
Wstęp do tego azylu oprócz królowej ma tylko jej osobista
pokojówka. Starannie dobrana dziewczyna, o niezdrowej, bladej cerze i czarnych
włosach. Jej wyjątkowym atutem, który zadecydował o wyborze na tak ważna
funkcję jest to, że Satine - bo tak wołają na pokojówkę - jest niemową.
Idąc korytarzami wraz z nieodstępującą ją Satine dotarła do
drzwi swej alkowy, lecz zanim jeszcze doń weszła srogim spojrzeniem obrzuciła
miejsce, gdzie winni pełnić wartę strażnicy. Ale jej nie pełnili. Spojrzała na
pokojówkę. Dziewczyna kiwnęła tylko głową i odeszła w poszukiwaniu wartowników.
Elanti pchnęła odrzwia. Komnata była już rozświetlona
dziesiątkiem płomieni świec. Satine naprawdę dobrze wywiązywała się ze swoich
obowiązków.
Wampirzyca nie rozejrzała się wcale po pokoju. Zdjęła
koronę, która nieco jej ciążyła i rzuciła ja na łoże. Zgarnęła włosy i upięła
bezładnie, odsłaniając jasną szyję. Wspominając, we wdzięcznym piruecie opadła
na łoże. Wtedy też dostrzegła postać, która ze swobodą opierała się o kominek.
Wampirzyca zerwała się z prychnięciem, pochylona, już
gotowała się do skoku. Kły miała odsłonięte. Lecz gdy przyjrzała się intruzowi
bliżej, rozpoznała .. jegomość.
- Co tu robisz? - syknęła. - Jak się tu wdarłeś?!
<Zapraszam chętne postacie>
Subskrybuj:
Posty (Atom)