Gabriel podszedł i podniósł na wpół martwe zwierze po czym schował się w cień tak aby nie widziała go Xarabella. Zatopił kły w zwierzęciu i już po paru chwilach był w pełni sił.Choć krew nie była smaczna to zaspokoiła jego pragnienie. Odrzucił truchło na bok i wytarł brodę wierzchem dłoni.
Wyszedł z lasu i zobaczył Xarabellę siedzącą na brzegu skały. Jej nogi swobodnie wisiały nad przepaścią. Światło księżyca pięknie oświetlało całe jej ciało i włosy, które zdawały się być teraz złożone z tysiąca diamentów. Podszedł do niej cicho i stanął za nią.
-Mogłem cię zabić-powiedział tylko spokojnym, pewnym głosem bez żadnego, nawet najmniejszego uczucia.
-I co mam powiedzieć?-odparła.-Że masz rację?
-Kazałem ci uciekać...-kobieta gwałtownie zerwała się z ziemi i stanęła naprzeciwko niego. Sięgała mu tylko do brody.
-I co miałam zrobić?! Nie mogłam pozwolić ci tu konać! Nie miałabym odwagi potem...-urwała-Nie chce mieć czyjegoś życia...-znowu nie dokończyła tylko zwiesiła głowę.
Patrzył na nią zimnym i pustym wzrokiem, ale w środku czuł smutek i współczucie, gniew, nienawiść do siebie.
-Wiesz, że gdybym cię zabił to nie umiałbym żyć? Przypominasz mi...-urwał-Po prostu nie mógłbym przeżyć tego po raz drugi... Nie potrafiłbym.-mówił głosem okrutnym i bezlitosnym.-Lepiej będzie jeżeli już się nie spotkamy... Nigdy...-Patrzył na nią, ale nie okazywała emocji. Przeszedł obok niej i podszedł do urwiska skalnego. Bez namysłu skoczył w ciemną noc. Leciał długo. Zimne powietrze przecinało jego skórę ja żyletki, ale on już nie odczuwał zimna. Za to poczuł coś nowego. Jakieś uczucie się w nim obudziło. Czuł je już wcześniej, ale nie umiał go nazwać. To było tak dawno, że zapomniał już jak się czuje...
Stłumił je w sobie bezlitośnie i postanowił, że wróci do poprzedniego życia. Bez miłości, bez radości, w samotności i ciemności.
Wylądował z gracją na ziemi w lekkim przysiadzie po czym wstał i ruszył przed siebie. Skierował się do lasu, a gdy pochłonął go mrok rozpłynął się jak mgła.
<Xarabella?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz