Tak lekko,tak lekko czuję się gdy chasam sobie beztrosko po zielonych połaciach nawet dobrze nie znanego mi lasu. Codziennie wszystko ulega zmianom więc nigdy nie możemy mówić że ,,znamy ten las całkowicie''.Co dzień ktoś traci życie aby dać miejsce dla kogoś-kto żyć będzie.Podobnie było w moim przypadku gdy mama umarła zaraz po porodzie a mną musiały się zająć dzikie jelenie. Teraz mam 9 lat i jestem już duża.Umiem poradzić sobie w zielonym,pachnącym gąszczu którego potocznie nazywam domem.Od zawsze ciekawiło mnie jednak jedno miejsce-Miasto. Było ono moją zagadką już od chwili narodzin. Od leśnych stworzeń słyszałam że to straszne miejsce, ale nie chciałam w to wierzyć. Pewnego pochmurnego dnia udałam się tam, by zaspokoić myśli.
~*~
Wkroczyłam ostrożnie na wybrukowany dziedziniec.Widziałam tam nowy, zupełnie nie znany mi świat, którego nie mogłam w żaden sposób pojąć. Nie wiem czy bardziej mnie przerażał czy napełniał dumą. Wszędzie panował nie znośny chałas który rozsadzał me czułe uszy. Wszyscy do siebie krzyczeli. Niektórzy pchali duże wózki z owocami, pod których koła prawie nie wpadłam. Zobaczyłam niedaleko stoisko z soczystymi jabuszkami,a że doskwierał mi głód-podeszłam bliżej. Wyciągnęłam szyję i złapałam owoc w ząbki.Gdy już miałam odejść i zjeść go w spokoju, ktoś złapał mnie za nogę i uniusł do góry a jabłko wypadło mi z pyszczka.
-Ładnie to tak kraść?!-spytał poirytowany mężczyzna.
-Ja...-zająknęłam się przerażona. Serce waliło mi jak szalone.Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-No pytam!-zacisnął mocniej swą dłoń i potrząsnął mną
-Nie wiem!-pisnęłam i zakryłam twarz przygotowana na cios.Pod tak wielkim stresem nie kątroluję moich mocy.Bez wiednie rozgrzałam temperaturę ciała do 60○C. Mężczyzna syknął , puścił mnie i złapał się za poparzoną rękę.
-Jak ja cię dorwę...!-syknął pod naciskiem bólu.
Rzuciłam się do ucieczki. Zwinnie manewrowałam pomiędzy tłumem przechodniów. Bałam się tego co zrobi ze mną ten handlarz gdy mnie już złapie. Płuca paliły mnie od biegu a mój oddech stał się chaotyczny. Nagle zderzyłam się z kimś, i instynktownie ukryłam się za nim. Cała drżałam ze strachu. Nagle z tłumu wyłonił się facet z poparzoną ręką.
-Tu jesteś!-krzyknął triumfalnie
-KTO tu jest?-usłyszałam niski,męski głos.
-Ta mała ukradła mi jabłko!
-Jaka ,,mała''?-spytał ironicznie nie znajomy
-Nie udawaj pan głupca!Stoi za panem!
-Nikogo tu nie widzę....-mruknął ostrzegawczo.
-Do diabła z wami!-rzekł handlarz i mamrocząc coś pod nosem wrócił do swojego stoiska.Wysoki mężczyzna który mnie obronił uklęknął i popatrzył mi w oczy.
-Kim jesteś?-spytał delikatnie, tak jakby każde słowo mogło mnie zranić.
-Nazywam się Rosso...-szepnęłam nieśmiało.
-Ja Heracim-uśmiechnął się lekko-Czemu on cię gonił,co?
-Byłam głodna i chyba wzięłam coś co należało do niego...-rzekłam trochę śmielej.-Dziękuję za ratunek
<Heracim?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz