Świeży powiew chłodnego wiatru był nagrodą za męczący dzień.
Wiele się wydarzyło lecz Elanti miała nadzieje, że wkrótce wolna od trosk
odpocznie w cieniu drzew wiekowej posiadłości. Stare rośliny tliły się w oczach
Kúrumi, stały spragnione jedynie spokoju i ciszy. Trzymając sztywno papier i
pióro ociekające tuszem zerkała na zabraną garstkę, która została u jej boku.
Niepewność była wyczuwalna, co nie dziwne, jej plan... był równie ambitny co
prawie nieosiągalny. Nagle.. kolejny raz przed szereg wystąpiła, kolejny raz to
ona wykazał się inicjatywą, której brakowało reszcie.
Czekała chwil parę zbierając myśli w jakąś sensowną
wypowiedź, cisza… cisza i głośne pukanie rozległo się z początku domostwa,
które zapoczątkowało krucjatę i "należyty?" atak. Nieświadomy gość, nieświadomie
rozpoczął chaos w spotkaniach rodu Kúrumi.
***
O nie, tego nie mógł przewidzieć nikt. Któż miałby przecież
taką czelność by nasyłać morderców na władczynie we własnym domu? Ich twarze
choć spowite maskami pokazywały z jakim niebezpieczeństwem przyjdzie się
zmierzyć drużynie. Za późno było na rozmowy czy dyplomacje gdy jej goście byli
atakowani przez tchórzy, którzy wstydząc się, ukrywają własną twarz pod
kawałkiem materiału. Pierwsza krew napoiła ziemie, a ta przyjęła ją równie
chętnie niczym wodę w upalny dzień.
<Suzaku Michiki ,dowolna postać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz