-Nie wiem jak ci się teraz mam odwdzięczyć-szepnęła mała istotka przełykając ostatni kęs sałatki z pomidorem.
-Nie jest to takie konieczne...ja niczego nie potrzebuję,wierz mi-powiedział z zamyśleniem wpatrując się w pergamin
-A może jednak?-spytała z nadzieją w głosie.
-Zapewniam cię że nie-westchnął głęboko znów rzucając papier na stół
-A mogę za tobą chodzić?
-Po co?-skrzywił się lekko.
-No bo...zawsze jestem samotna a czuję że jesteś nawet miły i...-zająkała się
-Dobra,możesz za mną łazić....ale nie przesadzaj-dodał po chwili.
-Może ci się przydam...do czegoś-uśmiechnęła się szeroko chcąc zdobyć sympatię dorosłego
-A skąd ty się tu wogóle wziełaś?-spytał zaciekawiony.
-Z pobliskiego lasu, znam go bardzo dobrze.
-A więc czemu nie wrócisz?
-To trudno wytłumaczyć-ściszyła ton.
-Jeśli sprwia ci to przykrość to o tym nie mów,ok?-popatrzył na nią litościwie
-No...dobrze.Nie będę ci sprawiała problemów,naprawdę-przekonywała go nie będąc pewna czy on jest co do niej pewien.
-Spokojnie,mała przestań się tak spinać.
-Przepraszam ale wciąż jestem loekko roztrzęsiona po tym zajściu...
<Heracim?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz