Noc taka sama jak wszystkie. Nie było jej ani zimno, ani
ciepło. Nie zachwycały jej widoki oświetlane czarującym blaskiem księżyca. Nie.
Wiele było kobiet, które zachwycały się wszystkim i z otwartą buzią chłonęły
urzekające krajobrazy.
Czuł, że coś jest nie tak. Delikatne mrowienie świadczyło o
tym, że nie wszystko jest w porządku. Ale cóż... nie miał zamiaru nagle się
wycofać, tylko dlatego, że miał przeczucie. Wszystko stało się tak szybko. W
jednej chwili dosyć chybotliwie stawiał kroki starając się wybierać te
równiejsze fragmenty ścieżki, a w drugiej wisiał do góry nogami. Całe szczęście
w tym zamieszaniu nie wypuścił małej maczety z dłoni. Ba, mocniej zacisnął
palce na rączce. Pierwsze co zrobił, to zamachnął się ową bronią. Miał nadzieję,
że uda się komuś przygrzmocić.
Nadal ściskając maczetę, drugą stopę postanowił owinąć o
sznur na którym zawisł. Tak, aby odciążyć prawą nogę, która w tej chwili
dźwigała całe ciało. Jeśli to by się mu udało, mógłby próbować podciągnąć się
do góry. Mógłby użyć do tego maczety, która jak widać jest użyteczna w każdej
sytuacji. Gdyby udało się mu zahaczyć linę, prościej byłoby mu złapać się
drugą, wolną ręką za linę. Wtedy miałby cień szansy, żeby próbować zdjąć obuwie.
Zsunięcie go wisząc do góry nogami wydawało się być trudne, ale skoro pętla
zacisnęła się mu na kostce, to znaczy, że zacisnęła się na bucie. Pozbycie
się obuwia byłoby równoznaczne z upadkiem na ziemię i odzyskaniem wolności. O
ile młodzieńcy, którzy go zaatakowali, nie mieliby innego planu w tym samym
czasie.
- Złapany przez bandę dzieciaków z drewnianymi mieczykami
-warknął zdenerwowany na sam siebie.- Niech tylko się z tego uwolnię...
Byłoby o wiele prościej, gdyby opadający mundur nie
zasłaniał jemu widoczności. Tak, to wszystko, co robił, wykonywał to na ślepo.
Kto wie, może akurat mu się uda?
<Yourichi, Aramut / inna postać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz