Był zimny wieczór. Gabriel siedział pod drzewem oparty o nie. Po paru chwilach wstał i ruszył przed siebie. Szedł przez puste miasto po wązkiej ścieżce. Niedalego od siebie usłyszał ludzkie krzyki. Od razu wyczół, że człowiek był pijany. Uszedł jeszcze parę kroków i poczuł, że jego kły ostre jak szpilki wysuwają się przebijając dolną wargę. Poczuł słony smak swojej krwi co jeszcze bardziej go pobudziło. Zbliżył się niepostrzeżony do człowieka, który ledwo stał na nogach i złapał go od tyłu za włosy po czym odciągnął jego głowę do tyłu i wbił kły z szyję. Gorąca krew trysnęła mu do gardła. Zamknął oczy i mocniej wbił się w skórę już martwego nieśczęśnika. Po minucie puścił bezwładne ciało które z głuchym hukiem opadło na ziemię. Z brody Gabriela kapały kropelki krwi brudząc jego nagi tors. Spojrzał z pogardą na zwłoki i chwycił je w jedną rękę. Udał się w stronę lasu, a gdy znalazł się wystarczająco głęboko rzucił je daleko przed siebie i pozostawił dzikim zwierzętom.
W trakcie drogi z powrotem do miasta zdążył doprowadzić się do porządku i oczyścić się z krwi. Teraz jedyną oznaką tego, że niedawno się żywił było to, że jego czerwone oczy lśniły jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Gdy wyszedł z lasu zobaczył, że po drodze spaceruje kobieta w białej sukni. Od razu ją rozpoznał-była to Xarabella z którą niedawno spędził miły wieczór w karczmie. Cicho podszedł do niej od tyłu i powiedział.
-Piękny dziś mamy wieczór-Kobieta lekko drgnęła i odwróciła się. Rozpoznając Gabriela odrzekła.
<Xarabella>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz