- Moje życie polegało na schwytaniu jednego z nich, tego, przez którego wszystko straciłem, niemniej tuż jak się urodziłem. Gdy byłem u celu - jego już nie było. Jedynym wyjściem, aby zemścić się za te krzywdy, które mi dokonano było zgładzenie jego potomka, a w tym ród. Zanim się obejrzałem ten pomiot zasiadł na tronie, co wydawało się niemożliwe. Latami różnorodne rasy walczyły o spokój i dostatek z wampirami, a... - urwał mu się głos. Dostatecznym ruchem ręki z kamienna twarzą wbił sobie jakieś podłużne metalowe coś w dłoń, które zwróciło jego uwagę. Sprowokowany jęknął, a na tle jego postury ujawniły się czerwone oczy.
- ...a ja razem z nimi jeszcze jako człowiek. TERAZ NAWET LUDZIE i pokojowe rasy BIJĄ POKŁONY TEMU CHOREMU RODOWI, a co najgorsze czczą tą, której ojciec jeszcze niedawno był najgorszym koszmarem królestw. Nie tak daleko jej do swojego ojca. Co jest w tym najlepsze to to, iż ludzie nie są tego świadomi, a wszystko po latach zostało utajnione - jego mizerność wołała o pomstę do nieba.
Eli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz