--------------------------------------------------------------------------
Raph wszedł na polanę, przedzierając się przez drzewa. Drzewiec zapewne zupełnie się tym nie przejmował, ale urzędnik miał małe problemy. Drzewa w tym lesie, nie miały żadnej litości dla ludzi. Prokurator parł do przodu, między gęsto rozłożonymi gałęziami. Zaliczył co najmniej dwa zadrapania, spowodowane przez ostre kole na gałęziach. Człowiek najwyraźniej zmierzał w konkretne miejsca, instynktownie zmierzając w określonym kierunku.
Po dziesięciu minutach wreszcie udało się,mu dotrzeć na miejsce, była to piękna polanka z ogromnym dębem na środku.
-No,no,no. To miejsce zupełnie się nie zmieniło, to dobrze. Na korze drzewa, rośnie pajęczy mech, przydatna roślina. Potrzebujemy także wilczych korzeni. Nie musimy się śpieszyć.- Jego głos był spokojny i cichy, ale na tyle głośny, aby towarzysz Ent go usłyszał. Było widać, że jest zadowolony. Lubił przybywać w lasie i szukać ziół, poza tym chciał odpocząć po całym zajściu w Gmachu Sądu.
<Clarissa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz