Za ubogim domkiem rozbrzmiało ciche rżenie koni, tak samo jak uderzanie kopytami o kamienną podłogę stajni. Zwierzęta są wyczulone na wszelkie dźwięki i obce zapachy..czy to jakiś znak..?
~~~~~~~~~~~
Siedząc przy kamiennym kominku i nieco rozżarzonym ogniu, usłyszała coś niepokojącego. Nie kroki, nie szelest lecz oddychanie. Nie było za zbyt głośne ale dziewczyna miała wyczulony słuch. Lata treningów i życie wśród drzew i dzikich zwierząt wyczuliło ją, że potrafiła to usłyszeć choćby było by najciszej.
Wstała z drewnianego krzesła i idąc przez pusty korytarz szła w kierunku sypialni. Zauważyła uchylone drzwi i bez szwanku dotarła tam nie robiąc hałasu stąpając po drewnianej podłodze.
Gdy uchyliła drzwi bardziej zobaczyła mężczyznę, tak, tego samego którego uratowała i który tak zanieczyścił jej myśli.
Oparła się o prawy bok ramy drzwi i ze złożony rękoma czekała aż pół-żywy zauważy jej obecność.
Nie czekała długo, po 3 sekundach mężczyzna ukazał profil swej twarzy zakrytej brązowymi kosmykami włosów sięgającymi do jego oczodołów i kości policzkowych.
-Witam witam-powiedziała sarkastycznie patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem. Mężczyzna nic nie odpowiedział, widocznie wstydził się tej sytuacji. Rozkładając dłonie kobieta podeszła do niego powoli o dwa kroki. Była nieco zawiedziona jego zachowaniem, tym bardziej tracąc zaufanie do tajemniczego mężczyzny.
Heracim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz