Młoda dziewczyna szła przez polną drogę, niestety co chwilę się potykała o kamienie bo nie mogła wyczuć ich energii.
-Czemu kamienie nie są istotami żywymi?- mruknęła sama do siebie. Tęskniła trochę za staruszkiem, bo tak własnie go nazywała mimo że spędzili ze sobą tyle czasu nie poznała jego prawdziwego imienia. Jednak od 2 dni była w drodze, czasami robiła sobie postoje przy studniach by się czegoś napić a w lasach szukała owoców. Jednak dzisiejszy dzień był wyjątkowo gorący, nie miała siły iść dalej. Rozejrzała się, czuła że własnie wkroczyła do lasu. Powoli zeszła z drogi i wymacała kamień na którym spoczęła. Westchnęła ciężko i spojrzała w górę, wyobrażała sobie błękitne niebo i puchate, białe chmurki które wędrują po przestworzach, taki obraz pamiętała z dzieciństwa. Jednak po chwili relaksu wyczuła duże źródło energii które musiało do kogoś należeć. Wstała i zrobiła parę kroków do przodu.
-Proszę mi wybaczyć, ale czy ktoś tutaj jest?- niepewnie wyciągał rękę do przodu, i poczuła w swych dłoniach miły w dotyku materiał, nie mogła wyczuć płci lub wyglądu nieznajomego/ej.
-Wybacz.- cofnęła rękę.
<Ktoś lub Raphaël?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz