Dziewczyna ze zdziwieniem przypatrywała się nimfie. Ta krzyczała w niezrozumiałym dla blondynki języku, kazała się jej nie ruszać i wybiegła z domu. Podczas jej nieobecności służka przyglądała się małej chacie, w której teraz to się znajdowała. Jednak nie minęła chwila, a właścicielka domu wróciła trzymając w ręku ziele. Rozgniotła je i zajęła się kostką Miran. Dziewczyna w obawie zakryła oczy dłońmi. Gdy je otworzyła było już po wszystkim, chociaż właściwie nie miała się czego bać. Spojrzała na zdrową już kostkę, to na nimfę i nie rozumiała do końca co się stało. Nigdy wcześniej nie miała styczności z magicznymi istotami.
-....nikt wcześniej nie udzielił mi pomocy.....tak bezinteresownie...-podniosła głowę by móc przyjrzeć się bliżej wybawicielce-Dziękuję.
W podzięce uniosła kącik swoich ust.
-Jestem Miran.....a ty jak się zwiesz?
<Camilla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz