- Widzisz... - zaczął uśmiechając się pod nosem bez powodu. Przez chwilę dobierał odpowiednie słowa. - Powiedzmy, że jestem w okolicy popularny i powszechnie lubiany. - odruchowo spojrzał w kierunku głównej ulicy, niepotrzebnie, bo nic niepokojącego się tam nie działo. Trevor uniósł brew nawet na chwilę nie przestając skrobać nożem w kawałku drewna.
- Władcy pobliskich wiosek i miast chcą mnie do siebie zaprosić, strażnicy biegają za mną jak narwane fanki. To o czymś świadczy. - jego uśmiech stał się jeszcze wyraźniejszy. - Kradło się to i tamto, czasem obrabowało się jakąś bogatą posiadłość... nieraz nagadało w karczmach oszczerstw pod adresem władców. I tak wyszło. - wzruszył ramionami. - Poza tym byłem pośrednio zamieszany w kilka większych afer.
Trevor skinął głową na znak, że zrozumiał.
- Co tam męczysz tak to drewno? - Zwierzoczłek zmrużył oczy, przyglądając się powoli wyłaniającej się z bezkształtnego kawałka drewna figurce.
< Trevor? Nie szkooodzi. :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz