Było południe. Słońce przebijało się przez chmury i korony drzew. Szłam przez las. Chciałam się zrelaksować lecz cóż byłam zbyt rozdrażniona i nie mogłam nic z tym zrobić. Czułam się okropnie. Usiadam pod wielkim drzewem i spojrzałam w górę. Gałęzie rozchodziły się na boki. Spuściłam głowę i westchnęłam.-Cóż mogę w tym stanie robić? –pomyślałam
Nic mi nie przychodziło do głowy. Spojrzałam na cień rzucany przez drzewa dookoła. Powoli wstałam. Strasznie zakręciło mi się w głowie. Złapałam się gałęzi. Wzięłam głęboki wdech. Na chwilę zrobiło mi się lepiej. Zrobiłam kilka kroków w przód do następnego drzewa. Zaczęłam się zastanawiać czemu tak się czuję, przecież piłam krew zwierzęcia 2 dni temu. W ułamku sekundy w mej głowie pojawiła się myśl, że krew którą wypiłam była zakażona. Upadłam i nagle usłyszałam czyjś głos…
<Ktoś?>


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz